Oddałam dom wnukowi, a moja córka zerwała ze mną kontakt. Czy naprawdę zasłużyłam na cztery miesiące ciszy?

— Mamo, jak mogłaś to zrobić? — głos Ewy drżał, a jej oczy płonęły gniewem. Stała w moim salonie, zaciśnięte pięści wbijały się w uda. — Przecież to niesprawiedliwe!

Patrzyłam na nią, czując jak serce ściska mi się z bólu. Przez okno wpadało blade, listopadowe światło, rozlewając się po starych meblach, które pamiętały jeszcze czasy mojego dzieciństwa. W powietrzu wisiała cisza, ciężka jak ołów.

— Ewo, ja… — zaczęłam niepewnie, ale przerwała mi gwałtownym ruchem ręki.

— Nie chcę słuchać! — krzyknęła. — Oddałaś dom Kacprowi, a mnie zostawiłaś z niczym! Po co ja się starałam przez tyle lat? Po co ci pomagałam?

To był ostatni raz, kiedy widziałam moją córkę. Cztery miesiące temu. Od tamtej pory nie odezwała się do mnie ani słowem. Nie odbiera telefonów, nie odpisuje na wiadomości. Nawet na święta nie przyszła.

Mam 78 lat i całe życie mieszkałam w tym domu na warszawskim Żoliborzu. Tu wychowałam Ewę i Marka. Tu przeżyłam śmierć męża, tu świętowałam narodziny wnuków. Dom był dla mnie wszystkim — schronieniem, wspomnieniem, symbolem rodziny.

Kiedy zaczęły się moje problemy ze zdrowiem — serce, cukrzyca, coraz częstsze zawroty głowy — wiedziałam, że muszę podjąć decyzję. Marek mieszka w Gdańsku, rzadko bywa w Warszawie. Ewa jest bliżej, ale zawsze była zajęta pracą i własnymi sprawami. Tylko Kacper, mój wnuk, przychodził regularnie: robił zakupy, pomagał w ogrodzie, naprawiał kran. Rozmawialiśmy godzinami o wszystkim i o niczym.

To Kacper zaproponował: — Babciu, może przepiszesz dom na mnie? Będę mógł tu mieszkać i się tobą opiekować.

Nie była to łatwa decyzja. Przez wiele nocy nie spałam, rozważając wszystkie za i przeciw. Ale Kacper był jedynym członkiem rodziny, który naprawdę się mną interesował. Ewa wpadała na chwilę raz w tygodniu — zawsze spieszyła się do pracy albo do dzieci.

W końcu podpisałam akt notarialny. Dom przeszedł na Kacpra z zastrzeżeniem dożywocia — miałam tu mieszkać do końca życia. Myślałam, że wszyscy to zrozumieją.

Myliłam się.

Ewa dowiedziała się przypadkiem od sąsiadki. Wpadła do mnie jak burza i wykrzyczała wszystko, co leżało jej na sercu: że jestem niesprawiedliwa, że zawsze faworyzowałam Marka i jego dzieci, że ona poświęciła mi najwięcej czasu.

— Zawsze byłam dla ciebie gorsza! — płakała. — Teraz już wiem na pewno.

Próbowałam tłumaczyć: — Ewo, przecież cię kocham! To nie tak…

Ale ona już mnie nie słuchała.

Od tamtej pory żyję w ciszy. Kacper przychodzi codziennie, gotuje obiady, rozmawia ze mną o polityce i starych filmach. Marek dzwoni raz na dwa tygodnie z Gdańska: — Mamo, nie przejmuj się Ewą. Ona zawsze była uparta.

Ale ja nie potrafię przestać się przejmować.

Wieczorami siadam przy oknie i patrzę na puste podwórko. Wspominam czasy, gdy dzieci biegały po trawie, a ja piekłam szarlotkę na niedzielę. Pamiętam Ewę jako małą dziewczynkę z kokardą we włosach — zawsze chciała być blisko mnie. Co się stało po drodze? Gdzie popełniłam błąd?

Czasem słyszę jej głos w głowie:

— Mamo, dlaczego on? Dlaczego nie ja?

Nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie. Czy rzeczywiście byłam niesprawiedliwa? Czy powinnam była podzielić dom między dzieci? A może to ja jestem ofiarą własnej dobroci?

Sąsiadka Zofia mówi: — Pani Haniu, dzieci są teraz inne. Myślałyby tylko o pieniądzach.

Ale ja nie chcę wierzyć, że Ewa kochała mnie tylko dla domu.

Cztery miesiące ciszy to wieczność dla matki. Każdy dzień bez telefonu od córki boli bardziej niż poprzedni. Nawet Kacper nie potrafi ukoić tego bólu.

Wczoraj próbowałam zadzwonić jeszcze raz. Usłyszałam tylko automatyczną sekretarkę:

— Tu Ewa Nowak. Proszę zostawić wiadomość po sygnale…

Zostawiłam wiadomość:

— Córeczko, proszę… odezwij się. Tęsknię za tobą.

Dziś znów czekam na cud. Może zadzwoni? Może przyjdzie?

A jeśli nie… czy naprawdę zasłużyłam na cztery miesiące ciszy za jedną decyzję? Czy miłość matki można zmierzyć aktem notarialnym?

Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między dziećmi? Jak poradzić sobie z samotnością i poczuciem winy?