„Dopóki wnuk był mały i nie chodził do szkoły, synowa traktowała mnie bardzo dobrze”: Teraz już nie potrzebuje mojej pomocy
Kiedy mój wnuk, Jasio, był jeszcze mały, byłam dla nich jak anioł stróż. Synowa, Ania, zawsze mówiła do mnie „mamo” i podkreślała, jak bardzo ceni moją pomoc. „Jest Pani wspaniałą osobą,” powtarzała z uśmiechem, kiedy przychodziłam, by zająć się Jasiem. Czułam się potrzebna i kochana. Każdego dnia spędzałam z nim czas, bawiąc się, czytając książki i ucząc go nowych rzeczy. Byłam tam, kiedy stawiał pierwsze kroki i wypowiadał pierwsze słowa.
Jednak wszystko zmieniło się, kiedy Jasio poszedł do szkoły. Nagle moja pomoc przestała być potrzebna. Ania zaczęła zachowywać się inaczej. Zamiast ciepłych słów i uśmiechów, pojawiły się chłodne spojrzenia i oschłe odpowiedzi.
Pewnego dnia postanowiłam porozmawiać z nią o tym, co się dzieje.
-
Aniu, czy coś się stało? – zapytałam delikatnie, kiedy przyszłam odwiedzić Jasia.
-
Nic się nie stało – odpowiedziała krótko, nawet na mnie nie patrząc.
-
Czuję, że coś jest nie tak. Czy zrobiłam coś, co cię uraziło? – próbowałam dowiedzieć się więcej.
-
Po prostu teraz radzimy sobie sami – odparła sucho. – Nie potrzebujemy już twojej pomocy.
Te słowa były jak cios w serce. Przez chwilę stałam w milczeniu, próbując zrozumieć, co się stało. Czy naprawdę byłam dla nich tylko wtedy ważna, kiedy potrzebowali mojej pomocy?
Kilka dni później postanowiłam spróbować jeszcze raz. Przyniosłam Jasiowi jego ulubione ciastka i zapukałam do drzwi.
-
Dzień dobry, Aniu. Przyniosłam Jasiowi ciastka – powiedziałam z nadzieją w głosie.
-
Nie trzeba było – odpowiedziała chłodno. – Jasio jest teraz zajęty.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Jeszcze niedawno Ania była taka serdeczna i wdzięczna za każdą pomoc. Teraz czułam się jak intruz we własnej rodzinie.
-
Aniu, dlaczego tak mnie traktujesz? – zapytałam z rozpaczą.
-
Bo teraz radzimy sobie sami – odpowiedziała ostro. – Nie potrzebujemy już twojej pomocy.
Łzy napłynęły mi do oczu. Czułam się odrzucona i niepotrzebna. Wróciłam do domu z ciężkim sercem.
Od tamtej pory Ania coraz częściej podnosiła na mnie głos. Każda próba kontaktu z Jasiem kończyła się kłótnią. Nawet mój syn, Marek, wydawał się być bezradny wobec tej sytuacji.
-
Mamo, może po prostu daj im trochę czasu – próbował mnie pocieszyć.
-
Ale ja chcę tylko widzieć mojego wnuka – odpowiedziałam ze łzami w oczach.
Czas mijał, a sytuacja nie poprawiała się. Ania coraz bardziej izolowała mnie od Jasia. Nawet na jego urodziny nie zostałam zaproszona.
Pewnego dnia postanowiłam spróbować jeszcze raz. Zadzwoniłam do Ani.
-
Aniu, chciałabym zobaczyć Jasia. Tęsknię za nim – powiedziałam z nadzieją.
-
Nie teraz – odpowiedziała krótko i rozłączyła się.
Czułam, że tracę kontakt z wnukiem. Każdego dnia modliłam się o to, żeby sytuacja się poprawiła, ale nic się nie zmieniało.
Teraz siedzę samotnie w domu, wspominając te piękne chwile spędzone z Jasiem. Czasem zastanawiam się, co zrobiłam źle. Czy naprawdę byłam dla nich tylko wtedy ważna, kiedy potrzebowali mojej pomocy?
odrzucenie, rodzina, wnuk, synowa, pomoc, zmiana zachowania