„Nie będę cierpiał przez długi twoich rodziców” – historia o tym, jak choroba matki rozbiła moje małżeństwo

– Nie będę cierpiał przez długi twoich rodziców! – Marek rzucił kluczami na stół, a echo jego słów odbiło się w mojej głowie jak młot. Stałam w kuchni, z telefonem w dłoni, jeszcze drżąc po rozmowie z tatą. Mama znów trafiła do szpitala. Lekarze powiedzieli jasno: operacja jest konieczna, kosztuje ponad dwadzieścia tysięcy złotych. Rodzice nie mają takich pieniędzy. Ja też nie mam – ale mam oszczędności, które odkładaliśmy z Markiem na wkład własny do mieszkania.

– Marek, to moja mama – wyszeptałam, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Jeśli jej nie pomogę, nie wybaczę sobie do końca życia.

– A ja nie wybaczę sobie, jeśli przez twoją rodzinę zostaniemy bez dachu nad głową! – odpowiedział ostro. – To nie jest nasz problem. Twoi rodzice zawsze byli nieodpowiedzialni z pieniędzmi. Ile razy już im pożyczałaś? I co? Zawsze kończy się tak samo.

Poczułam się, jakby ktoś mnie uderzył. Przecież to nie była ich wina. Tata stracił pracę w pandemii, mama zachorowała. Wszystko się posypało. Przez chwilę miałam ochotę krzyczeć, ale tylko zacisnęłam pięści.

– To nie jest kwestia odpowiedzialności, tylko życia i śmierci! – powiedziałam cicho.

Marek spojrzał na mnie z chłodem, którego nigdy wcześniej u niego nie widziałam. – Nie pozwolę, żebyś wydała nasze pieniądze na ich długi. Jeśli to zrobisz…

Zawiesił głos. W powietrzu zawisła groźba.

Przez kolejne dni chodziliśmy wokół siebie jak obcy ludzie. W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka z biura, Ania, zauważyła moje rozkojarzenie.

– Co się dzieje? Wyglądasz jakbyś nie spała od tygodnia.

Opowiedziałam jej wszystko. Ania westchnęła.

– Wiesz… Mój brat miał podobnie. Jego żona musiała wybrać między rodziną a nim. To nigdy nie jest łatwe.

Wieczorem wróciłam do domu i zobaczyłam Marka siedzącego przy komputerze. Nawet na mnie nie spojrzał.

– Marek, musimy porozmawiać – zaczęłam niepewnie.

– Nie mam nic do powiedzenia – rzucił beznamiętnie.

– To jest moja rodzina! – podniosłam głos. – Gdyby twoja mama była chora, nawet bym się nie zastanawiała!

– Ale moja mama nie jest chora! I moi rodzice nie są zadłużeni po uszy! – krzyknął.

Wybiegłam z mieszkania i pojechałam do szpitala. Mama leżała blada na łóżku, tata siedział przy niej ze spuszczoną głową.

– Dziecko… Nie chcemy ci robić problemów – powiedziała mama słabym głosem. – Poradzimy sobie jakoś.

– Mamo, przestań! – łzy płynęły mi po policzkach. – Nie zostawię was samych.

Tata ścisnął moją dłoń.

– Twój mąż ma rację… Nie powinnaś ryzykować swojego życia dla nas.

Wróciłam do domu późno w nocy. Marek już spał na kanapie w salonie. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym, co zrobić.

Następnego dnia zadzwoniła do mnie siostra mamy, ciocia Basia.

– Słyszałam o wszystkim… Może zrobimy zrzutkę w rodzinie? Każdy da ile może.

Zorganizowałyśmy zbiórkę na portalu internetowym. Ludzie wpłacali drobne kwoty, ale to wciąż było za mało. W pracy zaczęły się plotki – ktoś widział mój apel w internecie i rozpuścił pogłoski o „żebraniu” pieniędzy.

Marek był coraz bardziej zamknięty w sobie. Przestał ze mną rozmawiać, wychodził z domu bez słowa. Czułam się coraz bardziej samotna i zagubiona.

Pewnego wieczoru wróciłam do domu i zobaczyłam go pakującego walizkę.

– Co robisz? – zapytałam z przerażeniem.

– Wyprowadzam się na jakiś czas do rodziców. Muszę to przemyśleć. Ty wybierasz ich, nie mnie.

Zamarłam. Chciałam go zatrzymać, ale zabrakło mi słów.

Operacja mamy odbyła się tydzień później. Udało się zebrać połowę kwoty dzięki rodzinie i znajomym z pracy Ani. Resztę pożyczyłam od kuzyna na wysoki procent. Mama przeżyła operację, ale ja czułam się jak wrak człowieka.

Marek wrócił po dwóch tygodniach. Usiadł naprzeciwko mnie przy stole.

– I co teraz? – zapytał chłodno. – Spłacisz ten dług sama?

– Tak – odpowiedziałam cicho. – Ale przynajmniej mogę spojrzeć sobie w oczy.

Patrzył na mnie długo, bez słowa. W końcu wyszedł z mieszkania i już nie wrócił na noc.

Minęły miesiące. Spłacam dług powoli, mama dochodzi do siebie. Czasem myślę o Marku i o tym, czy mogło być inaczej. Czy naprawdę musiałam wybierać między rodziną a mężem? Czy lojalność wobec bliskich zawsze musi oznaczać stratę czegoś innego?

Może nigdy nie znajdę odpowiedzi… Ale czy wy bylibyście gotowi poświęcić wszystko dla rodziny? Jak daleko można się posunąć w imię miłości i obowiązku?