Ale mamo, zawsze mogłaś…: Lato, które zmieniło wszystko

— Mamo, przecież zawsze mogłaś powiedzieć nie — usłyszałam głos synowej, kiedy po raz pierwszy odważyłam się powiedzieć, że jestem zmęczona. Stałam wtedy w kuchni, z rękami zanurzonymi w pianie, a za oknem dzieci biegały po ogrodzie. Było południe, upał lał się z nieba, a ja czułam się jakby ktoś wyssał ze mnie całą energię.

Jeszcze wiosną byłam pewna, że to będzie tylko kilka tygodni. Syn z synową poprosili mnie, żebym zajęła się wnukami podczas wakacji. „Mama, to tylko na chwilę. My musimy popracować, dzieci nie chcemy posyłać do półkolonii. Jesteś najlepszą babcią na świecie!” — mówił syn, a ja poczułam ciepło w sercu. Kto by nie chciał usłyszeć takich słów? Przecież całe życie marzyłam o tym, żeby być potrzebna.

Pierwsze dni były jak z bajki. Zosia i Staś przytulali się do mnie rano, razem robiliśmy naleśniki, chodziliśmy na spacery do parku, zbieraliśmy kasztany i śmialiśmy się do łez. Czułam się młodsza o dwadzieścia lat. Synowa codziennie dziękowała mi przez telefon, a syn przynosił mi kwiaty z rynku. „Mamo, jesteś niezastąpiona” — powtarzał.

Ale potem przyszły pierwsze trudności. Dzieci zaczęły się nudzić. Zosia płakała, bo chciała do koleżanki, Staś rzucał zabawkami i krzyczał, że chce do domu. Próbowałam wymyślać coraz to nowe zabawy, ale czułam, że brakuje mi sił. Wieczorami padałam na łóżko jak kłoda i zasypiałam zanim zdążyłam pomyśleć o sobie.

Któregoś dnia zadzwoniła do mnie przyjaciółka, Basia. „Haniu, chodź na kawę! Dawno się nie widziałyśmy” — zaproponowała. Odpowiedziałam jej z żalem w głosie: „Nie mogę, mam wnuki”. Basia westchnęła: „Zawsze masz wnuki…”.

Zaczęłam zauważać, że moje życie przestało należeć do mnie. Każdy dzień podporządkowany był dzieciom: śniadanie, zabawa, obiad, drzemka, spacer, kolacja. Nawet nie miałam czasu zadzwonić do siostry czy przeczytać książki. Kiedy próbowałam porozmawiać z synową o tym, że jestem zmęczona, usłyszałam: „Ale mamo, przecież zawsze mogłaś powiedzieć nie”.

Zabolało mnie to bardziej niż chciałam przyznać. Przecież nie robiłam tego dla siebie! Chciałam pomóc dzieciom, żeby mogli spokojnie pracować. Chciałam być tą dobrą babcią z opowieści — ciepłą, wyrozumiałą, zawsze gotową do pomocy.

Pewnego wieczoru Staś rozbił szklankę w kuchni. Zosia zaczęła płakać, a ja krzyknęłam na nich pierwszy raz od lat: „Ile razy mam powtarzać, żebyście nie biegali po domu?!” Dzieci uciekły do pokoju i zamknęły drzwi. Usiadłam przy stole i rozpłakałam się jak dziecko.

Kiedy syn wrócił po dzieci tego dnia, zobaczył moje czerwone oczy i zapytał: „Mamo, co się stało?” Odpowiedziałam cicho: „Jestem zmęczona…”. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem: „Ale przecież zawsze mówiłaś, że lubisz spędzać czas z wnukami”.

Tak bardzo chciałam być dla nich wsparciem. Ale nikt nie zapytał mnie o moje potrzeby. Nikt nie zauważył, że przez całe lato nie miałam ani jednego dnia dla siebie.

W sierpniu zaczęłam mieć problemy ze snem. Budziłam się w środku nocy z poczuciem winy — może jestem złą matką? Może powinnam była powiedzieć „nie”? Ale jak można odmówić własnym dzieciom?

Któregoś dnia zadzwoniła do mnie Basia i powiedziała: „Haniu, musisz pomyśleć o sobie. Twoje dzieci są dorosłe. Ty też masz prawo do odpoczynku”. Te słowa długo dźwięczały mi w głowie.

Pod koniec wakacji synowa zadzwoniła i zapytała: „Mamo, czy mogłabyś zostać z dziećmi jeszcze we wrześniu? Mamy trudny okres w pracy…” Poczułam gulę w gardle. Chciałam powiedzieć „tak”, ale coś we mnie pękło.

— Przepraszam, ale nie mogę — odpowiedziałam drżącym głosem. — Potrzebuję trochę czasu dla siebie.

W słuchawce zapadła cisza. Potem usłyszałam chłodny głos synowej: „No trudno… Ale mamo, zawsze mogłaś powiedzieć nie wcześniej”.

Po tej rozmowie długo siedziałam w fotelu i patrzyłam przez okno na pusty ogród. Czułam się winna i opuszczona jednocześnie. Czy naprawdę tak trudno zrozumieć drugiego człowieka? Czy bycie babcią oznacza rezygnację z własnych potrzeb?

Dziś patrzę na zdjęcia wnuków i czuję ciepło w sercu — kocham je nad życie. Ale czy ktoś kiedyś zapyta mnie: „Mamo, a czego Ty potrzebujesz?” Czy naprawdę musimy wybierać między byciem potrzebnym a byciem szczęśliwym?

Może to jest pytanie dla nas wszystkich…