Moja siostra wpadła w sidła oszusta. Jak ją uratować, gdy nie chce słuchać?

– Ela, błagam cię, posłuchaj mnie chociaż raz! – krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Stałyśmy naprzeciwko siebie w naszej małej kuchni na warszawskim Grochowie, a mama, jak zwykle, udawała, że nie słyszy naszej kłótni. Ela patrzyła na mnie z uporem, ściskając w dłoni telefon.

– Nie rozumiesz, Anka. On naprawdę mnie kocha. To nie jest tak, jak myślisz – wyszeptała, spuszczając wzrok.

Wiedziałam, że nie przekonam jej żadnymi argumentami. Od kilku miesięcy Ela była zupełnie inną osobą. Zawsze cicha i pokorna, nagle zaczęła znikać na długie godziny w swoim pokoju, a jej telefon był dla niej ważniejszy niż cokolwiek innego. Gdy zapytałam ją o to, tylko się uśmiechała i mówiła, że to „prywatna sprawa”.

Prawda wyszła na jaw przypadkiem. Potrzebowałam pieniędzy na czynsz – straciłam pracę w kawiarni i nie miałam już z czego żyć. Zwróciłam się do Eli, bo wiedziałam, że zawsze mi pomoże. Ale tym razem odmówiła. Powiedziała, że „nie może”, bo „ma ważniejsze wydatki”.

Nie dawało mi to spokoju. Przez kilka dni obserwowałam ją ukradkiem. Widziałam, jak przelewa pieniądze przez aplikację bankową i jak rozmawia przez telefon z kimś, kto wywołuje u niej rumieńce na twarzy. W końcu podsłuchałam rozmowę:

– Tak, kochanie… Wiem, że to tylko chwilowe… Przeleję ci jeszcze te dwa tysiące… Tak, wiem, że musisz opłacić szpital dla mamy…

Serce mi zamarło. Wiedziałam już wszystko. Moja siostra zakochała się w kimś przez internet – kimś, kto wyłudza od niej pieniądze.

Wieczorem usiadłam z nią przy stole.

– Ela, musisz mi powiedzieć prawdę. Kim jest ten facet? – zapytałam spokojnie.

Z początku milczała. Potem zaczęła opowiadać o „Marcinie”, który pracuje za granicą i nie może wrócić do Polski przez jakieś dziwne problemy z dokumentami. Jego matka jest chora, on sam stracił pracę i potrzebuje wsparcia. Ela wysyła mu pieniądze od kilku miesięcy.

– Ale on obiecał, że wróci! – broniła się rozpaczliwie. – Wtedy wszystko się zmieni!

– Ela, przecież to klasyczne oszustwo! – niemal krzyknęłam. – On cię wykorzystuje! Nie widzisz tego?

Ela zerwała się od stołu i wybiegła do swojego pokoju. Trzasnęły drzwi.

Mama weszła do kuchni i spojrzała na mnie z wyrzutem.

– Daj jej spokój, Aniu. Ona musi sama zrozumieć.

Ale ja nie mogłam odpuścić. Przecież chodziło o moją siostrę! O naszą rodzinę! Zaczęłam szukać informacji o takich oszustwach w internecie. Znalazłam fora pełne historii podobnych do naszej. Ludzie tracili majątki przez fałszywe romanse online.

Następnego dnia spróbowałam jeszcze raz.

– Ela, zobacz – pokazałam jej artykuły na telefonie. – To wszystko brzmi dokładnie tak samo jak twoja historia!

– Przestań! – wrzasnęła. – Zazdrościsz mi tylko tego, że ktoś mnie pokochał!

Te słowa zabolały bardziej niż cokolwiek innego. Przecież zawsze byłam tą silniejszą z nas dwóch. To ja opiekowałam się mamą, gdy Ela była jeszcze dzieckiem. To ja walczyłam o nasz dom po śmierci taty. A teraz ona odwraca się ode mnie przez jakiegoś obcego faceta?

Przez kolejne tygodnie Ela coraz bardziej zamykała się w sobie. Przestała rozmawiać ze mną i z mamą. Chodziła do pracy jak automat, a wieczorami siedziała w swoim pokoju i pisała wiadomości do „Marcina”.

Pewnego dnia wróciłam do domu wcześniej i zobaczyłam ją płaczącą przy stole. Na ekranie telefonu widniał komunikat: „Przepraszam, ale potrzebuję jeszcze 5 tysięcy na adwokata”.

– Ela… – zaczęłam cicho.

Spojrzała na mnie z rozpaczą w oczach.

– Aniu… Ja już nie mam pieniędzy… Wzięłam nawet chwilówkę…

Objęłam ją mocno i pozwoliłam jej wypłakać się w moje ramię.

– Pomogę ci – powiedziałam stanowczo. – Razem z tym skończymy.

Zgłosiłyśmy sprawę na policję. Ela była załamana – nie tylko straciła oszczędności życia, ale też poczucie własnej wartości. Przez wiele miesięcy chodziłyśmy razem na terapię. Mama próbowała nas wspierać jak mogła, choć sama była już bardzo słaba.

Dziś minął rok od tamtych wydarzeń. Ela powoli wraca do siebie, ale blizny zostały na zawsze. Nasza relacja też się zmieniła – jest bardziej ostrożna, mniej ufna wobec świata.

Czasem zastanawiam się: czy mogłam zrobić coś więcej? Czy można uratować kogoś przed samym sobą? A może każdy musi sam przeżyć swoją lekcję?

Czy wy też kiedyś próbowaliście uratować kogoś bliskiego przed katastrofą? Jak daleko można się posunąć, by ochronić tych, których kochamy?