Czy naprawdę jesteśmy rodziną tylko wtedy, gdy chodzi o pieniądze?
– No przecież jesteś częścią rodziny, więc twoje pieniądze to nasze pieniądze – powiedziała teściowa, patrząc mi prosto w oczy. Jej głos był spokojny, ale w spojrzeniu czaiła się niecierpliwość. Siedzieliśmy przy kuchennym stole, a ja czułam, jak moje serce bije coraz szybciej. Chciałam odpowiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.
To był zwykły poniedziałek, ale od rana czułam napięcie. Odkąd miesiąc temu sprzedaliśmy mieszkanie po babci, atmosfera w rodzinie była gęsta jak śmietana. Mieszkanie odziedziczyłam wraz z mężem, jego siostrą i kuzynem. Wszyscy zgodziliśmy się sprzedać je i podzielić pieniądze po równo, żeby uniknąć kłótni. Ale jak się okazało, nie da się uniknąć konfliktów, gdy w grę wchodzą duże sumy.
Mój mąż, Tomek, próbował rozładować sytuację żartem:
– Mamo, przecież to nie tak, że wygraliśmy w totka. Każdy dostał swoją część i tyle.
Ale jego matka nie dała się zbić z tropu.
– Ty zawsze jesteś taki naiwny! – syknęła. – A ty, Magda – zwróciła się do mnie – powinnaś pamiętać, komu zawdzięczasz to wszystko. Gdyby nie nasza rodzina, nie miałabyś nawet gdzie mieszkać!
Poczułam ukłucie żalu. Przecież przez ostatnie lata to ja opiekowałam się babcią Tomka. To ja jeździłam do niej z zakupami, gotowałam obiady i sprzątałam mieszkanie. Kiedy zmarła, byłam przy niej. Ale teraz nikt o tym nie pamiętał.
– Mamo, proszę cię… – zaczął Tomek, ale przerwała mu gwałtownie:
– Nie będę słuchać! Magda powinna oddać nam swoją część. Przecież jesteśmy rodziną!
Wstałam od stołu i wyszłam na balkon. Potrzebowałam chwili dla siebie. W głowie kłębiły mi się myśli: czy naprawdę jestem tylko dodatkiem do tej rodziny? Czy moje uczucia i poświęcenie nic nie znaczą wobec pieniędzy?
Przez kolejne dni atmosfera była napięta. Teściowa dzwoniła codziennie, wypominając mi każdy grosz. Siostra Tomka zaczęła rozpuszczać plotki wśród znajomych, że „Magda zgarnęła wszystko dla siebie”. Nawet kuzyn przestał się odzywać.
Pewnego wieczoru Tomek wrócił z pracy wyjątkowo przybity.
– Magda… Mama była dziś u mnie w biurze. Powiedziała szefowi, że jestem złodziejem i że razem z tobą okradliśmy rodzinę.
Zamarłam. To już nie była zwykła kłótnia o pieniądze – to była otwarta wojna.
Próbowałam rozmawiać z teściową:
– Pani Zofio, proszę… Przecież to nie tak miało być. Chciałam tylko spokoju i uczciwego podziału.
Ale ona patrzyła na mnie z pogardą:
– Spokój? Uczciwość? Ty nawet nie wiesz, co to znaczy być rodziną!
Zaczęłam unikać spotkań rodzinnych. W pracy byłam rozkojarzona, w domu płakałam po nocach. Tomek próbował mnie pocieszać, ale widziałam, że sam jest na skraju wytrzymałości.
Któregoś dnia zadzwoniła do mnie mama:
– Magda, kochanie… Słyszałam od sąsiadki, że twoja teściowa opowiada niestworzone rzeczy o waszej rodzinie. Może powinnaś na razie wyjechać?
Poczułam ulgę i smutek jednocześnie. Czy naprawdę muszę uciekać przed własną rodziną?
Zdecydowaliśmy się z Tomkiem na kilka dni wyjechać do mojej mamy na wieś. Tam mogłam wreszcie odetchnąć. Spacerując po polach, zastanawiałam się nad wszystkim od początku: czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy powinnam była oddać teściowej swoje pieniądze? Ale przecież to nie byłoby sprawiedliwe.
Po powrocie do miasta czekała na nas kolejna niespodzianka – list od prawnika. Teściowa postanowiła wytoczyć nam sprawę o „nieuczciwy podział majątku”. Serce mi zamarło.
Tomek był wściekły:
– To już przesada! Nie pozwolę jej zniszczyć naszego życia!
Ale ja czułam tylko pustkę i bezsilność.
W sądzie wszystko wyszło na jaw: kto ile dostał, kto co powiedział i kto naprawdę opiekował się babcią przez ostatnie lata. Sędzia był bezlitosny dla teściowej:
– Nie ma podstaw do roszczeń. Podział był zgodny z prawem i wolą spadkodawcy.
Wyszliśmy z sądu wyczerpani psychicznie i fizycznie. Teściowa nie odezwała się do nas przez kilka miesięcy. Rodzina podzieliła się na dwa obozy – jedni stali po naszej stronie, inni po stronie teściowej.
Dziś minął już rok od tamtych wydarzeń. Nadal czuję ból i żal, ale też ulgę – wiem, że postąpiłam uczciwie wobec siebie i babci Tomka. Zastanawiam się jednak: czy pieniądze zawsze muszą niszczyć to, co najważniejsze? Czy rodzina naprawdę jest rodziną tylko wtedy, gdy chodzi o podział majątku?
Czasem patrzę na Tomka i widzę w jego oczach smutek pomieszany z nadzieją. Może kiedyś uda nam się odbudować zaufanie w rodzinie… Ale czy to jeszcze możliwe?