Sąsiadka myślała, że zawsze będę niańczyć jej dziecko: Jak powiedzieć „dość”?
– Znowu? – wyszeptałam do siebie, patrząc na ekran telefonu. Kolejna wiadomość od Magdy. „Mogłabyś dziś odebrać Olka z przedszkola? Mam pilne spotkanie w pracy.”
Zacisnęłam zęby. To już trzeci raz w tym tygodniu. W głowie miałam mętlik: czy powinnam jej odmówić? Przecież kiedyś byłyśmy sobie bliskie. Nasze dzieci – mój Kuba i jej Olek – od zawsze trzymały się razem. To przez nich zaczęłyśmy się spotykać, rozmawiać, dzielić codziennością. Ale teraz…
Pamiętam pierwszy raz, kiedy Magda poprosiła mnie o pomoc. Było lato, upał lał się z nieba, a ona wbiegła do mnie z roztrzęsioną miną.
– Anka, błagam, pomóż mi! Muszę pilnie jechać do mamy do szpitala, Olek nie ma z kim zostać…
Nie wahałam się ani chwili. Zawsze byłam tą „ogarniętą”, tą, która potrafi wszystko zorganizować. Olek został u nas na cały dzień, a ja czułam satysfakcję, że mogłam pomóc.
Ale potem przyszły kolejne prośby. Najpierw raz na dwa tygodnie, potem raz w tygodniu, aż w końcu… stało się to normą. Magda dzwoniła, pisała SMS-y, zostawiała Olka pod moimi drzwiami nawet bez zapowiedzi.
Mój mąż, Tomek, coraz częściej patrzył na mnie z wyrzutem.
– Anka, to nie jest twoje dziecko. Masz własne życie, własne obowiązki. Czemu nie potrafisz jej odmówić?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Może dlatego, że sama kiedyś byłam w trudnej sytuacji i nikt mi nie pomógł? Może dlatego, że bałam się konfliktu?
Pewnego dnia wszystko się posypało. Był piątek, miałam umówioną wizytę u lekarza. Kuba był już spakowany do babci na weekend. Nagle dzwoni Magda.
– Anka, ratuj! Szef każe mi zostać po godzinach. Olek już kończy przedszkole…
– Magda, dziś nie mogę – odpowiedziałam drżącym głosem. – Mam wizytę u lekarza.
– Ale przecież zawsze możesz! – jej głos był pełen pretensji.
– Tym razem nie mogę…
Rozłączyła się bez słowa.
Wieczorem usłyszałam pukanie do drzwi. Magda stała na progu z Olkiem i spojrzeniem pełnym żalu.
– Wiesz co? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami. Że mogę na ciebie liczyć…
Zamurowało mnie. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć.
– Magda… Ja też mam swoje życie. Nie mogę zawsze być na zawołanie.
– Ale ja nie mam nikogo innego! – wybuchła płaczem. – Ty masz Tomka, masz rodzinę… Ja jestem sama!
Przez chwilę miałam ochotę ją przytulić. Ale poczułam też złość. Czy naprawdę jestem odpowiedzialna za jej samotność?
Następne dni były pełne napięcia. Unikałyśmy się na klatce schodowej, dzieci przestały się bawić razem. Kuba pytał:
– Mamo, czemu Olek już do nas nie przychodzi?
Nie umiałam mu odpowiedzieć.
W pracy byłam rozkojarzona. Szefowa zwróciła mi uwagę:
– Aniu, co się dzieje? Zawsze byłaś taka skupiona…
Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Może rzeczywiście powinnam była pomóc? Może przesadziłam?
Ale potem przypomniałam sobie wszystkie te dni, kiedy musiałam rezygnować z własnych planów. Kiedy Tomek zabierał Kubę na rower, a ja zostawałam z Olkiem. Kiedy odwoływałam spotkania ze znajomymi, bo Magda „miała ważną sprawę”.
Pewnego wieczoru usiadłam z Tomkiem przy kuchennym stole.
– Nie wiem już, co robić – powiedziałam cicho.
– Musisz postawić granice – odpowiedział spokojnie. – Inaczej nigdy się to nie skończy.
Łatwo powiedzieć…
Następnego dnia napisałam do Magdy wiadomość:
„Magda, musimy porozmawiać. Nie mogę już tak często opiekować się Olkiem. Mam swoje obowiązki i rodzinę.”
Odpisała dopiero po kilku godzinach:
„Rozumiem.”
Ale czy naprawdę rozumiała? Przestałyśmy ze sobą rozmawiać. Dzieci widywały się tylko w przedszkolu.
Czułam ulgę… i pustkę jednocześnie.
Minęły tygodnie. Pewnego dnia spotkałyśmy się przypadkiem na placu zabaw. Magda wyglądała na zmęczoną i przygaszoną.
– Anka… Przepraszam – powiedziała cicho. – Chyba za bardzo się przyzwyczaiłam do twojej pomocy.
Spojrzałam jej w oczy i zobaczyłam w nich szczerość.
– Ja też przepraszam – odpowiedziałam. – Powinnam była wcześniej powiedzieć ci o swoich granicach.
Usiadłyśmy na ławce obok siebie. Przez chwilę milczałyśmy.
– Wiesz… Czasem mam wrażenie, że wszyscy ode mnie czegoś chcą – powiedziała Magda łamiącym się głosem. – W pracy szefowa, w domu Olek… A ja już nie mam siły.
Poczułam ukłucie współczucia.
– Może powinnaś poprosić o pomoc kogoś jeszcze? Albo znaleźć opiekunkę?
– Nie stać mnie…
Westchnęłam ciężko.
– Magda… Ja naprawdę chcę ci pomagać od czasu do czasu. Ale muszę mieć też czas dla siebie i dla rodziny.
Kiwnęła głową ze łzami w oczach.
Od tamtej pory nasze relacje stały się bardziej ostrożne, ale prawdziwsze. Pomagałyśmy sobie nawzajem wtedy, kiedy naprawdę tego potrzebowałyśmy – bez poczucia winy i bez wykorzystywania.
Czasem zastanawiam się: dlaczego tak trudno jest nam mówić „nie”? Czy naprawdę musimy wybierać między byciem dobrą przyjaciółką a dbaniem o siebie? A może prawdziwa przyjaźń zaczyna się tam, gdzie potrafimy postawić granice?