Prośba szwagra, której nie mogłem przewidzieć: Co naprawdę kryje się za jego propozycją?
– Michał, muszę z tobą porozmawiać. Teraz. – Głos mojej siostry Ewy był napięty, a jej oczy – zwykle ciepłe i spokojne – błyszczały niepokojem. Stała w progu mojego mieszkania, trzymając w rękach klucze, które kiedyś jej dałem „na wszelki wypadek”. Był środek listopada, a ja właśnie kończyłem świętować swoje trzydzieste urodziny – te prawdziwe, nie te drugie, które obchodzę zawsze w maju, w rocznicę pożaru.
Nie musiała mówić więcej. Wpuściłem ją do środka i zaparzyłem herbatę. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. W końcu Ewa westchnęła ciężko i powiedziała:
– Tomek… Tomek ma problem. – Tomek to mój szwagier. Człowiek sukcesu, właściciel kilku firm, zawsze elegancki, zawsze pewny siebie. Nigdy nie prosił mnie o nic. – Chce z tobą porozmawiać. Osobiście.
Nie pytałem o szczegóły. Jeśli Ewa prosiła mnie o coś z takim napięciem w głosie, wiedziałem, że sprawa jest poważna. Zgodziłem się spotkać z Tomkiem następnego dnia.
Spotkaliśmy się w jego biurze na ostatnim piętrze nowoczesnego biurowca w centrum Warszawy. Siedział za wielkim biurkiem, patrzył na mnie uważnie. Przez chwilę milczał, jakby ważył każde słowo.
– Michał – zaczął w końcu – wiem, że nie jesteśmy sobie szczególnie bliscy. Ale wiem też, że jesteś lojalny wobec Ewy. I… wobec rodziny.
Poczułem, jak coś ściska mi gardło. Wiedziałem, że zaraz usłyszę coś ważnego.
– Potrzebuję twojej pomocy – powiedział cicho. – Chodzi o firmę. O pieniądze. O wszystko.
Opowiedział mi o problemach finansowych, o nieudanych inwestycjach i o tym, że jeśli nie zdobędzie dużej sumy pieniędzy w ciągu tygodnia, straci wszystko: dom, firmę, reputację. I Ewa straci wszystko razem z nim.
– Chciałbym… żebyś pożyczył mi pieniądze – powiedział nagle. – Wiem, że masz oszczędności po rodzicach. Wiem też, że planowałeś kupić mieszkanie…
Zaniemówiłem. Przez chwilę miałem ochotę wybuchnąć śmiechem – czy on naprawdę myśli, że oddam mu wszystkie swoje oszczędności? Ale widziałem jego twarz: nie było na niej ani śladu arogancji czy pewności siebie. Był zdesperowany.
– Dlaczego ja? – zapytałem cicho.
– Bo wiem, że Ewa ci ufa. I ja… Ja już nie mam do kogo się zwrócić.
Wyszedłem z biura z głową pełną myśli. Całą drogę do domu powtarzałem sobie: „To nie twoja sprawa. To nie twoja odpowiedzialność.” Ale potem przypomniałem sobie tamten dzień sprzed lat – dzień pożaru.
Miałem wtedy siedem lat. Pamiętam dym, krzyki mamy i to, jak Ewa wbiegła do mojego pokoju przez płomienie. Wyciągnęła mnie na zewnątrz tuż przed tym, jak zawalił się sufit. Gdyby nie ona…
Przez kolejne dni unikałem kontaktu z Ewą i Tomkiem. Nie spałem po nocach, rozważając wszystkie za i przeciw. Z jednej strony wiedziałem, że jeśli dam Tomkowi pieniądze, mogę już nigdy ich nie odzyskać. Z drugiej strony – jak mogłem odmówić komuś, kto uratował mi życie?
W końcu zadzwoniła Ewa.
– Michał… Proszę cię. On naprawdę nie ma nikogo innego.
W jej głosie słyszałem łzy.
Spotkaliśmy się w kawiarni na Mokotowie. Ewa była blada i zmęczona.
– Wiem, że to dużo – powiedziała cicho – ale jeśli mu nie pomożesz… Stracimy wszystko.
Patrzyłem na nią długo. Przypomniałem sobie nasze dzieciństwo: wspólne zabawy na podwórku, jej opiekę nade mną po śmierci mamy…
– Dobrze – powiedziałem w końcu. – Dam mu te pieniądze.
Ewa rozpłakała się i przytuliła mnie mocno.
Przelałem Tomkowi wszystkie swoje oszczędności jeszcze tego samego dnia. Przez kilka tygodni żyłem nadzieją, że wszystko się ułoży.
Ale rzeczywistość okazała się brutalna.
Firma Tomka upadła mimo mojej pomocy. Stracili dom pod Warszawą i musieli zamieszkać u teściów Ewy na Pradze. Ja zostałem bez pieniędzy i bez mieszkania, które miałem kupić na własność.
Przez długi czas unikałem kontaktu z siostrą i szwagrem. Czułem się wykorzystany i zdradzony. Ale najbardziej bolało mnie to, że Ewa przestała się do mnie odzywać – jakby cała ta sytuacja była moją winą.
Minął rok. Dziś znów jest listopad i znów obchodzę swoje urodziny – te prawdziwe. Siedzę sam w wynajmowanym mieszkaniu i patrzę na zdjęcie z dzieciństwa: ja i Ewa na huśtawce przed domem, który już dawno spłonął.
Czasem zastanawiam się: czy zrobiłbym to samo jeszcze raz? Czy lojalność wobec rodziny zawsze musi oznaczać poświęcenie siebie? Czy można wybaczyć bliskim nawet wtedy, gdy zawiedli nasze zaufanie?
Może właśnie na tym polega dorosłość: na podejmowaniu trudnych decyzji i życiu z ich konsekwencjami.