Dzień, w którym wszystko się zawaliło – Moja historia z Warszawy, której nie zapomnę

– Mamo, odbierz! – krzyczała Zosia zza drzwi łazienki, a ja z pianą na włosach i ręcznikiem na ramionach rzuciłam się do telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się numer szpitala. W jednej sekundzie serce podeszło mi do gardła.

– Dzień dobry, tu oddział ratunkowy Szpitala Bródnowskiego. Czy rozmawiam z panią Anną Nowak?

– Tak, to ja…

– Pani mąż, pan Michał Nowak, miał wypadek samochodowy. Prosimy o pilny przyjazd.

Nie pamiętam, jak ubrałam się i wybiegałam z mieszkania. Zosia została z sąsiadką, a ja wsiadłam do taksówki, czując jak świat wiruje mi przed oczami. Po drodze powtarzałam w myślach: „To tylko stłuczka, pewnie nic poważnego”. Ale kiedy zobaczyłam Michała na szpitalnym łóżku, z bandażem na głowie i kroplówką w ręce, poczułam jakby ktoś wyrwał mi serce.

– Aniu… – wyszeptał ledwo słyszalnie. – Przepraszam…

Chciałam go przytulić, ale lekarz poprosił mnie na korytarz.

– Pani mąż miał dużo szczęścia. Ale… czy wiedziała pani, że nie był sam w samochodzie?

Zamarłam. – Nie… A kto z nim był?

Lekarz spojrzał na mnie z dziwnym współczuciem. – Kobieta. Młoda kobieta. Niestety, ona jest w ciężkim stanie.

Wróciłam do sali Michała. Patrzył na mnie błagalnie.

– Aniu… muszę ci coś powiedzieć…

Ale zanim zdążył dokończyć, do sali wbiegła kobieta w średnim wieku. – Michał! Co ty najlepszego zrobiłeś?!

To była jego matka, teściowa, która nigdy mnie nie akceptowała. Spojrzała na mnie z pogardą.

– Widzisz, do czego doprowadziłaś? Gdybyś była lepszą żoną, nie szukałby pocieszenia gdzie indziej!

Poczułam, jak nogi uginają się pode mną. Wyszłam na korytarz i usiadłam na zimnej ławce. W głowie dudniło mi jedno pytanie: „Kim była ta kobieta?”

Następnego dnia przyszła policja. Okazało się, że pasażerką była Paulina – koleżanka Michała z pracy. Zawsze wydawała mi się sympatyczna, czasem nawet przychodziła do nas na kawę. Nigdy nie podejrzewałam…

Wieczorem Michał przyznał się do wszystkiego. – Aniu… Paulina jest ze mną od roku. Chciałem ci powiedzieć, ale bałem się stracić ciebie i Zosię.

W jednej chwili wszystko we mnie pękło. Przez lata ufałam mu bezgranicznie. Przypomniałam sobie wszystkie te wieczory, kiedy wracał późno z pracy, wszystkie służbowe wyjazdy…

– Jak mogłeś? – wyszeptałam przez łzy. – Jak mogłeś mi to zrobić? Naszej córce?

Michał płakał. – Nie wiem… Przepraszam…

Wróciłam do domu sama. Zosia patrzyła na mnie wielkimi oczami.

– Mamusiu, gdzie tata?

– Tata musi zostać w szpitalu, kochanie.

Przez kolejne dni żyłam jak w transie. Teściowa dzwoniła codziennie, obwiniając mnie o wszystko. Moja mama próbowała mnie pocieszać:

– Aniu, musisz być silna dla Zosi.

Ale jak być silną, kiedy cały świat wali ci się na głowę?

Po tygodniu Paulina zmarła. Michał był zdruzgotany. Nie potrafiłam go już pocieszyć. Czułam tylko pustkę i gniew.

Pewnego wieczoru usiadłam z Zosią przy stole.

– Mamusiu, dlaczego płaczesz?

– Bo czasem dorośli też mają złamane serca.

Zosia przytuliła mnie mocno.

W pracy udawałam, że wszystko jest w porządku. Ale koleżanki szeptały za moimi plecami:

– Słyszałaś? Jej mąż miał romans z tą Pauliną…

Czułam się upokorzona i samotna jak nigdy wcześniej.

Michał wrócił do domu po miesiącu rehabilitacji. Próbował naprawić nasze małżeństwo.

– Aniu, błagam cię… Daj mi jeszcze jedną szansę.

Ale ja już nie potrafiłam mu zaufać.

Teściowa przyszła pewnego dnia i zaczęła krzyczeć:

– Rozbijesz rodzinę przez swoją dumę! Myślisz tylko o sobie!

Nie wytrzymałam.

– To nie ja zdradziłam! To nie ja kłamałam przez rok!

Wybiegła z płaczem.

Zosia coraz częściej pytała o tatę i Paulinę. Musiałam jej tłumaczyć rzeczy, których sama nie rozumiałam.

Minęły miesiące. Zdecydowałam się na rozwód. Michał próbował walczyć o naszą rodzinę, ale wiedziałam, że już nic nie będzie takie samo.

Dziś jestem sama z Zosią. Czasem czuję ulgę, czasem żal i pustkę. Najtrudniejsze są wieczory, kiedy Zosia zasypia i zostaję sama ze swoimi myślami.

Czy można jeszcze komuś zaufać? Czy po takim upokorzeniu można jeszcze wierzyć w miłość? Może wy mi powiecie…