Znowu spotkać Magdę: W poszukiwaniu utraconej miłości z dzieciństwa – czy można odzyskać to, co minęło?
– Magda? – wyszeptałem, nie wierząc własnym oczom. Stała przede mną na peronie trzecim krakowskiego dworca, z walizką w jednej ręce i telefonem przy uchu. Przez chwilę świat wokół mnie przestał istnieć – gwar podróżnych, zapowiedzi pociągów, nawet ciężar mojej własnej torby. Wszystko zniknęło, jakby czas cofnął się o piętnaście lat.
Nie widzieliśmy się od liceum. Ostatni raz rozmawialiśmy tamtego czerwcowego popołudnia, kiedy wyznałem jej uczucia, a ona tylko się uśmiechnęła i powiedziała: „Może kiedyś”. Potem wyjechała do Warszawy, a ja zostałem w Krakowie, próbując poskładać swoje życie bez niej. Przez lata próbowałem zapomnieć – o jej śmiechu, o naszych wspólnych spacerach po Plantach, o tym, jak trzymała mnie za rękę podczas burzy. Ale teraz stała tuż przede mną, jakby los postanowił dać mi drugą szansę.
– Michał? – Jej głos był cichy, niepewny. – To naprawdę ty?
Przez chwilę nie wiedziałem, co powiedzieć. Chciałem ją przytulić, zapytać, gdzie była przez te wszystkie lata, dlaczego nie napisała ani jednego listu. Ale tylko skinąłem głową i uśmiechnąłem się niezdarnie.
– Co tu robisz? – zapytała.
– Czekam na pociąg do domu. A ty?
– Właśnie wróciłam z Warszawy… na chwilę. Muszę załatwić kilka spraw rodzinnych.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, zadzwonił jej telefon. Odeszła kilka kroków dalej, zostawiając mnie z tysiącem pytań i wspomnień, które nagle wróciły ze zdwojoną siłą.
Wróciłem do domu jak w transie. Moja matka czekała na mnie z obiadem, ale nie miałem apetytu. Próbowała zagaić rozmowę o pracy – od kilku miesięcy byłem bezrobotny po tym, jak zamknęli nasz oddział banku. Ojciec jak zwykle siedział w salonie przed telewizorem i udawał, że mnie nie widzi. Od lat nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać – on uważał mnie za nieudacznika, ja jego za tyrana.
– Coś się stało? – zapytała matka.
– Spotkałem Magdę – odpowiedziałem cicho.
Zamarła z łyżką w powietrzu.
– Tamtą Magdę?
Skinąłem głową.
– Może to znak – powiedziała po chwili. – Może powinieneś spróbować jeszcze raz.
Przez całą noc przewracałem się z boku na bok. Wspomnienia wracały falami: pierwszy pocałunek pod mostem Dębnickim, jej łzy po śmierci babci, nasze plany na przyszłość. Czy naprawdę mogłem odzyskać to, co straciłem? Czy ona w ogóle chciałaby jeszcze ze mną rozmawiać?
Następnego dnia zebrałem się na odwagę i napisałem do niej na Facebooku. Odpisała niemal od razu: „Spotkajmy się jutro na Plantach?”
Przyszedłem wcześniej i czekałem pod starym dębem. Kiedy przyszła, wyglądała inaczej niż ją zapamiętałem – bardziej dorosła, poważniejsza. Ale jej oczy wciąż miały ten sam błysk.
– Długo się zastanawiałam, czy powinnam tu przyjść – zaczęła bez przywitania. – Ale chyba oboje mamy sobie coś do powiedzenia.
Usiedliśmy na ławce. Przez chwilę milczeliśmy.
– Dlaczego wtedy wyjechałaś? – zapytałem w końcu.
Westchnęła ciężko.
– Moja mama zachorowała. Musiałam się nią zająć. Potem studia… życie potoczyło się inaczej niż planowałam.
– Mogłaś napisać…
– Wiem. Ale bałam się. Bałam się tego, co czuję do ciebie. Bałam się, że jeśli wrócę, wszystko będzie inaczej.
Patrzyliśmy na siebie długo w milczeniu. Czułem narastający żal – do niej, do siebie, do losu.
– A teraz? – zapytałem cicho.
Uśmiechnęła się smutno.
– Teraz już wiem, że nie można uciekać przed przeszłością.
Przez kolejne tygodnie spotykaliśmy się coraz częściej. Chodziliśmy po starych uliczkach Kazimierza, piliśmy kawę w naszej ulubionej kawiarni przy ulicy Siennej. Zaczynałem wierzyć, że może jednak można zacząć od nowa.
Ale życie szybko sprowadziło mnie na ziemię. Pewnego wieczoru ojciec wszczął awanturę – zarzucił mi brak ambicji i to, że „znowu uciekam w marzenia zamiast szukać pracy”. Krzyczał tak głośno, że matka musiała go powstrzymywać.
– Michał! Ile jeszcze będziesz żył przeszłością? Magda cię zostawiła raz i zostawi znowu! – wrzeszczał.
Wyszedłem trzaskając drzwiami. Zadzwoniłem do Magdy.
– Musimy porozmawiać – powiedziałem drżącym głosem.
Spotkaliśmy się nad Wisłą. Opowiedziałem jej o wszystkim – o ojcu, o pracy, o tym jak bardzo boję się znowu ją stracić.
– Michał… Ja też mam swoje demony – powiedziała cicho. – Mój ojciec odszedł od nas rok temu. Mama jest coraz słabsza. Nie wiem nawet, czy zostanę w Krakowie na dłużej…
Poczułem jak grunt usuwa mi się spod nóg.
– Więc co teraz?
Spojrzała mi prosto w oczy.
– Nie wiem. Ale chcę spróbować. Nawet jeśli to boli.
Przez kolejne dni żyliśmy jakby na krawędzi – każde spotkanie było pełne napięcia i niedopowiedzeń. Rodzina naciskała na mnie, żebym znalazł pracę i „przestał bujać w obłokach”. Magda coraz częściej znikała na całe dnie; wiedziałem, że opiekuje się matką i szuka pracy w Warszawie.
Pewnego dnia dostałem od niej wiadomość: „Muszę wrócić do Warszawy na dłużej”.
Serce mi pękło. Spotkaliśmy się ostatni raz na dworcu – tym samym miejscu, gdzie wszystko się zaczęło.
– Michał… Może kiedyś…
Uśmiechnąłem się przez łzy.
– Może kiedyś…
Patrzyłem jak odchodzi w stronę peronu. Zostałem sam pośród tłumu ludzi spieszących na pociągi do swoich domów i żyć.
Dziś często wracam myślami do tamtych dni. Czy mogłem zrobić coś inaczej? Czy naprawdę można odzyskać to, co minęło? A może czasem trzeba po prostu nauczyć się odpuszczać i pozwolić odejść temu, co kochaliśmy najbardziej?