Między Młotem a Kowadłem: Historia Mateusza i Jego Rodziny
– Mamo, dlaczego pomogłaś Ani, a teraz odwracasz się od Kasi? – mój głos drżał, choć starałem się brzmieć stanowczo.
Mama spojrzała na mnie spod zmarszczonych brwi. W jej oczach widziałem zmęczenie, ale i coś jeszcze – może rozczarowanie? – Mateusz, nie wszystko jest takie proste, jak ci się wydaje – powiedziała cicho, niemal szeptem. – Ania była matką twojego dziecka. Była w trudnej sytuacji.
– Kasia też jest w trudnej sytuacji! – wybuchłem. – Przecież wiesz, że straciła pracę, a ja…
Nie dokończyłem. W gardle ścisnęła mnie gula. Wiedziałem, że to moja wina. Gdybym wtedy, po rozwodzie z Anią, nie próbował wszystkiego załatwić po swojemu, może dziś nie musiałbym prosić matki o pomoc. Ale wtedy byłem młody, dumny i przekonany, że świat należy do mnie.
Pamiętam tamten dzień sprzed lat, kiedy Ania spakowała walizki i wyszła z naszego mieszkania na Pradze. Stałem w oknie i patrzyłem, jak odjeżdża taksówką z naszym synkiem, Kubą. Myślałem, że to tylko chwilowe, że wróci, gdy ochłonie. Ale nie wróciła. Zostałem sam z pustką i ciszą.
Mama przyszła wtedy do mnie bez słowa wyrzutu. Zrobiła herbatę, posprzątała kuchnię i zapytała tylko:
– Co zamierzasz zrobić?
Nie wiedziałem. Wtedy jeszcze nie rozumiałem, jak bardzo zraniłem Anię. Myślałem tylko o sobie – o tym, jak bardzo mi źle, jak bardzo jestem samotny.
Z czasem mama zaczęła pomagać Ani. Przynosiła jej zakupy, odbierała Kubę z przedszkola, czasem nawet gotowała obiady na kilka dni. Wiedziałem o tym, choć nigdy nie powiedziała mi tego wprost. Bolało mnie to, ale nie miałem odwagi zapytać dlaczego.
Kiedy poznałem Kasię, wydawało mi się, że wszystko zaczyna się układać. Była inna niż Ania – bardziej energiczna, pewna siebie. Szybko zamieszkaliśmy razem w moim dwupokojowym mieszkaniu na Ochocie. Mama przychodziła rzadziej. Czułem jej dystans.
A potem zaczęły się problemy finansowe. Straciłem pracę w agencji reklamowej przez głupią kłótnię z szefem. Kasia długo szukała nowego zatrudnienia po zamknięciu jej firmy. Zaczęliśmy żyć z oszczędności, które topniały w oczach.
Pewnego wieczoru Kasia usiadła naprzeciwko mnie przy kuchennym stole.
– Mateusz… Może powinniśmy poprosić twoją mamę o pomoc? – zaproponowała niepewnie.
Zacisnąłem pięści pod stołem. Wiedziałem, że to jedyne wyjście, ale duma nie pozwalała mi się przyznać do porażki.
– Ona już tyle zrobiła dla Ani… – mruknąłem.
– Ale przecież jesteś jej synem! – Kasia podniosła głos. – Czy naprawdę tak trudno ci poprosić ją o wsparcie?
W końcu zebrałem się na odwagę i zadzwoniłem do mamy. Umówiliśmy się na spotkanie w jej mieszkaniu na Ursynowie.
– Mamo… Potrzebujemy pomocy – powiedziałem cicho, patrząc na swoje dłonie.
Mama westchnęła ciężko.
– Mateusz… Ty zawsze myślisz tylko o sobie. Pamiętasz, jak zostawiłeś Anię bez środków do życia? Gdybyś wtedy płacił alimenty regularnie…
Zaczerwieniłem się ze wstydu.
– Wiem… Przepraszam… Ale teraz naprawdę nie mamy już z czego żyć.
Mama spojrzała na mnie długo.
– Pomogłam Ani, bo była sama z dzieckiem i nie miała nikogo poza mną. Ty masz Kasię i siebie nawzajem. Musicie nauczyć się radzić sobie razem.
Wróciłem do domu przygnębiony. Kasia czekała na mnie z nadzieją w oczach.
– I co?
– Nie zgodziła się – odpowiedziałem krótko.
Kasia wybuchła płaczem.
– To niesprawiedliwe! Dlaczego ona zawsze staje po stronie Ani?
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Sam czułem się zdradzony przez własną matkę.
Z czasem sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Zaczęliśmy kłócić się o pieniądze, o przyszłość, o wszystko. Kasia coraz częściej wypominała mi moją przeszłość z Anią.
– Gdybyś był lepszym ojcem i mężem, dziś nie musielibyśmy żebrać o pomoc! – krzyczała pewnego wieczoru.
Nie wytrzymałem.
– A ty myślisz, że jesteś lepsza? Przecież sama nie potrafisz znaleźć pracy!
Kasia wybiegła z mieszkania trzaskając drzwiami. Siedziałem długo w ciemności, słuchając ciszy przerywanej tylko szumem ulicy za oknem.
Następnego dnia zadzwonił Kuba.
– Cześć tato… Mama mówiła, że masz kłopoty…
Zacisnąłem powieki ze wstydu.
– Tak synku… Ale damy sobie radę.
– Może przyjdziesz do nas na obiad? Mama zrobi twoją ulubioną pomidorową…
Przez chwilę miałem ochotę się zgodzić. Tęskniłem za Kubą i nawet za Anią. Ale wiedziałem, że to byłoby ucieczką od problemów.
Kilka dni później spotkałem mamę na klatce schodowej mojego bloku. Wyglądała na zmęczoną i starszą niż zwykle.
– Mateusz… – zaczęła niepewnie – Może jednak powinieneś spróbować pogodzić się z Anią? Dla Kuby…
Poczułem gniew.
– Zawsze tylko Ania i Ania! A ja? Czy ja się nie liczę?
Mama spojrzała na mnie smutno.
– Liczysz się… Ale czasem trzeba pomyśleć o innych bardziej niż o sobie.
Tej nocy długo nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok, wspominając wszystkie swoje błędy: niewypłacone alimenty, kłamstwa wobec Ani, obietnice bez pokrycia wobec Kasi…
Następnego dnia postanowiłem porozmawiać z Kasią szczerze jak nigdy dotąd.
– Kasiu… Przepraszam cię za wszystko. Za to, że nie potrafię być takim mężem, jakiego potrzebujesz. Za to, że ciągle żyję przeszłością…
Kasia spojrzała na mnie przez łzy.
– Ja też przepraszam… Może powinniśmy spróbować jeszcze raz? Razem?
Uścisnąłem ją mocno. Wiedziałem jednak, że przed nami długa droga do odbudowania wzajemnego zaufania i poczucia bezpieczeństwa.
Kilka tygodni później znalazłem pracę jako przedstawiciel handlowy w małej firmie budowlanej. Nie była to praca marzeń, ale pozwoliła nam stanąć na nogi. Kasia również znalazła zatrudnienie w sklepie spożywczym niedaleko domu.
Z czasem relacje z mamą zaczęły się poprawiać. Zrozumiałem jej motywacje – chciała chronić Kubę i Anię przed moją niedojrzałością. Dziś wiem, że miała rację.
Często zastanawiam się nad tym wszystkim wieczorami, kiedy siedzę sam w kuchni przy kubku herbaty:
Czy można naprawić błędy przeszłości? Czy rodzina zawsze musi być polem walki? A może czasem wystarczy po prostu nauczyć się słuchać innych?