Idźcie, a ja was dogonię – Historia o rodzinnych sekretach i rozczarowaniach

„Idźcie już, a ja dojadę później” – usłyszałam w słuchawce głos mojego męża. Stałam przy kuchennym zlewie, ścierka w dłoniach była już zupełnie mokra od nerwowego ściskania. Palce mi drżały. To miał być wyjątkowy dzień – pierwszy dzień szkoły naszego syna, Michała. Dzień, który planowaliśmy od miesięcy. A on… On był na działce. W dniu, gdy nasz syn pierwszy raz idzie do szkoły.

– Gdzie jesteś? – spytałam, próbując ukryć drżenie głosu.
– Na działce. Mama poprosiła, żebym ją podwiózł – odpowiedział zbyt szybko, zbyt pewnie.

Wiedziałam, że kłamie. Znałam go już tyle lat, że wyczuwałam każdą fałszywą nutę w jego głosie. Ale nie miałam siły na kolejną kłótnię. Michał już czekał w przedpokoju, ubrany w nowy granatowy garniturek, z tornistrem większym od siebie. Patrzył na mnie wielkimi oczami pełnymi nadziei i niepokoju.

– Mama, tata przyjedzie? – zapytał cicho.
– Tak, kochanie. Powiedział, że dojedzie później – odpowiedziałam, choć sama nie wierzyłam w te słowa.

Wyszliśmy z domu w milczeniu. Sąsiedzi uśmiechali się do nas życzliwie, nieświadomi burzy, która szalała we mnie. Michał ściskał moją dłoń tak mocno, że aż bolało. Przed szkołą tłum rodziców i dzieci. Wszyscy razem, wszyscy szczęśliwi. Tylko my byliśmy inni – niepełni.

W klasie Michał usiadł w pierwszej ławce. Rozglądał się nerwowo, co chwilę spoglądając na drzwi. Ja stałam pod ścianą, próbując nie płakać. W końcu zadzwonił telefon.

– Jadwiga? – głos teściowej był chłodny jak lód. – Wiesz może, gdzie jest Tomek? Miał być u mnie rano, ale nie przyjechał.

Serce mi zamarło. Więc nawet nie był u matki…

Zadzwoniłam do niego jeszcze raz. Nie odebrał. Potem jeszcze raz i jeszcze… W końcu napisał SMS: „Nie mogę teraz rozmawiać”.

Wróciłam do domu sama. Michał został na świetlicy, bo musiałam iść do pracy. Przez cały dzień myślałam tylko o jednym – gdzie on jest? Z kim? Dlaczego właśnie dziś?

Wieczorem wrócił do domu jak gdyby nigdy nic.

– Co się stało? – zapytałam cicho.
– Miałem sprawy do załatwienia – rzucił krótko i poszedł pod prysznic.

Nie wytrzymałam.

– Tomek! To był pierwszy dzień szkoły Michała! Nawet nie zadzwoniłeś! Nawet nie zapytałeś!
– Przesadzasz. Przecież to tylko pierwszy dzień. Będą jeszcze inne.

Poczułam, jak coś we mnie pęka. Przez kolejne dni unikaliśmy się nawzajem. Michał coraz częściej pytał o tatę, coraz częściej widziałam smutek w jego oczach.

Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę Tomka przez telefon. Szeptał coś do słuchawki, śmiał się cicho. Kiedy wszedł do kuchni i zobaczył mnie przy stole, zamilkł natychmiast.

– Z kim rozmawiałeś? – zapytałam spokojnie.
– Z pracy – odpowiedział bez mrugnięcia okiem.

Ale ja już wiedziałam. Zaczęłam szukać dowodów. Znalazłam wiadomości na jego telefonie – pełne czułości SMS-y od kobiety o imieniu Karolina. Wszystko stało się jasne.

Przez kilka tygodni żyliśmy jak obcy pod jednym dachem. Tomek coraz częściej znikał z domu, coraz rzadziej rozmawiał ze mną czy z Michałem. Ja próbowałam być silna dla syna, ale nocami płakałam w poduszkę.

W końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam mu wszystko prosto w oczy.

– Wiem o Karolinie. Wiem, że mnie zdradzasz.

Nie zaprzeczył. Po prostu spojrzał na mnie smutno i powiedział:

– Przepraszam, Jadwiga. Nie wiem, kiedy to się stało…

Zdecydowałam się na rozwód. Najtrudniej było powiedzieć o wszystkim Michałowi.

– Mama i tata nie będą już razem – powiedziałam mu pewnego wieczoru.
– To przez to, że tata nie przyszedł do szkoły? – zapytał cicho.
– Nie, kochanie… To nie twoja wina.

Dziś minęły dwa lata od tamtego dnia. Michał dorasta szybciej niż bym chciała. Czasem widuję Tomka na ulicy z Karoliną i ich nowym dzieckiem. Czuję wtedy ból i żal, ale też ulgę – bo wiem, że już nigdy nie pozwolę nikomu odebrać mi poczucia własnej wartości.

Często wracam myślami do tamtego poranka przy kuchennym zlewie. Czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy powinnam była walczyć bardziej? A może czasem trzeba po prostu pozwolić odejść temu, kto już dawno odszedł sercem?