Dlaczego zawsze to ja muszę ustępować? – Historia młodej matki z Poznania

– Dlaczego zawsze to ja muszę ustępować? – wykrzyczałam w końcu, czując jak łzy napływają mi do oczu. Stałam w kuchni, trzymając w ramionach płaczącego Antosia, a naprzeciwko mnie stała teściowa, pani Halina, z tym swoim chłodnym spojrzeniem i wiecznie zaciśniętymi ustami.

– Bo jesteś matką, Marto. Matka powinna być silna – odpowiedziała, jakby to wszystko tłumaczyło.

Zawsze byłam silna. Tak przynajmniej myślałam. Kiedy miałam dwadzieścia lat, przeprowadziłam się do Poznania na studia. Sama wynajmowałam kawalerkę, sama płaciłam rachunki, sama radziłam sobie z życiem. Poznałam Pawła na trzecim roku. Był czuły, opiekuńczy, miał ten uśmiech, który rozbrajał nawet najbardziej ponury dzień. Myślałam, że razem możemy wszystko.

Kiedy zaszłam w ciążę, Paweł był szczęśliwy. Przynajmniej tak mówił. Plany, marzenia, wspólne zakupy do pokoiku dziecięcego – wszystko wydawało się takie realne i piękne. Ale potem przyszła codzienność. Hormony, zmęczenie, nieprzespane noce. Paweł coraz częściej wracał późno z pracy, coraz mniej rozmawialiśmy. Aż pewnego dnia po prostu powiedział: „Nie wiem, czy dam radę. Muszę odpocząć”. I wyszedł.

Zostałam sama z Antosiem i z jego płaczem, który rozdzierał ciszę mieszkania każdej nocy. Wtedy pojawiła się pani Halina – teściowa, która od początku nie była zachwycona moją osobą. „Marta, dziecko powinno spać w swoim łóżeczku”, „Marta, nie powinnaś tyle płakać przy dziecku”, „Marta, musisz być silniejsza”. Czułam się jak uczennica na egzaminie, który zawsze oblewam.

Najgorsze było to, że nawet moja najlepsza przyjaciółka Anka zaczęła mnie unikać. „Może przesadzasz?” – powiedziała mi kiedyś przez telefon. – „Paweł też ma prawo być zmęczony”. Poczułam się zdradzona przez wszystkich.

Pewnego wieczoru siedziałam na podłodze w łazience, Antoś spał w końcu po kilku godzinach płaczu. Wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze i nie poznawałam tej kobiety z podkrążonymi oczami i rozczochranymi włosami. Gdzie podziała się Marta, która miała plany i marzenia? Czy naprawdę wszystko robię źle?

Następnego dnia teściowa przyszła jak zwykle bez zapowiedzi. Zaczęła przestawiać rzeczy w kuchni i narzekać na bałagan. W końcu nie wytrzymałam:

– Proszę przestać! To moje mieszkanie! – krzyknęłam.

Pani Halina spojrzała na mnie zaskoczona.

– Chcę tylko pomóc.

– Ale ja nie chcę takiej pomocy! – głos mi się załamał.

Wybiegła obrażona, trzaskając drzwiami. Przez chwilę poczułam ulgę… ale potem przyszło poczucie winy. Może rzeczywiście jestem niewdzięczna? Może powinnam być bardziej wdzięczna za każdą pomoc?

Wieczorem zadzwoniła Anka.

– Słyszałam od Haliny, że byłaś dla niej niemiła – zaczęła bez przywitania.

– Anka, ja już nie daję rady… – wyszeptałam.

– Może powinnaś pójść do psychologa? – zaproponowała chłodno.

Znowu to samo: to ja mam problem, to ja muszę się zmienić.

Przez kolejne dni czułam się coraz bardziej samotna. Paweł dzwonił tylko raz w tygodniu, żeby zapytać o Antosia. Teściowa przestała przychodzić, a Anka nie odbierała moich telefonów.

Któregoś dnia Antoś dostał gorączki. Było już późno wieczorem, a ja spanikowałam. Zadzwoniłam do Pawła – nie odebrał. Zadzwoniłam do Anki – cisza. W końcu zadzwoniłam do pani Haliny.

– Proszę pani… Antoś ma gorączkę… Nie wiem co robić…

Przyjechała po dwudziestu minutach. Bez słowa podała mi termometr i syrop przeciwgorączkowy.

– Musisz nauczyć się prosić o pomoc – powiedziała cicho.

Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam w jej oczach coś innego niż chłód – może troskę? Może zrozumienie?

Po tej nocy zaczęłyśmy rozmawiać inaczej. Ja nauczyłam się mówić „nie”, ona nauczyła się pytać „czy mogę pomóc?”. Z Anką długo nie rozmawiałyśmy, aż pewnego dnia przyszła do mnie z ciastem i łzami w oczach.

– Przepraszam… Nie wiedziałam jak ci pomóc…

Usiadłyśmy razem na kanapie i przez godzinę płakałyśmy obie.

Dziś wiem jedno: czasem trzeba upaść bardzo nisko, żeby nauczyć się prosić o pomoc i stawiać granice. Ale czy naprawdę zawsze to ja muszę ustępować? Czy kobieta-matka naprawdę musi być silna za wszystkich?

Może warto czasem pozwolić sobie na słabość i poprosić o wsparcie? Co wy o tym myślicie?