Cień Przeszłości: Historia Marty, Krzysztofa i Oliwki

— Nie żałujesz? — zapytał Krzysztof, przytulając mnie mocno do siebie. Jego głos był cichy, niemal szeptem, ale wyczułam w nim napięcie. Leżeliśmy na kanapie w salonie, a za ścianą spała Oliwka. To był jeden z tych wieczorów, kiedy cisza w domu wydaje się głośniejsza niż krzyk.

— Nie. A ty? — Uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich zmęczenie, ale też coś jeszcze — cień niepokoju, którego nie potrafił ukryć.

— Jestem szczęśliwy. Wiesz, kiedy przyszłaś do nas z Oliwką, od razu poczułem, że to przeznaczenie. Wszystko, co było przed tobą, prowadziło nas do tego spotkania. Po tym, jak odeszła…

Przyłożyłam palec do jego ust. Nie chciałam słyszeć tego imienia. Była jak duch w naszym domu — obecna nawet wtedy, gdy jej nie było. Anna. Pierwsza żona Krzysztofa. Matka Oliwki. Zginęła dwa lata temu w wypadku samochodowym. Od tamtej pory wszystko się zmieniło.

Kiedy poznałam Krzysztofa, byłam świeżo po rozwodzie. Mój świat rozsypał się na kawałki i nie wierzyłam, że jeszcze kiedyś będę potrafiła zaufać mężczyźnie. On też był poraniony. Spotkaliśmy się przypadkiem na warsztatach kreatywnego pisania w bibliotece miejskiej w Toruniu. Pamiętam, jak patrzył na mnie spod przymrużonych powiek, a potem zaprosił na kawę. Rozmawialiśmy godzinami o książkach, filmach i życiu. Oboje szukaliśmy czegoś więcej niż tylko rozmowy.

Pierwsze spotkanie z Oliwką było trudne. Miała wtedy sześć lat i patrzyła na mnie z nieufnością. Trzymała się blisko taty, jakby bała się, że ją zostawię tak jak jej mama. Próbowałam być delikatna, nie narzucać się. Przynosiłam jej kredki, książeczki, razem piekłyśmy ciasteczka. Ale ona długo milczała.

Pewnego dnia usłyszałam rozmowę Krzysztofa z teściową przez telefon:

— Mama mówiła, że Marta nigdy nie zastąpi Ani…

Zamarłam. Wiedziałam, że nie mogę konkurować z kimś, kto odszedł tak nagle i tragicznie. Czułam się jak intruz we własnym domu.

Z czasem zaczęliśmy tworzyć coś na kształt rodziny. Krzysztof był czuły i wyrozumiały, ale często zamykał się w sobie. Zdarzało mu się patrzeć przez okno godzinami albo znikać na długie spacery po lesie. Wiedziałam, że tęskni za Anną. Czasem miałam wrażenie, że jestem tylko cieniem jej wspomnień.

Najgorzej było podczas rodzinnych uroczystości. Na urodzinach Oliwki pojawiła się matka Krzysztofa — pani Helena. Przyniosła tort i zdjęcie Ani w ramce.

— To dla Oliwki — powiedziała chłodno, wręczając mi fotografię.

Czułam się upokorzona. Goście patrzyli na mnie z litością albo z ukrytą pogardą. Po wszystkim zamknęłam się w łazience i płakałam.

Krzysztof próbował mnie pocieszyć:

— Daj im czas… Oni też cierpią.

Ale ile czasu potrzeba, żeby zaakceptować nową osobę? Czy ja kiedykolwiek będę tu naprawdę mile widziana?

Z Oliwką bywało różnie. Czasem przychodziła do mnie w nocy i wtulała się pod kołdrę.

— Boję się ciemności — szeptała.

Gładziłam ją po włosach i opowiadałam bajki wymyślone na poczekaniu. Innym razem zamykała się w swoim pokoju i nie chciała ze mną rozmawiać.

Pewnego dnia znalazłam pod jej poduszką list do mamy:

„Mamusiu, tęsknię za Tobą. Tata mówi, że Marta jest miła, ale ja chcę Ciebie.”

Serce mi pękło. Próbowałam rozmawiać o tym z Krzysztofem, ale on tylko wzruszył ramionami:

— To minie…

Ale nie mijało.

Zaczęłam mieć koszmary. Śniło mi się, że Anna wraca i zabiera wszystko: Krzysztofa, Oliwkę, dom… Budziłam się zlana potem i długo nie mogłam zasnąć.

W pracy też nie było łatwo. Moja szefowa sugerowała, żebym brała mniej nadgodzin:

— Rodzina jest najważniejsza — mówiła z uśmiechem pełnym współczucia.

Ale ja czułam się coraz bardziej samotna.

Pewnego wieczoru Krzysztof wrócił późno do domu. Był roztrzęsiony.

— Spotkałem dziś Anię… — powiedział nagle.

Zamarłam.

— Co ty mówisz?

— Przepraszam… Chciałem powiedzieć: byłem na cmentarzu. Znowu zacząłem myśleć o tym wszystkim…

Usiadł obok mnie i ukrył twarz w dłoniach.

— Boję się, że nigdy nie będę potrafił cię pokochać tak mocno jak ją…

To bolało bardziej niż cokolwiek innego.

Przez kilka dni prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. W końcu postanowiłam wyjechać na weekend do mojej siostry do Gdańska. Potrzebowałam oddechu.

Tam, nad morzem, zrozumiałam jedno: nie mogę żyć w cieniu przeszłości Krzysztofa ani Ani. Muszę zawalczyć o siebie.

Po powrocie usiedliśmy razem przy stole.

— Krzysztofie… Jeśli mamy być rodziną, musisz pozwolić mi być sobą. Nie jestem Anią i nigdy nią nie będę.

Spojrzał na mnie długo i ciężko westchnął.

— Wiem… Przepraszam cię za wszystko.

Od tamtej pory zaczęliśmy budować nasze życie od nowa — powoli, krok po kroku. Zaczęliśmy chodzić razem na terapię rodziną. Oliwka coraz częściej przychodziła do mnie po radę albo po prostu się przytulić.

Nie było łatwo — czasem wracały stare lęki i zazdrość o przeszłość Krzysztofa. Ale nauczyliśmy się rozmawiać o tym otwarcie.

Dziś wiem jedno: każda rodzina ma swoje cienie i blizny. Najważniejsze to nie udawać kogoś innego i pozwolić sobie na bycie niedoskonałym.

Czy można naprawdę pokochać kogoś na nowo po wielkiej stracie? Czy da się pogodzić przeszłość z teraźniejszością? Może właśnie to jest prawdziwa odwaga — kochać mimo wszystko.