Nieplanowana wizyta o dziesiątej rano: Co odkryłam za zamkniętymi drzwiami mojego syna?
– Mamo, co ty tu robisz o tej porze? – usłyszałam zaspany, zaskoczony głos Lejli, kiedy stanęłam w drzwiach ich mieszkania. Była dziesiąta rano, a ja, nie mogąc spać od świtu, postanowiłam odwiedzić Ivana i zobaczyć wnuki. Nie dzwoniłam wcześniej – przecież rodzina nie potrzebuje zaproszenia, prawda?
W środku panowała cisza, którą przerywały tylko ciche śmiechy dzieci bawiących się na dywanie w salonie. Zdziwiło mnie, że są sami – Ivan już dawno powinien być w pracy, a Lejla… Leżała na kanapie, przykryta kocem, z twarzą zwróconą do ściany. Przez chwilę myślałam, że śpi, ale jej ramiona drżały. Podeszłam bliżej i usłyszałam cichy szloch.
– Lejla? Co się dzieje?
Nie odpowiedziała od razu. Dzieci spojrzały na mnie z niepokojem – starszy wnuk, Michałek, przytulił młodszą siostrę. W powietrzu wisiała napięta atmosfera, której nie potrafiłam rozgryźć. Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz widziałam Lejlę uśmiechniętą. Zawsze była cicha, trochę wycofana, ale nigdy tak przygnębiona.
– Nic… Po prostu jestem zmęczona – wyszeptała w końcu Lejla i otarła łzy rękawem swetra.
– Gdzie jest Ivan? – zapytałam ostrożnie.
– Wyszedł wcześnie rano. Ostatnio często wraca późno…
Zamilkła. Poczułam ukłucie niepokoju. Czy coś się dzieje między nimi? Czy Ivan… Nie, to niemożliwe. Mój syn zawsze był odpowiedzialny, kochał rodzinę ponad wszystko.
Usiadłam obok Lejli i położyłam jej dłoń na ramieniu. Przez chwilę trwałyśmy w milczeniu. Dzieci wróciły do zabawy, ale co chwilę zerkały w naszą stronę.
– Lejla, jeśli coś się dzieje… Możesz mi powiedzieć. Jesteśmy rodziną.
Spojrzała na mnie z bólem w oczach.
– Pani Aniu… Ja już nie daję rady. Jestem tu sama od rana do wieczora. Ivan pracuje coraz więcej, a kiedy wraca… nawet na mnie nie patrzy. Czasem mam wrażenie, że jestem tylko opiekunką do dzieci i sprzątaczką.
Zatkało mnie. Przypomniałam sobie własne małżeństwo – wieczne zmęczenie, samotność mimo obecności drugiej osoby. Czy to możliwe, że historia się powtarza?
– Próbowałaś z nim rozmawiać?
– Próbowałam… Ale on zawsze mówi, że jest zmęczony albo że przesadzam. Ostatnio coraz częściej wychodzi wieczorami z kolegami. A ja… Ja już nie wiem, co robić.
W tej chwili zadzwonił telefon. To był Ivan.
– Mamo? Co ty tam robisz? – jego głos był spięty.
– Przyjechałam zobaczyć dzieci. Lejla nie czuje się najlepiej.
– Nie musisz się wtrącać. Wszystko jest pod kontrolą – odpowiedział chłodno i rozłączył się.
Poczułam się jak intruz we własnej rodzinie. Przez głowę przelatywały mi obrazy z dzieciństwa Ivana – jak tulił się do mnie po koszmarze, jak płakał po rozstaniu z pierwszą dziewczyną. Teraz był dorosłym mężczyzną, a ja nie miałam już do niego dostępu.
Lejla siedziała skulona na kanapie. Wstałam i zaczęłam przygotowywać śniadanie dla dzieci – naleśniki z dżemem, ich ulubione. Michałek podszedł do mnie i cicho zapytał:
– Babciu, czy mama jest chora?
Zabrakło mi słów.
– Mama jest po prostu bardzo zmęczona, kochanie – odpowiedziałam i przytuliłam go mocno.
Kiedy dzieci jadły śniadanie, usiadłam z Lejlą przy kuchennym stole.
– Może powinnaś porozmawiać z kimś… Może z psychologiem? To nic złego prosić o pomoc.
Lejla spojrzała na mnie z wdzięcznością i smutkiem jednocześnie.
– Boję się, że Ivan tego nie zrozumie. On uważa, że wszystko jest w porządku…
Wtedy usłyszałyśmy trzask drzwi. Ivan wrócił wcześniej niż zwykle. Wszedł do kuchni i spojrzał na nas chłodno.
– Co tu się dzieje?
– Rozmawiamy – odpowiedziałam spokojnie.
– Nie potrzebujemy pomocy z zewnątrz – powiedział twardo Ivan i spojrzał na Lejlę tak, jakby była mu zupełnie obca.
Poczułam narastający gniew i bezsilność jednocześnie. Chciałam krzyczeć: „Synu! Obudź się! Twoja żona cierpi!” Ale wiedziałam, że to tylko pogorszy sprawę.
Po kilku minutach wyszłam na balkon i zadzwoniłam do mojej przyjaciółki Zofii.
– Zosiu… Ja już nie wiem, co robić. Moja rodzina się rozpada na moich oczach, a ja jestem bezsilna…
Rozmawiałyśmy długo. Zosia przypomniała mi o tym, jak ważne jest wsparcie – nawet jeśli druga strona go nie chce przyjąć.
Wróciłam do mieszkania i zobaczyłam Lejlę siedzącą samotnie przy stole. Ivan zamknął się w sypialni pod pretekstem pracy zdalnej. Dzieci bawiły się cicho w swoim pokoju.
Usiadłam obok Lejli i powiedziałam:
– Nie jesteś sama. Jeśli będziesz chciała porozmawiać albo po prostu pobyć z kimś… Zadzwoń do mnie o każdej porze.
Lejla uśmiechnęła się blado i ścisnęła moją dłoń.
Wyszłam z mieszkania z ciężkim sercem. Po drodze myślałam o tym, jak łatwo można przeoczyć czyjeś cierpienie za zamkniętymi drzwiami. Jak często udajemy przed światem – a nawet przed sobą samymi – że wszystko jest w porządku?
Czy naprawdę znamy swoich najbliższych? Czy potrafimy im pomóc zanim będzie za późno?