Dziesięć lat ciszy: Gdy Szymon wrócił, mój świat znów runął

– Co ty tu robisz? – mój głos drżał bardziej niż szyby pod naporem wichury. Stał w progu, przemoczony do suchej nitki, z oczami, które kiedyś znałam na pamięć. Szymon. Mój mąż. Ten sam, który dziesięć lat temu wyszedł z domu i nie wrócił. Ten sam, którego szukałam w snach i przeklinałam w bezsenne noce.

Nie mogłam uwierzyć. Przez chwilę miałam ochotę zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Stałam jak sparaliżowana, a on tylko patrzył na mnie z tym swoim dawnym smutkiem.

– Wiem, że nie mam prawa… – zaczął cicho. – Ale musiałem cię zobaczyć.

W głowie miałam tysiąc pytań i żadnej odpowiedzi. Przez te lata nauczyłam się żyć bez niego. Zbudowałam wszystko od nowa: dom, pracę, relacje z córką, która miała wtedy ledwie pięć lat. Ola przez lata pytała o tatę, a ja wymyślałam bajki o dalekich podróżach i ważnych sprawach. W końcu przestała pytać.

– Mama? – Ola stanęła na schodach, zaspana i zdezorientowana. Miała już piętnaście lat i była do niego podobna bardziej, niż chciałam przyznać. Szymon spojrzał na nią tak, jakby zobaczył ducha.

– Olu… – wyszeptał.

Ola patrzyła na niego przez chwilę w milczeniu, po czym odwróciła się i zamknęła w swoim pokoju. Usłyszałam trzask drzwi i poczułam, jak coś we mnie pęka.

– Nie powinieneś tu być – powiedziałam cicho. – Nie po tym wszystkim.

Szymon spuścił głowę. Przez chwilę słyszeliśmy tylko szum deszczu i bicie mojego serca.

– Przepraszam – powiedział w końcu. – Wiem, że nie mogę cofnąć czasu. Ale musisz wiedzieć…

Przerwałam mu gestem ręki.

– Nie chcę słuchać twoich wyjaśnień. Dziesięć lat! Dziesięć lat ciszy! Nawet nie wiem, czy żyjesz, czy nie! Myślisz, że możesz tak po prostu wrócić?

Widziałam łzy w jego oczach. Kiedyś by mnie to wzruszyło. Teraz czułam tylko gniew i zmęczenie.

– Proszę… Pozwól mi chociaż porozmawiać z Olą – poprosił błagalnie.

– To nie jest takie proste – odpowiedziałam twardo. – Dla niej jesteś obcym człowiekiem.

Szymon usiadł na schodku przed domem. Wyglądał na starszego niż pamiętałam, jakby te lata odcisnęły na nim swoje piętno bardziej niż na mnie.

– Musiałem wyjechać – zaczął po chwili. – Wpakowałem się w długi… grożono mi… Myślałem, że jeśli zniknę, ochronię was.

Poczułam falę goryczy. Tyle lat samotności, tyle łez i nieprzespanych nocy – wszystko przez jego decyzję podjętą bez słowa wyjaśnienia.

– A może po prostu uciekłeś? – rzuciłam z wyrzutem. – Zostawiłeś mnie samą z dzieckiem i problemami!

Szymon spuścił głowę jeszcze niżej.

– Może tak… Może byłem tchórzem…

Przez chwilę milczeliśmy oboje. W końcu zebrałam się w sobie.

– Nie wiem, czego oczekujesz. Że przyjmę cię z powrotem? Że Ola rzuci ci się na szyję?

– Nie… Chciałem tylko spróbować naprawić to, co zepsułem.

Wtedy usłyszałam ciche kroki na schodach. Ola stała w drzwiach swojego pokoju, blada jak ściana.

– Chcesz naprawić? – zapytała cicho. – A jak zamierzasz naprawić dziesięć lat mojego życia bez ojca?

Szymon spojrzał na nią bezradnie.

– Nie wiem… Ale chcę spróbować. Jeśli mi pozwolisz.

Ola patrzyła na niego długo, po czym zamknęła drzwi jeszcze mocniej niż wcześniej.

Zostaliśmy sami w korytarzu pełnym wspomnień i żalu.

Przez kolejne dni Szymon próbował rozmawiać z Olą, ale ona unikała go jak ognia. Ja sama nie wiedziałam, co czuję: gniew mieszał się ze współczuciem, żal z ulgą, że jednak żyje. Sąsiedzi zaczęli szeptać za plecami; mama zadzwoniła z pytaniem, czy „ten drań naprawdę wrócił”.

Wieczorami siedziałam sama w kuchni i patrzyłam na stare zdjęcia. Przypominałam sobie nasze początki: pierwsze mieszkanie na Pradze, śmiech przy taniej kawie, narodziny Oli… I ten dzień, kiedy wszystko się rozpadło.

Pewnego wieczoru Szymon zaproponował spacer nad Wisłą. Zgodziłam się tylko dlatego, że chciałam usłyszeć całą prawdę.

– Bałem się wtedy wszystkiego – wyznał. – Długów, ludzi, siebie samego… Myślałem, że jeśli odejdę, uratuję was przed tym wszystkim.

– Ale nas nie uratowałeś – odpowiedziałam gorzko. – Zostawiłeś nas samych z problemami i samotnością.

Szymon milczał długo.

– Wiem… I będę to nosił do końca życia.

Wróciliśmy do domu w milczeniu. Ola siedziała przy stole z zeszytem do matematyki. Spojrzała na mnie pytająco.

– Chcesz porozmawiać? – zapytałam cicho.

Pokręciła głową i zamknęła się w pokoju.

Minęły tygodnie zanim Ola zgodziła się usiąść z nami przy jednym stole. Rozmowa była sztywna i pełna niedopowiedzeń. Szymon próbował opowiadać o swoim życiu za granicą, o pracy na budowie w Niemczech, o samotności i tęsknocie za nami. Ola słuchała bez słowa, a potem wyszła bez pożegnania.

Nie wiem jeszcze, czy kiedykolwiek mu wybaczę. Nie wiem nawet, czy powinnam próbować budować coś od nowa po tylu latach ciszy i bólu. Ale wiem jedno: przeszłość zawsze wraca wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy.

Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę przebaczyć zdradę? Czy da się odbudować rodzinę po tylu latach kłamstw i milczenia? Co wy byście zrobili na moim miejscu?