Niewdzięczna pasierbica nie zaprasza macochy na ślub: gniew ojca i rodzinne rozdarcie

— Nie wierzę, że to zrobiłaś! — krzyknąłem, trzymając w ręku białą kopertę. Moja córka Emilia stała w progu kuchni, z podniesioną brodą i zaciśniętymi pięściami. — Tato, to mój ślub. Moja decyzja — odpowiedziała cicho, ale stanowczo. W tej chwili poczułem, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi.

Mam na imię Jan. Przez większość życia próbowałem być dobrym ojcem. Kiedy rozstałem się z Magdą, moją pierwszą żoną, zostawiłem jej dom. Miałem prawo do połowy, ale nie chciałem, żeby Emilia musiała się przeprowadzać. Magda szybko ułożyła sobie życie na nowo — pojawił się Michał, potem ich syn Bartek. Emilia była coraz bardziej na uboczu. Często dzwoniła do mnie wieczorami, płacząc w poduszkę. „Tato, mama nie ma dla mnie czasu…”, szeptała. W końcu zabrałem ją do siebie.

Sara, moja druga żona, przyjęła Emilię z otwartymi ramionami. Nie miała własnych dzieci, ale od początku traktowała Emilię jak córkę. Pamiętam pierwszy dzień w nowym domu: Sara piekła ciasto drożdżowe, a Emilia siedziała przy stole i patrzyła na nią z nieufnością. „Możesz mi pomóc?”, zapytała Sara. Emilia wzruszyła ramionami, ale po chwili zaczęły razem ugniatać ciasto. To był początek ich relacji — niełatwej, pełnej wzlotów i upadków.

Przez lata Sara była przy Emilii w każdej ważnej chwili: na pierwszym przedstawieniu w szkole, podczas matury, kiedy Emilia miała złamane serce po pierwszej miłości. To Sara siedziała całą noc przy jej łóżku, gdy Emilia miała wysoką gorączkę. Ja pracowałem wtedy na dwie zmiany, żeby utrzymać rodzinę.

Kiedy Emilia dorosła, zaczęły się pierwsze konflikty. „Nie jesteś moją matką”, rzuciła kiedyś Sarze w złości. Widziałem ból w oczach mojej żony, ale nigdy nie odpowiedziała złośliwością. Zawsze powtarzała: „To normalne, że dzieci czasem się buntują”.

Aż przyszedł dzień, gdy Emilia ogłosiła zaręczyny z Pawłem. Byliśmy szczęśliwi — ja i Sara pomagaliśmy w przygotowaniach: wybór sali, degustacja tortów, lista gości… A potem przyszły zaproszenia. Otworzyłem kopertę i zobaczyłem tylko swoje imię. „Jan Nowak — zaproszony wraz z osobą towarzyszącą”.

— To chyba pomyłka? — zapytałem Emilię.

— Nie tato. Zapraszam ciebie i… jeśli chcesz przyjść z kimś innym — powiedziała chłodno.

— Ale Sara… przecież to ona cię wychowała! — głos mi się załamał.

— To nie jest moja matka — odpowiedziała twardo.

Wybiegłem z domu i zadzwoniłem do Magdy. Nie rozmawialiśmy od lat o niczym poza sprawami Emilii. — Musisz z nią porozmawiać! — krzyczałem do słuchawki. — To twoja córka! Jak możesz pozwolić jej tak traktować Sarę?

Magda westchnęła ciężko. — Janie, ona jest dorosła. Sama podejmuje decyzje.

— Ale to niesprawiedliwe! Sara poświęciła dla niej tyle lat!

— Może powinniście się zastanowić, dlaczego Emilia tak czuje? — rzuciła Magda i rozłączyła się.

Wróciłem do domu późno w nocy. Sara siedziała przy stole z kubkiem herbaty. Jej oczy były czerwone od płaczu.

— Przepraszam cię — powiedziałem cicho.

— To nie twoja wina — odpowiedziała łagodnie. — Może po prostu nigdy nie byłam dla niej wystarczająco dobra.

— To nieprawda! — wybuchłem. — Byłaś lepsza niż ktokolwiek inny!

Sara uśmiechnęła się smutno. — Czasem miłość to za mało.

Przez kolejne dni dom był pełen napięcia. Emilia unikała Sary, a ja czułem się rozdarty między dwiema najważniejszymi kobietami mojego życia. Zastanawiałem się, gdzie popełniłem błąd. Czy powinienem był bardziej walczyć o Emilię po rozwodzie? Czy Sara powinna była być bardziej stanowcza? A może to po prostu nieuniknione — dzieci zawsze tęsknią za tym, czego nie mają?

Dzień ślubu nadszedł szybciej niż się spodziewałem. Stałem przed kościołem w garniturze i patrzyłem na Emilię w białej sukni. Była piękna i szczęśliwa… ale obok mnie nie było Sary. Widziałem ją przez okno samochodu — siedziała sama na ławce w parku naprzeciwko kościoła.

Po ceremonii podszedłem do Emilii.

— Czy naprawdę tego chciałaś? Żeby Sara została sama?

Emilia spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

— Tato… ja po prostu nie potrafię jej wybaczyć tego, że nie była mamą.

— Ale przecież próbowała… — wyszeptałem.

Emilia odwróciła wzrok.

Wieczorem wróciłem do domu i znalazłem Sarę w sypialni.

— Przepraszam cię za wszystko — powiedziałem drżącym głosem.

Sara objęła mnie mocno.

— Kocham cię, Janie. I kocham Emilię… nawet jeśli ona tego nie widzi.

Leżałem długo bez snu, myśląc o tym wszystkim. Czy można zmusić kogoś do wdzięczności? Czy rodzina patchworkowa ma szansę być prawdziwą rodziną? A może są rany, które nigdy się nie zagoją?

Czasem zastanawiam się: czy naprawdę zrobiłem wszystko, co mogłem? Czy miłość wystarczy, by posklejać rozbite serca? Co wy byście zrobili na moim miejscu?