Kiedy babcia nie potrafi pokochać wnuka: Historia o rozczarowaniu, które niszczy rodzinę

– To chłopiec? – głos mojej mamy przeszył ciszę jak nóż. Stałem w szpitalnym korytarzu, trzymając w ramionach mojego nowo narodzonego syna, Adasia. Byłem zmęczony, szczęśliwy i przerażony jednocześnie. Moja żona, Kasia, spała wyczerpana po porodzie. Mama patrzyła na mnie z wyrazem twarzy, którego nie rozumiałem – mieszanka zawodu i gniewu.

– Tak, mamo. Adaś jest zdrowy, waży trzy i pół kilo. Kasia czuje się dobrze… – próbowałem się uśmiechnąć, ale jej mina nie zmieniała się ani na chwilę.

– Mówiłam ci przecież, Michał, że marzę o wnuczce. – Jej głos był cichy, ale stanowczy. – W naszej rodzinie od pokoleń rodziły się dziewczynki. Myślałam, że tym razem też tak będzie.

Zamarłem. Przez chwilę nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Zawsze wiedziałem, że mama ma swoje oczekiwania, ale nigdy nie sądziłem, że aż tak bardzo ją to zaboli. Przecież to nie ja decydowałem o płci dziecka! Poczułem narastającą złość i bezradność.

– Mamo, przecież to nie ma znaczenia… Adaś jest twoim wnukiem. – Mój głos zadrżał.

Mama spojrzała na mnie chłodno. – To nie to samo. Dziewczynka byłaby taka słodka… Mogłabym ją ubierać w sukienki, zaplatać warkoczyki. Chłopcy są tacy… obcy.

Wróciłem do domu z ciężkim sercem. Kasia zauważyła od razu, że coś jest nie tak.

– Co się stało? – zapytała cicho, głaszcząc Adasia po główce.

– Mama… jest rozczarowana. Chciała dziewczynkę. – Ledwo powstrzymałem łzy.

Kasia westchnęła głęboko. – Wiedziałam, że może być trudno, ale nie sądziłam, że aż tak.

Przez kolejne tygodnie mama prawie nie odwiedzała nas w domu. Gdy już przychodziła, patrzyła na Adasia z dystansem. Nie chciała go brać na ręce, nie uśmiechała się do niego tak jak do dzieci mojej siostry – Hani i Julki. One były jej oczkiem w głowie. Adaś był dla niej kimś obcym.

Pewnego dnia podczas rodzinnego obiadu sytuacja wymknęła się spod kontroli. Siedzieliśmy przy stole: ja, Kasia, Adaś w foteliku, moja siostra Magda z mężem i ich dwie córki oraz mama.

– Julka dostała dzisiaj szóstkę z matematyki! – pochwaliła się Magda.

– Widzisz, Michał? Dziewczynki są takie zdolne i grzeczne – powiedziała mama z uśmiechem. – A chłopcy? Tylko bałaganią i rozrabiają.

Poczułem, jak krew napływa mi do twarzy.

– Mamo! Adaś ma dopiero trzy miesiące! Nawet nie potrafi jeszcze samodzielnie siedzieć! – wybuchłem.

Wszyscy zamilkli. Magda spojrzała na mnie ze współczuciem.

– Może powinniście spróbować jeszcze raz? Może następnym razem będzie dziewczynka? – rzuciła mama beztrosko.

Kasia wybiegła z pokoju ze łzami w oczach. Pobiegłem za nią do sypialni.

– Nie dam rady tak żyć – szlochała. – Czuję się winna, jakbyśmy zawiedli twoją mamę tylko dlatego, że urodził się chłopiec!

Przytuliłem ją mocno. – To nie twoja wina. Ani moja. To ona ma problem.

Od tamtej pory zaczęliśmy ograniczać kontakty z mamą. Każda rozmowa kończyła się kłótnią albo milczeniem pełnym żalu. Adaś rósł szybko, był pogodnym dzieckiem. Ale za każdym razem, gdy widziałem go bawiącego się samemu w pokoju, czułem ukłucie smutku – bo wiedziałem, że brakuje mu babci.

Minęły dwa lata. Mama coraz rzadziej dzwoniła. Gdy spotykaliśmy się na święta, skupiała się na wnuczkach Magdy. Adaś był dla niej niemal niewidzialny.

Pewnego dnia zadzwonił telefon.

– Michał? – głos mamy był słaby i drżący. – Czy mogę przyjść? Chciałabym zobaczyć Adasia…

Zgodziłem się niechętnie. Przyszła z torbą pełną prezentów dla Julki i Hani. Dla Adasia miała tylko pluszowego misia.

– Adaśku, chodź do babci – powiedziała sztywno.

Mój syn spojrzał na nią nieufnie i schował się za moimi nogami.

Mama westchnęła ciężko i usiadła na kanapie.

– Wiesz… zawsze marzyłam o wnuczce – zaczęła cicho. – Ale widzę, że przez moje oczekiwania straciłam coś ważnego. Może już za późno?

Nie odpowiedziałem od razu. Patrzyłem na Adasia bawiącego się samotnie na dywanie.

– To ty musisz zdecydować, mamo – powiedziałem w końcu. – On jest twoim wnukiem i zasługuje na miłość tak samo jak dziewczynki.

Mama spuściła głowę i wyszła bez słowa.

Dziś mija kolejny rok od tamtego dnia. Mama czasem dzwoni, ale relacja już nigdy nie wróciła do normy. Adaś dorasta bez bliskości babci, a ja wciąż zadaję sobie pytanie: czy naprawdę płeć dziecka może być ważniejsza niż miłość? Czy można naprawić coś, co zostało tak głęboko zranione przez oczekiwania i rozczarowanie?

Może ktoś z was zna odpowiedź?