Kiedy przeszłość wraca: Tajemnica mojej córki i dziecko na progu
– Mamo, ktoś stoi pod drzwiami! – głos mojego męża, Andrzeja, rozbrzmiał w ciemnym korytarzu. Była druga w nocy, a burza szalała za oknem. Zeszłam na dół, serce waliło mi jak młot. Otworzyłam drzwi i… zamarłam. Na wycieraczce stała dziewczynka, może pięcioletnia, z wielkimi brązowymi oczami i mokrymi włosami przyklejonymi do policzków. W ręku ściskała kartkę.
– Kim jesteś? – zapytałam drżącym głosem.
Dziewczynka nie odpowiedziała. Tylko podała mi kartkę. Rozwinęłam ją powoli, czując jak świat zaczyna się chwiać pod moimi stopami.
„Mamo, przepraszam. Nie mogę inaczej. Proszę, zaopiekuj się nią. Kocham was. – Kasia.”
Kasia. Moja córka, która zniknęła trzy lata temu bez śladu. Przez te wszystkie lata żyliśmy w zawieszeniu – między nadzieją a rozpaczą. Policja umorzyła sprawę po roku. Sąsiedzi przestali pytać. Nawet Andrzej zaczął mówić o niej w czasie przeszłym. A teraz… wnuczka? Dziecko Kasi?
Zabrałam dziewczynkę do środka. Andrzej patrzył na mnie pytająco, ale nie miałam siły nic tłumaczyć. Umyłam ją, dałam ciepłe ubranie i posadziłam przy stole.
– Jak masz na imię? – spytałam delikatnie.
– Zosia – wyszeptała.
Zosia. Imię mojej mamy. Kasia musiała pamiętać…
Przez kolejne dni próbowałam dowiedzieć się czegokolwiek od Zosi. Ale była zamknięta w sobie, nieufna. Andrzej był wściekły.
– To nie jest normalne! – krzyczał pewnej nocy. – Kasia wrzuca nam dziecko na głowę i znika?! Co ona sobie myśli?!
Nie miałam odpowiedzi. Sama czułam się zdradzona, zagubiona, przerażona. Ale patrząc na Zosię, wiedziałam jedno: nie mogę jej zostawić.
Zaczęły się plotki. Sąsiadka, pani Jadzia, zaglądała przez płot i szeptała coś do innych kobiet na ulicy.
– To ta wnuczka tej, co uciekła z domu…
W sklepie ludzie patrzyli na mnie z litością albo z potępieniem. A ja każdego dnia próbowałam być dla Zosi matką i babcią jednocześnie.
Pewnego wieczoru Zosia podeszła do mnie z rysunkiem.
– To mama – powiedziała cicho.
Na kartce była kobieta z długimi włosami i smutnymi oczami. Obok niej dziewczynka i… mężczyzna bez twarzy.
– Kim jest ten pan? – zapytałam ostrożnie.
Zosia spuściła wzrok.
– Mama mówiła, że nie wolno mówić o tacie.
Serce mi ścisnęło. Co się wydarzyło przez te trzy lata? Dlaczego Kasia uciekła? Kim był ojciec Zosi?
Andrzej coraz częściej zamykał się w sobie. Przestał ze mną rozmawiać, unikał Zosi.
– Nie dam rady – powiedział pewnego dnia. – To wszystko mnie przerasta.
Zostaliśmy sami – ja i Zosia. Każdego dnia próbowałam zdobyć jej zaufanie. Opowiadałam jej o Kasi z czasów, gdy była mała: jak uwielbiała jeździć rowerem po parku, jak śmiała się do łez podczas rodzinnych wyjazdów nad jezioro.
Zosia zaczęła się otwierać. Pewnej nocy przyszła do mojego łóżka i wtuliła się we mnie.
– Babciu… mama wróci?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przytuliłam ją mocniej.
– Bardzo bym tego chciała, kochanie.
Wkrótce odezwał się do mnie telefon z nieznanego numeru. Odebrałam drżącą ręką.
– Mamo…
To był głos Kasi. Drżał ze strachu i bólu.
– Przepraszam… Nie mogę wrócić… On mnie znajdzie… Proszę, zaopiekuj się Zosią…
Chciałam krzyczeć, błagać ją o powrót, ale połączenie zostało przerwane.
Przez kolejne tygodnie żyłam w ciągłym napięciu. Bałam się o Kasię, o Zosię, o nas wszystkich. Andrzej wyprowadził się do siostry – nie wytrzymał presji.
Zosia coraz częściej pytała o mamę. Widziałam w jej oczach ten sam strach, który czułam ja sama.
Pewnego dnia przyszli do mnie policjanci. Ktoś zgłosił anonimowo, że opiekuję się dzieckiem bez zgody matki.
Musiałam tłumaczyć się przed urzędnikami, pokazywać list Kasi, opowiadać całą historię od początku.
– Czy wie pani gdzie przebywa córka? – pytali bezlitośnie.
– Gdybym wiedziała…
Zosia tuliła się do mnie przez całą rozmowę.
Po kilku tygodniach uznano mnie za rodzinę zastępczą dla Zosi. Ale to nie rozwiązało problemu – plotki narastały, Andrzej nie wracał do domu, a ja coraz bardziej czułam się samotna w tej walce o normalność dla wnuczki.
Któregoś dnia Zosia znalazła stary album ze zdjęciami Kasi z dzieciństwa.
– Babciu… czy mama też kiedyś była smutna?
Zatkało mnie. Przypomniałam sobie kłótnie z Kasią przed jej zniknięciem: o szkołę, o chłopaka, o wybory życiowe. Może byłam dla niej za surowa? Może nie umiałam słuchać?
Wieczorem zadzwonił Andrzej.
– Przepraszam… Chcę wrócić do domu… Tęsknię za tobą i za Zosią…
Poczułam ulgę i żal jednocześnie. Może jeszcze uda nam się być rodziną?
Dziś siedzę przy oknie i patrzę na bawiącą się w ogrodzie Zosię. Czasem wydaje mi się, że słyszę głos Kasi za drzwiami…
Czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy kiedykolwiek dowiem się prawdy o tym, co spotkało moją córkę? Czy potrafimy wybaczyć sobie nawzajem i zacząć od nowa?