Między miłością a nieufnością: Historia Oli z Poznania
— Znowu ona? — wyszeptałam przez zaciśnięte zęby, słysząc dźwięk domofonu. Była sobota, godzina dziewiąta rano, a ja stałam przy łóżeczku mojego synka, próbując ukołysać go do snu po kolejnej nieprzespanej nocy. Mój mąż, Tomek, już od rana krzątał się po kuchni, udając, że nie słyszy mojego zirytowanego tonu.
— Ola, przestań. To tylko moja mama. Przyniosła świeże bułki — rzucił przez ramię, jakby to miało rozwiązać wszystkie nasze problemy.
Ale ja wiedziałam swoje. Od kiedy urodził się nasz Staś, wszystko się zmieniło. Nie tylko w moim ciele i głowie, ale też w naszym małym mieszkaniu na obrzeżach Poznania. Każda wizyta teściowej była dla mnie jak egzamin, który zawsze oblewałam. Zawsze coś było nie tak: a to pielucha źle założona, a to zupa za słona, a to Staś za lekko ubrany.
Tego ranka czułam się jak zwierzę zapędzone w kozi róg. Stałam przy łóżeczku i patrzyłam na śpiącego synka, a w głowie kłębiły mi się myśli: „Czy naprawdę jestem tak złą matką? Czy ona musi mnie kontrolować na każdym kroku?”
Kiedy drzwi się otworzyły, usłyszałam jej głos:
— Dzień dobry, kochani! Ola, jak się czujesz? Staś śpi? — zapytała teściowa, wchodząc do pokoju bez pukania.
— Tak, śpi — odpowiedziałam chłodno, nie odwracając się nawet w jej stronę.
— Ojej, jaka ty blada jesteś! Może powinnaś więcej odpoczywać? Ja mogę się nim zająć — dodała z uśmiechem, który dla mnie był raczej grymasem triumfu.
Poczułam, jak narasta we mnie gniew. Przez chwilę miałam ochotę wykrzyczeć jej wszystko w twarz: że nie potrzebuję jej rad, że potrafię być dobrą matką bez jej ciągłego nadzoru. Ale zamiast tego zacisnęłam pięści i wyszłam do kuchni.
Tomek spojrzał na mnie z wyrzutem:
— Ola, co ty wyprawiasz? Mama chce tylko pomóc.
— Pomóc? — syknęłam. — Ona chce mnie zastąpić! Nie widzisz tego?
— Przesadzasz. Jesteś zafiksowana na dziecku i widzisz we wszystkim zagrożenie. Moja mama nie jest twoim wrogiem!
Te słowa zabolały mnie bardziej niż cokolwiek innego. Przez chwilę miałam ochotę rzucić czymś o ścianę. Zamiast tego usiadłam przy stole i zaczęłam płakać. Czułam się samotna jak nigdy dotąd.
W małym miasteczku takim jak nasze plotki rozchodzą się szybciej niż wiatr. Wiedziałam już, że sąsiadki patrzą na mnie z ukosa: „Ola taka młoda, a już taka zmęczona…”, „Pewnie sobie nie radzi…”, „Teściowa musi jej pomagać…”
Wieczorem, kiedy Staś w końcu zasnął, usiedliśmy z Tomkiem na kanapie. Milczenie między nami było cięższe niż kiedykolwiek.
— Ola… — zaczął niepewnie. — Może powinniśmy porozmawiać?
— O czym? O tym, że twoja mama traktuje mnie jak dziecko? Że nie pozwalasz mi być matką dla własnego syna?
— Przecież ona tylko chce dobrze…
— A ja? Ja też chcę dobrze! Ale nikt mnie nie słucha! — wybuchłam.
Tomek spuścił wzrok. Przez chwilę myślałam, że zaraz wyjdzie z domu i zostawi mnie samą z tym wszystkim.
Następnego dnia teściowa przyszła znowu. Tym razem przyniosła ze sobą całą torbę ubranek dla Stasia i zaczęła je rozkładać na łóżku.
— Popatrz, jakie śliczne! Kupiłam mu cieplejsze sweterki, bo te twoje są za cienkie na taką pogodę — powiedziała z uśmiechem.
Nie wytrzymałam:
— Proszę pani, naprawdę doceniam pomoc, ale Staś ma wszystko, czego potrzebuje. I proszę nie sugerować, że nie dbam o własne dziecko!
Teściowa spojrzała na mnie zaskoczona i przez chwilę milczała. W końcu powiedziała cicho:
— Ola… ja tylko chciałam pomóc…
Wybiegłam z pokoju i zamknęłam się w łazience. Siedziałam na zimnych kafelkach i płakałam tak długo, aż zabrakło mi łez.
Wieczorem Tomek próbował ze mną rozmawiać:
— Wiesz, mama jest smutna po dzisiejszym dniu. Może powinnaś ją przeprosić?
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem:
— Przeprosić? Za co? Za to, że próbuję być matką dla własnego dziecka?
Tomek wzruszył ramionami i wyszedł do drugiego pokoju.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Teściowa przestała przychodzić tak często, ale za każdym razem, gdy dzwoniła lub pisała wiadomość, czułam ukłucie lęku i wstydu.
Zaczęłam unikać ludzi. Przestałam wychodzić na spacery z Stasiem do parku, bo bałam się spotkać sąsiadki i ich ciekawskie spojrzenia. Czułam się coraz bardziej osamotniona i niezrozumiana.
Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie moja mama:
— Oluś, co się dzieje? Słyszałam od cioci Basi, że jesteś jakaś przygaszona…
Nie wytrzymałam i opowiedziałam jej wszystko: o teściowej, o Tomku, o tym jak bardzo czuję się niewidzialna i niedoceniana.
Mama słuchała cierpliwie i w końcu powiedziała:
— Kochanie… musisz walczyć o siebie. Nie pozwól nikomu wmówić sobie, że jesteś gorsza. Jesteś dobrą mamą i żoną. Ale musisz też znaleźć sposób na rozmowę z Tomkiem…
Te słowa dały mi trochę otuchy. Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z mężem szczerze jak nigdy dotąd.
— Tomek… ja naprawdę potrzebuję twojego wsparcia. Nie chcę walczyć z twoją mamą ani z tobą. Chcę być szczęśliwa i chcę, żeby nasz Staś miał spokojny dom…
Tomek spojrzał mi w oczy i po raz pierwszy od dawna zobaczyłam w nich troskę.
— Przepraszam cię… Może rzeczywiście za bardzo pozwoliłem mamie ingerować… Ale boję się o was obu…
Przytulił mnie mocno i przez chwilę poczułam ulgę.
Nie wiem jeszcze, jak potoczy się nasza historia. Czy uda nam się znaleźć równowagę między pomocą a kontrolą? Czy nauczę się ufać teściowej? Czy Tomek stanie po mojej stronie?
Czasem zastanawiam się: ile matek czuje się tak samo jak ja? Ile kobiet codziennie walczy o swoje miejsce w rodzinie? Może nie jestem sama…