Po udarze matki wróciłem do rodzinnego domu. Czy można być dobrym synem i ojcem jednocześnie?

– Michał, musisz przyjechać. Mama miała udar – głos mojej siostry, Agaty, drżał w słuchawce. Stałem w kuchni, krojąc chleb dla moich dzieci, kiedy świat nagle przestał istnieć. Wszystko inne – praca, dom, nawet śniadanie – straciło znaczenie.

Zawsze byłem tym, który wyjechał. Warszawa wydawała mi się wtedy szansą na lepsze życie, na ucieczkę od dusznego mieszkania w bloku na obrzeżach Lublina, od wiecznych kłótni rodziców i zapachu gotowanej kapusty unoszącego się w klatce schodowej. Ale teraz, po latach, kiedy usłyszałem o udarze mamy, poczułem się jak ten sam przestraszony chłopak, który nie potrafił znaleźć swojego miejsca.

– Michał? Jesteś tam? – Agata płakała. – Lekarze mówią, że nie wiadomo, czy odzyska mowę…

Moja żona, Kasia, weszła do kuchni. Spojrzała na mnie pytająco. – Co się stało?

– Mama… – głos mi się załamał. – Muszę jechać do Lublina.

Kasia westchnęła ciężko. – Michał, dzieci mają jutro przedstawienie w przedszkolu. Obiecałeś, że będziesz.

Patrzyłem na nią bezradnie. Wiedziałem, że ma rację. Ale wiedziałem też, że jeśli nie pojadę teraz, nigdy sobie tego nie wybaczę.

W drodze do Lublina czułem się jak zdrajca. Zostawiłem Kasię z dwójką dzieci i własnymi problemami. W głowie miałem tylko obraz mamy leżącej w szpitalnym łóżku. Przypominałem sobie jej ręce – zawsze popękane od pracy w kuchni, zawsze ciepłe. Przypominałem sobie jej głos: „Michałku, pamiętaj, rodzina jest najważniejsza”.

Kiedy wszedłem do szpitalnej sali, zobaczyłem ją – bladą, z opadającym kącikiem ust. Agata siedziała przy łóżku i ściskała jej dłoń.

– Michał… – wyszeptała mama z trudem.

Usiadłem obok niej i poczułem łzy napływające do oczu. – Jestem tutaj, mamo. Już wszystko będzie dobrze.

Ale nie było dobrze. Mama nie mówiła prawie wcale. Lekarze mówili o rehabilitacji, o długiej drodze do zdrowia. Agata była wykończona – sama wychowywała córkę i pracowała na pół etatu w sklepie spożywczym.

– Nie dam rady sama – powiedziała mi pewnej nocy w kuchni. – Ty masz rodzinę w Warszawie, ja mam tu wszystko na głowie.

Poczułem złość i bezsilność. – Myślisz, że mi jest łatwo? Kasia jest wściekła, dzieci pytają, kiedy wrócę…

– Ale mama cię potrzebuje! – krzyknęła Agata. – Zawsze była dla nas! A ty co? Uciekasz jak zawsze?

Te słowa bolały bardziej niż cokolwiek innego. Przypomniałem sobie dzieciństwo – jak mama broniła mnie przed ojcem, jak nosiła mnie na rękach po nocach, kiedy miałem gorączkę. Czy mogłem ją teraz zostawić?

Zadzwoniłem do Kasi.

– Nie wiem, kiedy wrócę – powiedziałem cicho.

– Michał… Nie możesz nas zostawić na tak długo! Dzieci tęsknią! Ja też…

– Mama mnie potrzebuje – wyszeptałem.

Przez chwilę milczała.

– A my? My cię nie potrzebujemy?

Nie spałem tej nocy. Siedziałem przy łóżku mamy i patrzyłem na jej twarz. Widziałem w niej swoje dzieciństwo i całą winę za to, że zawsze byłem gdzieś indziej.

Dni mijały powoli. Pomagałem Agacie przy mamie: karmiłem ją, ćwiczyłem z nią rękę według zaleceń rehabilitanta. Czasem patrzyła na mnie z wdzięcznością, czasem z bólem i żalem.

Pewnego dnia mama złapała mnie za rękę mocniej niż zwykle.

– Michał… dom… wracaj…

Zrozumiałem wtedy: ona nie chce być ciężarem. Chce, żebym był szczęśliwy tam, gdzie jestem.

Ale czy mogę tak po prostu odejść? Czy mogę zostawić Agatę samą z tym wszystkim?

Wróciłem do Warszawy po dwóch tygodniach. Kasia była chłodna i zmęczona.

– Dzieci płakały codziennie – powiedziała bez emocji.

Próbowałem tłumaczyć się z wyborów, których sam nie rozumiałem.

– Może powinieneś był zostać tam na stałe? – rzuciła ironicznie.

Nie odpowiedziałem. Czułem się rozdarty na pół: między rodziną, którą stworzyłem, a tą, która mnie wychowała.

Mama powoli dochodziła do siebie. Dzwoniłem codziennie, rozmawiałem z Agatą o wszystkim: o lekach, o rehabilitacji, o rachunkach za prąd.

Ale w środku czułem pustkę i winę. Czy można być dobrym synem i dobrym ojcem jednocześnie? Czy zawsze musimy wybierać?

Czasami budzę się w nocy z pytaniem: czy gdybym został dłużej przy mamie, byłoby jej lepiej? A może wtedy straciłbym własną rodzinę?

Może nigdy nie znajdę odpowiedzi… Ale czy wy też czasem czujecie się rozdarte między tymi, których kochacie najbardziej?