Niedoceniona córka: Historia Natalii Nowak
– Natalia, możesz wreszcie przestać się tak gapić w okno i pomóc mi z obiadem? – głos mamy przeszył ciszę jak nóż. Wzdrygnęłam się, nie dlatego, że nie słyszałam jej wcześniej, ale dlatego, że znowu poczułam to znajome ukłucie – jakby każda moja myśl była nie na miejscu, każdy gest niepotrzebny.
– Już idę – odpowiedziałam cicho, choć wiedziałam, że i tak usłyszy w moim głosie rezygnację.
W kuchni pachniało cebulą i smażonym mięsem. Mama krzątała się nerwowo, a tata siedział przy stole, przeglądając gazetę. Mój brat Michał, jak zwykle, był nieobecny – zamknięty w swoim pokoju, słuchający głośnej muzyki. Ja byłam tą niewidzialną – tą, która zawsze robiła za dużo lub za mało.
– Znowu się zamyśliłaś? – syknęła mama. – Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie była taka rozkojarzona? W tym domu trzeba pomagać!
Zacisnęłam zęby i zaczęłam obierać ziemniaki. Każdy ruch był dla mnie jak kara. W głowie miałam tysiące pytań: dlaczego jestem inna? Dlaczego mama patrzy na mnie z takim chłodem? Dlaczego tata nigdy nie pyta, jak mi minął dzień?
Michał był oczkiem w głowie rodziców. Zawsze chwalony, zawsze stawiany za wzór. Kiedy dostał trójkę z matematyki, mama piekła jego ulubione ciasto „na pocieszenie”. Kiedy ja przyniosłam piątkę z polskiego, usłyszałam tylko: „No i co z tego? To przecież twój obowiązek”.
Pamiętam jedno popołudnie, kiedy miałam dwanaście lat. Przyszłam do domu z dyplomem za wygrany konkurs recytatorski. Byłam dumna i szczęśliwa. Wbiegłam do kuchni:
– Mamo! Zobacz! Wygrałam konkurs!
Mama nawet nie podniosła wzroku znad garnka.
– Odłóż to na stół. Zaraz musisz iść po zakupy.
Wtedy po raz pierwszy poczułam się naprawdę niewidzialna.
Przez lata próbowałam zasłużyć na ich uwagę. Uczyłam się najlepiej w klasie, pomagałam w domu, opiekowałam się młodszą kuzynką podczas rodzinnych spotkań. Ale zawsze byłam tylko tłem dla Michała.
W liceum zaczęłam pisać pamiętnik. To była moja jedyna ucieczka. Pisałam o wszystkim: o tym, jak bardzo boli mnie obojętność mamy, o tym, jak bardzo chciałabym usłyszeć od taty: „Jestem z ciebie dumny”.
Pewnego dnia znalazłam w szufladzie stare zdjęcia. Były tam fotografie sprzed mojego urodzenia – mama z tatą na wakacjach nad morzem, potem z Michałem jako niemowlakiem. Ale mnie na nich nie było. Przez chwilę poczułam ukłucie niepokoju.
– Mamo… dlaczego nie ma mnie na tych zdjęciach? – zapytałam wieczorem.
Mama spojrzała na mnie z irytacją.
– Bo wtedy cię jeszcze nie było. Nie doszukuj się sensacji.
Ale ja już wtedy wiedziałam, że coś jest nie tak.
Wszystko zmieniło się pewnego zimowego wieczoru. Miałam siedemnaście lat. Wróciłam do domu wcześniej niż zwykle i usłyszałam rozmowę rodziców przez uchylone drzwi sypialni.
– Nie mogę już tak dłużej – mówiła mama drżącym głosem. – Natalia nigdy nie była taka jak Michał. Zawsze jakaś… inna.
– Przestań – odpowiedział tata cicho. – To nasza córka.
– Ale czy naprawdę? Czasem mam wrażenie…
Nie usłyszałam reszty. Serce waliło mi jak oszalałe. Przez całą noc leżałam bezsennie, próbując zrozumieć sens tych słów.
Następnego dnia zebrałam się na odwagę.
– Mamo… czy jestem twoją córką?
Mama spojrzała na mnie lodowatym wzrokiem.
– Co to za głupoty? Oczywiście, że jesteś moją córką. Skąd ci to przyszło do głowy?
Ale jej głos był zbyt ostry, zbyt szybki. Wiedziałam już, że coś przede mną ukrywają.
Przez kolejne miesiące czułam się coraz bardziej samotna. W szkole udawałam przed koleżankami, że wszystko jest w porządku. Ale w domu byłam tylko cieniem samej siebie.
W końcu postanowiłam porozmawiać z babcią Zofią – mamą mojej mamy. Zawsze była dla mnie ciepła i wyrozumiała.
– Babciu… czy coś przede mną ukrywacie?
Babcia długo milczała. W końcu westchnęła ciężko.
– Dziecko… czasem dorośli robią rzeczy, których potem żałują. Ale ty jesteś naszą Natalią i zawsze będziesz.
To tylko pogłębiło moją niepewność.
Kilka tygodni później znalazłam w szafce stare dokumenty – akt urodzenia i jakieś listy sprzed lat. Wszystko się zgadzało: byłam biologiczną córką moich rodziców. Ale zamiast ulgi poczułam jeszcze większą gorycz. Skoro jestem ich dzieckiem… dlaczego nigdy mnie nie kochali tak jak Michała?
Zaczęły się kłótnie. Coraz częściej wybuchałam płaczem przy mamie.
– Dlaczego nigdy mnie nie chcesz przytulić? Dlaczego zawsze jesteś zimna?
Mama patrzyła na mnie z irytacją.
– Bo jesteś za bardzo emocjonalna! Nie mogę tego znieść!
Tata milczał. Michał śmiał się ze mnie za plecami.
W końcu przestałam próbować. Przestałam się starać o ich uwagę. Skupiłam się na nauce i przyjaciołach ze szkoły. To oni stali się moją prawdziwą rodziną.
Po maturze wyjechałam na studia do Krakowa. Tam po raz pierwszy poczułam się wolna. Poznałam ludzi, którzy doceniali mnie za to, kim jestem – nie za oceny czy posłuszeństwo.
Ale rana pozostała.
Czasem wracam do rodzinnego domu na święta. Siedzimy przy stole – mama podaje barszcz, tata kroi chleb, Michał opowiada o swojej pracy w korporacji w Warszawie. Ja milczę i obserwuję ich z dystansu.
Czasem pytam siebie: czy kiedykolwiek zasłużę na ich miłość? Czy można pogodzić się z tym, że nigdy nie będzie się wystarczająco dobrym dla własnej rodziny?
Może są tu inni tacy jak ja? Czy wy też czuliście się kiedyś niewidzialni we własnym domu?