Nie dzwoń po dziewiątej!

Już wkładałam nocną koszulę i wiązałam warkocz, gdy zadzwonił telefon. Przenikliwy dźwięk rozdarł ciszę mieszkania, zmuszając mnie do drgnięcia. Na zegarze wpół do dziesiątej. Przez chwilę wahałam się, czy odebrać – przecież wszyscy wiedzą, że nie lubię, gdy ktoś dzwoni po dziewiątej. To był mój czas, mój spokój, chwila, kiedy mogłam wreszcie być sama ze sobą. Ale coś w tej natarczywości dźwięku sprawiło, że podniosłam słuchawkę.

— Słucham? — powiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie, choć serce już biło szybciej.

W słuchawce cisza. Przez moment pomyślałam, że to pomyłka albo głupi żart. Już miałam odłożyć słuchawkę, gdy usłyszałam cichy, drżący głos:

— Mamo?

Zamarłam. To była Magda, moja córka. Ale jej głos był ledwo słyszalny, jakby mówiła z miejsca, gdzie nie wolno jej było rozmawiać, albo jakby bała się, że ktoś ją usłyszy.

— Magdo? Co się stało? Wiesz, nie lubię, gdy dzwonisz tak późno…

— Przepraszam… — szepnęła. — Ale… nie mam do kogo zadzwonić.

W tej chwili poczułam, jak coś ściska mnie w środku. Magda zawsze była niezależna, uparta, czasem wręcz zbyt dumna, by prosić o pomoc. Od kiedy wyprowadziła się do Warszawy, nasze rozmowy były coraz rzadsze, coraz bardziej powierzchowne. Zawsze mówiła, że wszystko jest w porządku, że radzi sobie świetnie. Ale teraz…

— Magdo, powiedz mi, co się dzieje. — Usiadłam na łóżku, czując, jak narasta we mnie niepokój.

— Mamo, ja… — zawahała się. — Nie mogę wrócić do domu. Nie dzisiaj. Nie wiem, gdzie mam iść.

— Co się stało? — powtórzyłam, tym razem ostrzej. — Magda, mów do mnie!

W słuchawce znów zapadła cisza. Słyszałam tylko jej płytki oddech. W końcu wyszeptała:

— Pokłóciłam się z Tomkiem. Wyrzucił mnie z mieszkania. Nie mam gdzie spać.

Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Tomek, jej chłopak, zawsze wydawał mi się zbyt impulsywny, zbyt pewny siebie. Ale Magda twierdziła, że jest szczęśliwa. Że to jej wybór. Że nie powinnam się wtrącać.

— Magda, gdzie jesteś teraz? — zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie.

— Na dworcu. — Jej głos zadrżał. — Nie wiem, co robić. Jest zimno. Boję się.

W tej chwili poczułam, jak ogarnia mnie panika. Moja córka, sama, w środku nocy, na dworcu w obcym mieście. Przez głowę przelatywały mi najgorsze scenariusze. Ale musiałam być silna. Dla niej.

— Magda, posłuchaj mnie uważnie. Idź do poczekalni, gdzie jest więcej ludzi. Nie rozłączaj się ze mną. Zaraz zadzwonię do twojego wujka Marka, mieszka niedaleko. Przyjedzie po ciebie.

— Nie chcę nikogo widzieć… — szepnęła. — Wszyscy będą mnie oceniać. Ty też.

Zabolało. Czy naprawdę byłam dla niej taka surowa? Czy przez te wszystkie lata nie potrafiłam jej pokazać, że zawsze może na mnie liczyć?

— Magda, nie obchodzi mnie, co myślą inni. Jesteś moją córką. Kocham cię. I chcę ci pomóc. Proszę, pozwól mi to zrobić.

W słuchawce znów cisza. Potem cichy szloch.

— Przepraszam, mamo… — wyszeptała. — Zawsze chciałam być silna. Nie chciałam cię zawieść.

— Nie zawiodłaś mnie. — Głos mi się załamał. — Każdy czasem potrzebuje pomocy. Nawet ja.

Przez kolejne minuty rozmawiałyśmy, a ja starałam się ją uspokoić. W końcu zgodziła się, by zadzwonić do Marka. Gdy rozłączyłam się, długo siedziałam na łóżku, nie mogąc powstrzymać łez. Przypomniałam sobie wszystkie nasze kłótnie, wszystkie słowa, których żałowałam. Czy naprawdę tak trudno było mi okazać jej czułość? Czy przez własny lęk o nią nie zamknęłam jej serca?

Następnego dnia Magda przyjechała do mnie. Była blada, zmęczona, z podkrążonymi oczami. Usiadła w kuchni, patrząc na mnie niepewnie.

— Mamo… — zaczęła, ale przerwałam jej, obejmując ją mocno.

— Już dobrze. Jesteś bezpieczna.

Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu. Potem zaczęła opowiadać. O tym, jak bardzo czuła się samotna w Warszawie. Jak bardzo chciała udowodnić wszystkim, że sobie poradzi. Jak bardzo bolały ją nasze kłótnie o jej wybory, o Tomka, o studia, o wszystko.

— Bałam się, że mnie odrzucisz — powiedziała cicho. — Że jeśli przyznam się do porażki, już nigdy nie będziesz mnie kochać tak samo.

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.

— Magda, jesteś moją córką. Zawsze będę cię kochać. Nawet jeśli popełnisz tysiąc błędów.

Przez kolejne dni próbowałyśmy odbudować naszą relację. Nie było łatwo. Wciąż czułam żal do siebie, że nie zauważyłam wcześniej, jak bardzo Magda cierpi. Ale też poczułam ulgę – bo wreszcie mogłyśmy być szczere wobec siebie.

Czasem zastanawiam się, ile matek i córek przeżywa podobne noce. Ile z nas boi się zadzwonić po dziewiątej, by nie usłyszeć w głosie drugiej osoby rozczarowania czy złości. Ile z nas ukrywa swoje słabości, by nie zawieść tych, których kochamy najbardziej?

Może czasem warto złamać własne zasady i odebrać telefon, nawet jeśli jest już późno. Może właśnie wtedy ktoś najbardziej nas potrzebuje.

Czy potrafimy naprawdę słuchać tych, których kochamy? Czy umiemy przyznać się do własnych błędów i dać drugiej osobie szansę na nowy początek?