Obcy list – Tajemnica z przeszłości, która zmieniła wszystko
– Tata, co tam masz? – zapytała Kinga, widząc jak z trudem schodzę ze strychu, trzymając w ręku zakurzony karton. Przez chwilę milczałem, bo serce waliło mi jak młot. W środku, między starymi zdjęciami i zeszytami z czasów szkoły podstawowej, leżał list. Nie mój charakter pisma, nie mój adresat. Zalesie. Znaczek z orłem, lekko pożółkły papier. Przez sekundę miałem wrażenie, że trzymam w ręku coś zakazanego, coś, czego nie powinienem był nigdy znaleźć.
– Przeglądałem tu stare rzeczy – powiedziałem w końcu, próbując ukryć drżenie głosu – i przypadkiem znalazłem na strychu list…
Kinga uśmiechnęła się lekko, przyglądając się nowym zmarszczkom na mojej twarzy. – Pamiętam, jak często pisałeś listy do mamy. Zwłaszcza na święta.
– Tak, tylko to nie mój. Adres jakiś dziwny… Wieś Zalesie. Znaczek nawet cały. Ale nie mam pojęcia, kto to napisał.
Wziąłem głęboki oddech i usiadłem na skrzyni. Kinga usiadła obok mnie, patrząc z zaciekawieniem na kopertę. Przez chwilę w pokoju panowała cisza, którą przerywało tylko tykanie starego zegara po dziadku. W końcu Kinga odezwała się cicho:
– Może to coś ważnego? Może powinniśmy go przeczytać?
Wahałem się. W mojej rodzinie nigdy nie było miejsca na tajemnice – albo tak mi się wydawało. Otworzyłem kopertę powoli, jakby bał się, że zaraz wyskoczy z niej duch przeszłości. List był krótki, napisany starannym pismem:
„Droga Anno,
Nie wiem, czy jeszcze mnie pamiętasz. Minęło tyle lat od tamtego dnia w Zalesiu. Chciałbym Cię jeszcze raz zobaczyć, zanim będzie za późno.
Twój brat,
Stanisław”
Zamarłem. Anna – to imię mojej matki. Ale Stanisław? Przecież mama była jedynaczką… Tak mi zawsze mówiła.
– Tata? – Kinga spojrzała na mnie z niepokojem. – Co tam jest?
Podałem jej list bez słowa. Czytała go powoli, a potem spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
– Przecież babcia nigdy nie mówiła o żadnym bracie…
W głowie zaczęły mi się kłębić wspomnienia z dzieciństwa: niedopowiedziane rozmowy przy stole, nagłe zmiany tematu, kiedy pytałem o rodzinę mamy. Zawsze mówiła: „Nie ma o czym mówić” albo „To już przeszłość”.
– Może powinniśmy pojechać do Zalesia? – zaproponowała Kinga nagle. – Może ktoś tam coś wie?
Nie chciałem tego robić. Bałem się tego, co mogę odkryć. Ale ciekawość była silniejsza niż strach.
***
Droga do Zalesia była długa i wyboista. Wieś wyglądała jakby czas się tu zatrzymał: stare chałupy, krzywe płoty i cisza przerywana tylko szczekaniem psa sąsiadów. Zatrzymaliśmy się przed małym sklepikiem spożywczym.
– Przepraszam – zwróciłem się do starszej kobiety za ladą – czy zna pani może rodzinę Nowaków? Annę albo Stanisława?
Kobieta spojrzała na mnie uważnie.
– Annę pamiętam… Dobra kobieta była. Ale wyjechała dawno temu do miasta. Stanisław… – zawahała się – on został tutaj do końca.
– Do końca? – zapytała Kinga cicho.
– Umarł kilka lat temu. Samotny był bardzo…
Poczułem nagły ucisk w gardle. Czy moja matka wiedziała o tym? Czy kiedykolwiek odpowiedziała na ten list?
***
Wieczorem siedzieliśmy z Kingą na ławce przed domem Stanisława – teraz opuszczonym i zarośniętym chwastami. Wokół nas unosił się zapach wilgoci i starego drewna.
– Tata… Myślisz, że babcia miała powód, żeby ukrywać brata? – zapytała Kinga cicho.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. W głowie miałem mętlik: żal do matki za tajemnice, smutek po straconych latach i poczucie winy, że nigdy nie zapytałem o więcej.
Następnego dnia odwiedziliśmy miejscowy cmentarz. Na skromnym nagrobku przeczytałem: „Stanisław Nowak, 1942-2017. Odszedł w samotności”.
Łzy napłynęły mi do oczu. Poczułem się jak intruz w czyimś życiu – życiu mojego wuja, o którym nie wiedziałem nic przez ponad pięćdziesiąt lat.
***
Po powrocie do domu długo nie mogłem spać. Wpatrywałem się w sufit i myślałem o tym wszystkim, co zostało przemilczane w naszej rodzinie. Czy naprawdę znamy tych, których kochamy? Ile jeszcze takich listów leży gdzieś zapomnianych na strychach polskich domów?
Kinga przyszła do mnie rano z kubkiem kawy.
– Tata… Może czas pogodzić się z przeszłością? Może warto rozmawiać o tym wszystkim otwarcie?
Uśmiechnąłem się smutno.
– Może masz rację… Ale czy potrafimy wybaczyć to, czego nie rozumiemy?
Patrzyliśmy przez okno na budzące się miasto i przez chwilę milczeliśmy razem.
Czasem jedno przypadkowe odkrycie potrafi wywrócić całe życie do góry nogami. Czy lepiej znać prawdę, nawet jeśli boli? Czy lepiej żyć w błogiej nieświadomości?
Może każdy z nas ma gdzieś swój „obcy list”…