Mój syn chce poślubić sąsiadkę, a ja nie potrafię się z tym pogodzić – historia matki, która walczy o szczęście swojego dziecka

– Mamo, muszę ci coś powiedzieć – głos Michała drżał, a ja czułam, jak serce zaczyna mi walić szybciej niż zwykle. Stał w progu kuchni, oparty o framugę drzwi, z tym swoim niepewnym uśmiechem, który zawsze pojawiał się, gdy miał mi wyznać coś ważnego.

– Co się stało? – zapytałam, próbując ukryć niepokój.

– Oświadczyłem się Julii. Zgodziła się. Chcemy się pobrać jeszcze w tym roku.

Na chwilę świat zawirował mi przed oczami. Julia – dziewczyna z mieszkania obok, którą znałam od dziecka. Jej matka, pani Grażyna, była moją sąsiadką od ponad dwudziestu lat. Zawsze wydawała mi się chłodna i wyniosła, a jej córka… Cóż, nigdy nie byłam pewna, czy jest odpowiednią osobą dla mojego Michała.

Michał był moim cudem. Po latach nieudanych prób zajścia w ciążę, po dziesiątkach wizyt u lekarzy i łzach wylanych w poduszkę, pogodziłam się z myślą, że nigdy nie zostanę matką. A potem, nagle, w wieku czterdziestu jeden lat, zaszłam w ciążę. Michał był moim słońcem, moim powietrzem. Wszystko robiłam dla niego – rezygnowałam z pracy na rzecz opieki nad nim, dbałam o każdy jego krok. Może za bardzo? Może za bardzo chciałam go ochronić przed światem?

– Michał… – zaczęłam ostrożnie. – Jesteś pewien? Przecież znasz Julię od dziecka. To nie za szybko?

– Mamo, mam dwadzieścia pięć lat. Julia jest dla mnie wszystkim. Wiem, że ją kocham.

Nie mogłam spać tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, analizując każde słowo syna. Przypominałam sobie wszystkie sytuacje z dzieciństwa Julii – jej kłótnie z matką na klatce schodowej, jej zamknięcie w sobie, plotki o jej ojcu alkoholiku. Czy taka dziewczyna mogła być dobrą żoną dla mojego syna?

Następnego dnia spotkałam panią Grażynę na schodach.

– Słyszałam gratulacje są na miejscu – powiedziała chłodno.

– Tak… – odpowiedziałam wymijająco.

– Julia jest szczęśliwa. Wreszcie ktoś ją docenił – dodała z nutą goryczy.

Zastanawiałam się wtedy: czy naprawdę chodzi o szczęście Julii? Czy może o to, by wyrwać ją z domu pełnego problemów?

Próbowałam rozmawiać z mężem.

– Andrzej, nie podoba mi się to. Julia jest… inna. Zamknięta w sobie, nie rozmawia z nami. Nie wiem nawet, czy ona kocha Michała.

– Daj im szansę – odpowiedział spokojnie. – Michał jest dorosły.

Ale ja nie potrafiłam odpuścić. Zaczęłam obserwować Julię uważniej. Zauważyłam jej nerwowe spojrzenia na klatce schodowej, unikanie kontaktu wzrokowego ze mną. Pewnego dnia podsłuchałam ich rozmowę na ławce przed blokiem.

– Twoja mama mnie nie lubi – powiedziała Julia cicho.

– Nieprawda! Po prostu się martwi…

– Ona myśli, że jestem gorsza przez mojego ojca. Ale ja nie jestem nim!

Poczułam ukłucie wstydu. Czy naprawdę tak myślała? Czy rzeczywiście oceniam ją przez pryzmat jej rodziny?

Tydzień później Michał przyszedł do mnie z zaproszeniem na wspólny obiad z Julią.

– Proszę cię, spróbuj ją poznać – poprosił błagalnie.

Zgodziłam się niechętnie. Podczas obiadu Julia była spięta i milcząca. Gdy próbowałam zagaić rozmowę o jej planach na przyszłość, spuściła wzrok i odpowiedziała wymijająco:

– Chciałabym skończyć studia i znaleźć pracę…

Po obiedzie Michał wybuchnął:

– Dlaczego jesteś taka chłodna? Próbujesz ją przestraszyć?

– Ja tylko chcę wiedzieć, czy będziecie szczęśliwi! – krzyknęłam bezradnie.

Wtedy Julia nagle wstała i wyszła bez słowa.

Wieczorem usłyszałam pukanie do drzwi. To była ona.

– Pani Anno… Proszę mi pozwolić być szczęśliwą z Michałem. Wiem, że nie jestem idealna. Ale kocham go i zrobię wszystko, żeby był szczęśliwy. Proszę mi zaufać…

Patrzyłyśmy na siebie długo w milczeniu. Widziałam w jej oczach strach i determinację.

Przez kolejne dni Michał unikał mnie. W domu panowała cisza jak przed burzą. Andrzej próbował łagodzić sytuację:

– Aniu, musisz pozwolić mu dorosnąć. Nie możesz trzymać go pod kloszem całe życie.

Ale jak miałam to zrobić? Jak pogodzić się z myślą, że mój jedyny syn może cierpieć przez źle podjętą decyzję?

W końcu przyszedł dzień zaręczynowego przyjęcia u sąsiadów. Siedziałam przy stole jak na szpilkach, obserwując Julię i Michała trzymających się za ręce. W pewnym momencie Julia podeszła do mnie i cicho powiedziała:

– Dziękuję za wszystko… nawet jeśli pani mnie nie akceptuje.

Poczułam łzy napływające do oczu. Może to ja powinnam się zmienić? Może powinnam zaufać swojemu synowi?

Dziś siedzę sama w kuchni i patrzę na zdjęcia Michała z dzieciństwa. Zastanawiam się: czy jestem złą matką, bo chcę dla niego wszystkiego co najlepsze? Czy powinnam pozwolić mu popełniać własne błędy? A może to ja powinnam nauczyć się puszczać go wolno?

Czy każda matka musi kiedyś przeżyć ten moment rozdarcia między troską a kontrolą? Jak wy byście postąpili na moim miejscu?