Prawda o odejściu mojego ojca: To była wina mojej matki. Moja rodzina nigdy nie była taka, jak myślałem.
– Kłamiesz! – krzyknąłem, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Tata nigdy by nas nie zostawił bez powodu!
Mama stała w kuchni, oparta o blat, z papierosem w dłoni. Jej twarz była blada, a oczy puste. Przez chwilę wydawało mi się, że zaraz się rozpadnie na kawałki. Ale ona tylko westchnęła i odwróciła wzrok.
– Michał, jesteś już dorosły. Powinieneś znać prawdę – powiedziała cicho. – Twój ojciec… on nie był taki, jak myślisz.
Miałem wtedy dwadzieścia cztery lata i właśnie wróciłem do domu po studiach w Warszawie. Przez całe dzieciństwo żyłem w przekonaniu, że tata nas zdradził i zostawił dla innej kobiety. Mama powtarzała to za każdym razem, gdy pytałem o niego. „Twój ojciec wybrał inną rodzinę” – mówiła z goryczą. I ja jej wierzyłem.
Ale tego wieczoru coś się zmieniło. Może to przez to, że zobaczyłem ją płaczącą po raz pierwszy od lat. Może przez to, że sam czułem się zagubiony i potrzebowałem odpowiedzi.
– Co masz na myśli? – zapytałem, próbując opanować drżenie głosu.
Mama zgasiła papierosa i spojrzała mi prosto w oczy.
– To ja go wypchnęłam z domu. Nie wytrzymałam… jego marzeń, jego słabości. Byłam zimna i okrutna. On chciał tylko być szczęśliwy, a ja… ja nie potrafiłam mu na to pozwolić.
Zamarłem. Przez chwilę nie mogłem oddychać. Wszystko, co wiedziałem o mojej rodzinie, rozsypało się jak domek z kart.
– Ale przecież… zawsze mówiłaś, że to on… – zacząłem, ale głos mi się załamał.
– Kłamałam – przerwała mi ostro. – Bo łatwiej było cię przekonać, że to on jest winny. Łatwiej było mi samej siebie usprawiedliwić.
Wyszedłem z kuchni bez słowa. W głowie miałem mętlik. Wspomnienia z dzieciństwa zaczęły wracać – kłótnie za zamkniętymi drzwiami, ciche dni bez śmiechu, spojrzenia pełne żalu. Zawsze myślałem, że to tata był powodem tych napięć. Teraz zaczynałem rozumieć, że prawda była znacznie bardziej skomplikowana.
Następnego dnia zadzwoniłem do ojca. Nie rozmawialiśmy od lat. Odebrał po kilku sygnałach.
– Michał? – jego głos był cichy i niepewny.
– Musimy porozmawiać – powiedziałem tylko.
Spotkaliśmy się w małej kawiarni na obrzeżach miasta. Ojciec postarzał się, miał siwe włosy i zmęczone oczy. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu.
– Mama powiedziała mi prawdę – zacząłem w końcu. – Dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś?
Spojrzał na mnie z bólem.
– Bo byłem tchórzem – odpowiedział szczerze. – Bałem się, że jeśli powiem ci wszystko, znienawidzisz ją. A ja… mimo wszystko chciałem, żebyś miał matkę.
Zacisnąłem pięści pod stołem.
– Przez lata myślałem, że mnie zostawiłeś. Że nie byłem dla ciebie ważny.
Ojciec spuścił wzrok.
– Byłeś dla mnie wszystkim. Ale twoja mama… ona nie potrafiła zaakceptować tego, kim jestem. Chciała mieć męża-wojownika, a ja byłem marzycielem. Chciałem pisać książki, a ona chciała stabilizacji i pieniędzy.
Przypomniałem sobie wieczory, gdy tata czytał mi bajki własnego autorstwa. Jak razem wymyślaliśmy historie o smokach i rycerzach. Mama wtedy patrzyła na nas z irytacją i mówiła: „Zamiast bajek powinieneś znaleźć lepszą pracę”.
– Próbowałem dla niej być kimś innym – kontynuował ojciec – ale nie potrafiłem. W końcu kazała mi odejść. Powiedziała, że jeśli naprawdę kocham ciebie, to zostawię was w spokoju i pozwolę ci dorastać bez mojego wpływu.
Łzy napłynęły mi do oczu.
– A ja przez tyle lat cię nienawidziłem…
Ojciec uśmiechnął się smutno.
– Czasem lepiej być znienawidzonym przez syna niż widzieć, jak cierpi przez twoje błędy.
Po tej rozmowie długo nie mogłem dojść do siebie. Zacząłem patrzeć na mamę inaczej – z mieszaniną żalu i gniewu. Próbowałem z nią rozmawiać, ale ona zamknęła się w sobie jeszcze bardziej.
W domu panowała cisza przerywana tylko dźwiękiem telewizora i stukotem jej obcasów po korytarzu. Przestała gotować obiady, przestała pytać mnie o cokolwiek. Byliśmy jak współlokatorzy w pustym mieszkaniu.
Pewnego dnia znalazłem w szufladzie stare listy ojca do mamy. Pisał w nich o swoich marzeniach, o tym jak bardzo ją kocha i jak bardzo pragnie być dobrym ojcem dla mnie. Mama nigdy mu nie odpowiedziała.
Zrozumiałem wtedy coś ważnego: czasem ludzie ranią się nawzajem nie dlatego, że są źli, ale dlatego, że są słabi i zagubieni. Mama bała się życia bez kontroli, tata bał się życia bez marzeń.
Dziś próbuję odbudować relację z ojcem. Spotykamy się co tydzień na kawie i rozmawiamy o wszystkim – o literaturze, polityce, nawet o mamie. Ona nadal żyje we własnym świecie żalu i pretensji.
Często zastanawiam się: czy gdybym wcześniej znał prawdę, moje życie wyglądałoby inaczej? Czy potrafiłbym wybaczyć szybciej? Czy można naprawdę poznać swoich rodziców?
Może każdy z nas nosi w sobie jakąś tajemnicę? Jak długo można żyć w kłamstwie zanim ono nas zniszczy?