Od bezdomności do zwycięstwa: Historia Bartka, który odzyskał swoje życie

– Bartek, wyjdź stąd. Nie chcę cię już widzieć! – głos mamy drżał, ale nie było w nim ani odrobiny czułości. Stałem w progu naszego mieszkania na warszawskim Mokotowie, z plecakiem w ręku i sercem roztrzaskanym na milion kawałków.

– Mamo, przecież tata… – próbowałem jeszcze raz, choć wiedziałem, że to bez sensu.

– Twój ojciec nie żyje! – krzyknęła. – I nie zostawił nam nic poza długami! Nie będę się tobą zajmować. Masz dwadzieścia cztery lata, radź sobie sam!

Zamknęła drzwi z hukiem. Stałem na klatce schodowej, słysząc jeszcze jej płacz za ścianą. Wtedy po raz pierwszy poczułem się naprawdę sam.

Nie miałem dokąd pójść. Przyjaciele? Rozpierzchli się po świecie, każdy zajęty własnym życiem. Rodzina? Wszyscy odwrócili się ode mnie po pogrzebie ojca. Zostałem z kilkoma stówkami w kieszeni i wspomnieniem ciepła rodzinnego domu.

Pierwsze noce spędziłem na Dworcu Centralnym. Zimno przenikało mnie do kości, a głód ściskał żołądek. Wstydziłem się żebrać, więc przeszukiwałem śmietniki za sklepami. Czasem ktoś rzucił mi kanapkę albo drobniaki. Najgorsze były noce – wtedy wracały wspomnienia: tata uczący mnie jeździć na rowerze, mama piekąca szarlotkę na niedzielę.

Po kilku tygodniach poznałem Jurka – starszego bezdomnego z Pragi. – Chodź ze mną, młody – powiedział pewnego wieczoru. – Pokażę ci, gdzie można się przespać i nie zamarznąć.

Zabrał mnie do pustostanu przy Grochowskiej. Było tam kilku innych: Andrzej, który stracił rodzinę przez alkohol; Zbyszek, były nauczyciel; i Magda – jedyna kobieta w naszej grupie, zawsze uśmiechnięta mimo wszystkiego.

– Każdy z nas coś stracił – powiedziała mi kiedyś Magda. – Ale tu jesteśmy razem. Trzymaj się nas.

Przez dwa lata żyłem na ulicy. Pracowałem dorywczo na budowie, czasem pomagałem w magazynie albo myłem szyby samochodów na parkingach. Zimą było najgorzej – wtedy walczyliśmy o przetrwanie. Raz Jurek prawie zamarzł; uratowaliśmy go w ostatniej chwili.

Często myślałem o mamie. Dlaczego mnie wyrzuciła? Czy naprawdę byłem dla niej ciężarem? Czy tata rzeczywiście zostawił tylko długi?

Pewnego dnia spotkałem na ulicy panią Helenę – dawną sąsiadkę z Mokotowa. Poznała mnie mimo zarostu i brudnych ubrań.

– Bartku! Co ty tu robisz? – zapytała z niedowierzaniem.

Opowiedziałem jej wszystko. Słuchała uważnie, a potem ściszyła głos:

– Twój ojciec był dobrym człowiekiem. Zawsze mówił, że zostawi ci coś ważnego…

Zacząłem drążyć temat. Przez kilka tygodni szukałem informacji, aż trafiłem do notariusza, którego nazwisko znalazłem w starych dokumentach taty.

– Panie Bartoszu – powiedział notariusz, przeglądając papiery – pański ojciec zostawił panu testament. Jest tu zapisane mieszkanie na Żoliborzu oraz pewna suma pieniędzy…

Zaniemówiłem. Mama musiała o tym wiedzieć… Dlaczego więc wyrzuciła mnie na ulicę?

Odebrałem klucze do mieszkania i pierwszy raz od lat przespałem się w czystej pościeli. Ale radość była gorzka. Czułem się zdradzony przez najbliższą osobę.

Postanowiłem wrócić do mamy i zapytać ją wprost.

– Mamo – powiedziałem stojąc w drzwiach jej mieszkania – dlaczego?

Spojrzała na mnie jak na ducha.

– Bartek… Myślałam, że już nie żyjesz…

– Wiedziałaś o testamencie?

Zamilkła na chwilę, potem zaczęła płakać.

– Bałam się… Bałam się zostać sama… Myślałam, że jeśli cię wyrzucę, będziesz musiał sobie poradzić… A ja… ja nie chciałam dzielić się tym mieszkaniem…

Siedzieliśmy długo w milczeniu. Widziałem jej łzy i czułem własny gniew.

– Przez ciebie byłem bezdomny przez dwa lata! – wykrzyczałem w końcu.

– Przepraszam… – szepnęła.

Nie wiem, czy kiedykolwiek jej wybaczę. Ale wiem jedno: nie chcę żyć przeszłością.

Dziś pomagam innym bezdomnym. Założyłem fundację imienia mojego ojca. Magda pracuje ze mną jako wolontariuszka; Jurek znalazł pracę w schronisku dla zwierząt; Andrzej wrócił do rodziny.

Czasem wracam myślami do tamtych dni na ulicy i pytam siebie: czy gdyby nie ta zdrada, byłbym dziś tym samym człowiekiem? Czy potrafimy wybaczyć tym, którzy nas skrzywdzili najbardziej? Co wy byście zrobili na moim miejscu?