„Cześć, córko, kiedyś cię utrzymywałem, więc musisz mnie przyjąć” – historia walki o dom, rodzinę i własne granice
— Nora, otwórz te drzwi! — głos ojczyma dudnił przez stare, drewniane drzwi mojego mieszkania na warszawskim Żoliborzu. Stałam po drugiej stronie, z ręką zaciśniętą na klamce, a serce waliło mi jak młot. — Przecież kiedyś byłem twoją rodziną! — dodał, a ja poczułam znajome ukłucie w żołądku.
Miałam 45 lat i pierwszy raz od dawna poczułam się jak dziecko. Wspomnienia wróciły lawiną: mama, jej śmiech, zapach ciasta drożdżowego w niedzielę i on — Zbigniew. Ojczym. Człowiek, który pojawił się w naszym życiu, gdy miałam osiem lat. Po śmierci taty mama długo była sama. Zbyszek był jej nową nadzieją. Dla mnie — obcym mężczyzną, który próbował być ojcem, ale nigdy nim nie został.
— Nora, wiem, że nie jesteśmy już rodziną, ale nie mam gdzie się podziać. Przecież twoja matka by mnie nie wyrzuciła! — jego głos był teraz cichszy, bardziej błagalny.
Oparłam czoło o drzwi. W głowie kłębiły się myśli: czy jestem winna mu cokolwiek? Czy to ja powinnam być jego ostatnią deską ratunku? Przecież po śmierci mamy nasze drogi się rozeszły. On miał swoje życie, ja swoje. Ostatni raz widzieliśmy się na pogrzebie mamy pięć lat temu. Potem słyszałam tylko plotki: że stracił pracę w magazynie budowlanym, że popadł w długi, że sprzedał mieszkanie po swojej matce i wszystko przegrał w karty.
— Nora! — usłyszałam jeszcze raz. — Przecież cię wychowałem! Pamiętasz, jak kupowałem ci rower? Jak chodziłem na wywiadówki?
Zacisnęłam powieki. Tak, pamiętałam. Ale pamiętałam też jego krzyki, gdy wracał pijany. Pamiętałam łzy mamy i jej ciche „wytrzymaj jeszcze trochę”. Pamiętałam, jak musiałam zamykać się w pokoju na klucz.
Otworzyłam drzwi tylko na tyle, by spojrzeć mu w oczy. Był starszy, niż go zapamiętałam. Siwe włosy, zmęczona twarz. Ale w oczach ten sam upór.
— Zbyszek… — zaczęłam cicho. — Nie mogę cię przyjąć. To mój dom. Moje dzieci tu mieszkają. Nie chcę wracać do przeszłości.
— Twoja matka by mnie nie wyrzuciła! — przerwał mi z gniewem. — A ty? Ty jesteś taka niewdzięczna? Myślisz, że możesz tak po prostu zamknąć przede mną drzwi?
Zatrzasnęłam je bez słowa.
Wieczorem zadzwoniła do mnie siostra mamy, ciocia Halina.
— Nora, co ty wyprawiasz? Zbyszek był u mnie! Płakał! Przecież on nie ma nikogo!
— Ciociu, on nigdy nie był dla mnie ojcem. Poza tym… boję się go.
— Ale przecież był z twoją matką przez dwadzieścia lat! To też coś znaczy!
Rozłączyłam się ze łzami w oczach. Całą noc nie spałam. W głowie słyszałam głosy: „Bądź wdzięczna”, „Rodzina to rodzina”, „Nie zostawia się człowieka na ulicy”. Ale czy naprawdę jestem mu coś winna?
Kilka dni później dostałam list polecony. Zbigniew pozwał mnie do sądu o zachowek po mamie. Twierdził, że należy mu się część mieszkania, bo przez lata łożył na dom i wychowywał mnie jak własną córkę.
Siedziałam przy kuchennym stole z mężem Pawłem i synem Michałem.
— Mamo, przecież on cię zawsze tylko ranił — powiedział Michał. — Nie możesz pozwolić mu tu zamieszkać.
Paweł ujął moją dłoń:
— Nora, to twój dom. On nie ma żadnych praw do tego mieszkania. Ale jeśli chcesz mu pomóc… możemy znaleźć mu noclegownię albo hostel.
Pokręciłam głową. Wiedziałam, że jeśli raz go wpuszczę do swojego życia — już nigdy się go nie pozbędę.
W sądzie Zbigniew patrzył na mnie z wyrzutem.
— Nora, twoja matka by tego nie chciała! Przecież byłem dla was jak ojciec!
Sędzia spojrzała na mnie:
— Czy pani czuje się zobowiązana wobec powoda?
Odpowiedziałam szczerze:
— Nie czuję się zobowiązana. Przez lata próbowałam być dla niego córką, ale on nigdy nie był dla mnie ojcem.
Po rozprawie Zbigniew podszedł do mnie na korytarzu.
— Jeszcze pożałujesz tej decyzji — syknął przez zaciśnięte zęby.
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Michał przytulił mnie mocno:
— Mamo, zrobiłaś dobrze. Nie możesz żyć przeszłością.
Ale czy naprawdę zrobiłam dobrze? Czy powinnam była dać mu szansę? Czy lojalność wobec rodziny kończy się tam, gdzie zaczyna się moje własne bezpieczeństwo?
Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy jestem złą córką? Czy może wreszcie nauczyłam się stawiać granice? Co wy byście zrobili na moim miejscu?