„Tylko trochę na jedzenie!” – Jak jedna prośba zmieniła moje spojrzenie na ludzi i rodzinę
– Mamo, ona znowu tu stoi! – krzyknął Kuba, wbiegając do kuchni z plecakiem jeszcze na ramieniu. Spojrzałam przez okno. Na przystanku, pod naszym blokiem, stała ta sama kobieta co zawsze – chuda, w znoszonym płaszczu, z kartką: „Proszę o pomoc. Tylko na jedzenie”.
Zamieszałam herbatę, próbując nie okazać irytacji. Od tygodni widywałam ją codziennie. Zawsze z tą samą miną, zawsze z tą samą kartką. – Kuba, ile razy ci mówiłam, żebyś nie dawał jej pieniędzy? – powiedziałam ostrzej, niż zamierzałam. Syn spuścił głowę. – Ale ona mówiła, że jest głodna…
Wiedziałam, że powinnam być bardziej wyrozumiała. Ale od kiedy straciłam pracę w sklepie spożywczym, sama ledwo wiązałam koniec z końcem. Mąż, Tomek, pracował na budowie, ale ostatnio miał coraz mniej zleceń. Każda złotówka była na wagę złota.
Wieczorem usiedliśmy do kolacji – skromnej: ziemniaki i jajko sadzone. Kuba milczał. Tomek przeglądał gazetę. W końcu nie wytrzymałam:
– Tomek, co ty myślisz o tej kobiecie spod bloku? Kuba chce jej pomagać.
Tomek wzruszył ramionami:
– Pewnie i tak wszystko przepija. Widziałem ją raz w sklepie – kupowała piwo.
Kuba spojrzał na mnie z wyrzutem:
– Ale może naprawdę jest głodna?
Nie spałam tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o tej kobiecie. Przypomniałam sobie własne dzieciństwo – mama samotnie wychowywała mnie i brata. Często brakowało nam na chleb. Pamiętam wstyd, gdy musiałam prosić sąsiadkę o pożyczenie cukru.
Następnego dnia wracając z urzędu pracy, zobaczyłam ją znowu. Stała pod sklepem spożywczym. Zatrzymałam się.
– Przepraszam… – zaczęłam niepewnie. – Czy naprawdę potrzebuje pani pomocy?
Kobieta spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.
– Proszę pani… ja tylko trochę na jedzenie…
Wyciągnęła rękę. Zawahałam się. W portfelu miałam tylko dziesięć złotych.
– Może kupię pani coś do jedzenia? – zaproponowałam.
Skinęła głową.
Weszłyśmy razem do sklepu. Wybrała bułkę i kefir. Zapłaciłam.
– Dziękuję… – wyszeptała i szybko wyszła.
Wieczorem opowiedziałam o wszystkim Tomkowi.
– Widzisz? – powiedziałam cicho. – Może jednak nie wszyscy są tacy źli.
Tomek pokręcił głową:
– Naiwna jesteś. Zobaczysz, jeszcze cię oszuka.
Kilka dni później wracałam z pracy dorywczej przy sprzątaniu biur. Zauważyłam ją pod sklepem monopolowym – rozmawiała z jakimś mężczyzną, śmiała się głośno. W ręku trzymała puszkę piwa.
Poczułam wściekłość i upokorzenie. Przecież dałam jej pieniądze na jedzenie! Czy Tomek miał rację?
W domu wybuchła kłótnia.
– Mówiłem ci! – krzyczał Tomek. – Ludzie żebrzą, bo im się nie chce pracować!
Kuba płakał w swoim pokoju.
Usiadłam na łóżku i rozpłakałam się razem z nim.
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z tą kobietą jeszcze raz. Czekałam na nią pod blokiem.
– Dlaczego pani to robi? – zapytałam bez ogródek. – Przecież mówiła pani, że jest głodna!
Spojrzała na mnie z wyrzutem:
– A pani nigdy nie była tak głodna, żeby zrobić wszystko? Ja mam syna w domu… Chory jest…
Zaniemówiłam.
– Ale widziałam panią z piwem…
Zacisnęła usta:
– Czasem trzeba zapomnieć…
Wróciłam do domu rozbita. Przez kolejne dni nie mogłam przestać o niej myśleć. Czy naprawdę można oceniać kogoś po jednym uczynku? Czy ja sama nie szukałam kiedyś pocieszenia tam, gdzie nie powinnam?
Tomek coraz częściej wracał do domu rozdrażniony. Kłóciliśmy się o wszystko: o pieniądze, o Kubę, o przyszłość.
Pewnego wieczoru Kuba powiedział cicho:
– Mamo, a jeśli kiedyś my będziemy musieli prosić o pomoc?
Zatkało mnie.
Minęły tygodnie. Kobieta pojawiała się coraz rzadziej. Któregoś dnia zobaczyłam ją z chłopcem – chudym, blady jak ściana. Trzymała go za rękę i szli powoli w stronę przystanku.
Podeszłam do nich.
– Może potrzebujecie czegoś więcej niż bułki? – zapytałam cicho.
Kobieta spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Dziękuję…
Od tamtej pory czasem przynoszę im coś do jedzenia albo ubrania po Kubie. Nie wiem, czy to wystarczy. Nie wiem też, czy kiedykolwiek przestanę się bać o własną rodzinę.
Ale jedno wiem na pewno: łatwo jest oceniać innych, trudniej spróbować ich zrozumieć.
Czy naprawdę jesteśmy tacy różni? A może każdy z nas kiedyś stanie pod cudzym oknem z kartką: „Proszę o pomoc”? Co byście zrobili na moim miejscu?