„Mój Syn Nie Odnowi Twojego Mieszkania,” Powiedziała Mi Teściowa

Wiktoria i Szymon mieszkali w swoim małym, nieco przestarzałym mieszkaniu od czasu ich ślubu dwa lata temu. Było to mieszkanie Szymona przed ślubem i choć było przytulne, zdecydowanie wymagało odświeżenia. Łuszcząca się tapeta, skrzypiące podłogi i starodawna hydraulika początkowo miały swój urok, przypominając o innej epoce, ale urok ten szybko się wyczerpał. Wiktoria marzyła o remoncie, wyobrażając sobie nowoczesną kuchnię, funkcjonalną łazienkę, a może nawet wyburzenie ściany, aby stworzyć otwartą przestrzeń dzienną.

Pewnego niedzielnego popołudnia, gdy szkicowali na notatniku kilka pomysłów, telefon Szymona zadzwonił. To była jego matka, Anna. Miała zwyczaj dzwonić w najmniej odpowiednich momentach, a dzisiaj nie było inaczej. Szymon odebrał niechętnie.

„Cześć, Mamo. Tak, właśnie omawiamy z Wiktorią kilka pomysłów na mieszkanie,” powiedział Szymon, starając się utrzymać lekki ton rozmowy.

Po drugiej stronie linii nastąpiła pauza, a potem głos Anny zabrzmiał zbyt radośnie. „To brzmi wspaniale, kochanie! Ale wiesz, myślałam sobie. Moje mieszkanie naprawdę potrzebuje metamorfozy. Skoro już planujecie remonty, dlaczego nie zaczniecie od mojego?”

Serce Wiktorii zatonęło. Spojrzała na Szymona, który szczypał się za nasadę nosa, co było jasnym znakiem jego frustracji.

„Mamo, musimy najpierw skupić się na naszym własnym miejscu,” próbował wyjaśnić Szymon, ale Anna była uparta.

„Ale ja jestem tutaj sama, wiesz jak wilgoć pogarsza moją artretyzm. Znaczyłoby dla mnie tak wiele, gdybyś mógł pomóc,” kontynuowała Anna, jej głos był mieszanką wzbudzania poczucia winy i namawiania.

Szymon westchnął, bezradnie patrząc na Wiktorię. „Porozmawiamy o tym, Mamo,” powiedział w końcu i rozłączył się.

W pokoju zapanowała cisza, oprócz tykania zegara. Wiktoria czuła mieszaninę złości i bezsilności. „Ona zawsze tak robi, Szymon. To jakby nasze potrzeby były na drugim miejscu,” powiedziała, starając się utrzymać spokojny głos.

Szymon podszedł i wziął ją za ręce. „Wiem, wiem. Ale to moja mama, i jest sama. Trudno mi jej odmówić.”

Następne tygodnie upłynęły na wizytach w mieszkaniu Anny. Szymon, próbując pogodzić pracę i niespodziewany projekt remontowy, był na granicy wytrzymałości. Wiktoria pomagała, kiedy mogła, ale w środku kiełkowała w niej złość. Ich własne plany mieszkania zostały odłożone na czas nieokreślony.

W miarę upływu dni napięcie zaczęło być widoczne. Wiktoria i Szymon częściej się kłócili, głównie o brak postępów we własnym domu i nieumiejętność Szymona w ustalaniu granic z jego matką. Kiedyś przytulne mieszkanie wydawało się coraz mniejsze z każdym dniem, ściany zdawały się zamykać, gdy kolejna warstwa nowej farby była dodawana do mieszkania Anny.

Pewnego chłodnego wieczoru Wiktoria wróciła do domu, znajdując Szymona rozciągniętego na kanapie, wyglądającego na wyczerpanego. Powietrze było gęste od niewypowiedzianych słów.

„Szymon, musimy porozmawiać,” powiedziała Wiktoria, drżącym głosem. „Nie mogę żyć na placu budowy w nieskończoność, czekając na naszą kolej, która nigdy nie nadchodzi. Albo priorytetem staje się nasz dom, albo nie wiem, czy mogę zostać.”

Szymon usiadł, pocierając twarz. „Staram się, Wiktoria. Ale moja mama mnie potrzebuje.”

„A ja też cię potrzebuję, Szymon. Mamy być zespołem,” odpowiedziała Wiktoria, łamiącym się głosem.

Rozmowa krążyła w kółko, bez osiągnięcia wniosku. Tygodnie mijały, a atmosfera w ich mieszkaniu robiła się coraz chłodniejsza, niedokończone projekty były ciągłym przypomnieniem o ich napiętej relacji. Ostatecznie Wiktoria podjęła trudną decyzję o wyprowadzce, zostawiając Szymona i jego nigdy niekończący się projekt z jego matką.

Pakując ostatnie pudło, Wiktoria rozejrzała się po małym mieszkaniu, które kiedyś obiecywało tak wiele. Teraz było jasne, że niektóre remonty po prostu nigdy nie miały się wydarzyć.