Sekrety, które zniszczyły rodzinę: Dziennik Kasi z Kurdowa
— Dziękuję, że przyszłaś! — zawołałam, otwierając drzwi i widząc Halinę Janową, moją teściową. W jej oczach czaiła się nieufność, jakby już wiedziała, że nie zaprosiłam jej na herbatę z powodu zwykłej tęsknoty. — O co chodzi z tym pośpiechem? Co takiego miałaś mi rzeczy? — zapytała, zdejmując płaszcz i rozglądając się po mojej kuchni, jakby szukała śladów czegoś, co mogłoby ją zaniepokoić.
Zaparzyłam jej herbatę, starając się ukryć drżenie rąk. W głowie miałam chaos. Ostatnie tygodnie były dla mnie jak niekończący się koszmar. Mój mąż, Tomek, coraz częściej wracał do domu późno, unikał rozmów, a kiedy już mówił, to tylko o pracy albo o tym, jak bardzo jest zmęczony. Zaczęłam podejrzewać, że coś ukrywa. Ale to nie była tylko zdrada — czułam, że chodzi o coś więcej.
— Halino, muszę ci coś powiedzieć — zaczęłam cicho, patrząc na nią z nadzieją, że znajdę w niej sojuszniczkę. — Coś się dzieje z Tomkiem. On… on nie jest sobą. — Przecież zawsze był dziwny — przerwała mi chłodno. — Ale jeśli masz jakieś dowody na jego zdradę, to powiedz wprost.
Zacisnęłam dłonie na kubku. — To nie tylko zdrada. Znalazłam w jego rzeczach listy… stare listy od kobiety o imieniu Marta. Pisze do niego od lat. W jednym z nich napisała: „Nie mogę już dłużej ukrywać prawdy przed Kasią. Ona zasługuje na to, żeby wiedzieć.”
Halina pobladła. Przez chwilę milczała, po czym odsunęła się ode mnie jakby parzyło ją krzesło, na którym siedziała. — Marta? — wyszeptała. — To niemożliwe… — Znasz ją? — zapytałam ostrożnie.
Wtedy Halina zaczęła mówić. Jej głos był cichy, łamiący się. — Marta to… była narzeczona Tomka. Zanim cię poznał, byli razem przez kilka lat. Myślałam, że to już przeszłość. Ale… ona była w ciąży, kiedy Tomek ją zostawił.
Poczułam, jak świat usuwa mi się spod nóg. — Chcesz powiedzieć, że Tomek ma dziecko z inną kobietą? — zapytałam drżącym głosem.
Halina skinęła głową. — Tak. Ale on nigdy nie miał odwagi ci o tym powiedzieć. Myślał, że jeśli to ukryje, wszystko będzie dobrze.
W tej chwili drzwi do mieszkania otworzyły się gwałtownie. Tomek wszedł do kuchni, widząc nas obie w napięciu. — Co tu się dzieje? — zapytał podejrzliwie.
— Tomek, musimy porozmawiać — powiedziałam stanowczo. — Wiem o Marcie. Wiem o dziecku.
Tomek zbladł jak ściana. Przez chwilę patrzył na mnie bez słowa, potem usiadł ciężko przy stole. — Przepraszam… Chciałem ci to powiedzieć tyle razy. Ale bałem się, że cię stracę.
— Straciłeś mnie w momencie, kiedy zacząłeś mnie okłamywać — odpowiedziałam zimno.
Halina próbowała łagodzić sytuację: — Kasia, on chciał chronić waszą rodzinę…
— Chronić? Przed czym? Przed prawdą? — wybuchłam. — Przez te wszystkie lata żyłam w kłamstwie! Myślałam, że jesteśmy szczęśliwi, a ty miałeś drugie życie!
Tomek spuścił głowę. — Marta chciała tylko, żebym był obecny w życiu naszego syna. Ale ja… nie potrafiłem pogodzić tych dwóch światów.
Wtedy Halina wybuchła płaczem. — To wszystko moja wina! Namawiałam Tomka, żeby zostawił Martę i zaczął nowe życie z tobą! Bałam się skandalu… Bałam się, co ludzie powiedzą!
Patrzyłam na nich oboje i czułam narastającą wściekłość i żal. Przez lata byłam lojalna wobec rodziny Tomka, znosiłam kaprysy teściowej i jego wieczne nieobecności. Teraz okazało się, że byłam tylko pionkiem w ich grze pozorów.
Przez następne dni nie mogłam spać. W głowie kłębiły mi się pytania: Czy mogę wybaczyć Tomkowi? Czy jestem w stanie zaakceptować fakt, że ma syna z inną kobietą? Czy nasze małżeństwo ma jeszcze sens?
Zadzwoniłam do Marty. Spotkałyśmy się w kawiarni na Rynku w Krakowie. Była spokojna, opanowana. — Nie chcę ci zabierać Tomka — powiedziała od razu. — Chciałam tylko, żeby mój syn znał swojego ojca.
— Dlaczego teraz? Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? — zapytałam ze łzami w oczach.
— Próbowałam wiele razy. Ale Tomek zawsze mnie powstrzymywał. Mówił, że nie jesteś gotowa na prawdę.
Wróciłam do domu i długo patrzyłam na zdjęcia naszej rodziny: ślubne fotografie, uśmiechnięte twarze na wakacjach nad Bałtykiem, wspólne święta przy stole w Kurdowie. Wszystko wydawało się teraz fałszywe.
Tomek próbował ze mną rozmawiać. Przepraszał, tłumaczył się strachem i miłością do mnie. Ale ja nie potrafiłam mu już zaufać.
Pewnego wieczoru spakowałam walizkę i pojechałam do rodziców do Wieliczki. Mama przytuliła mnie bez słowa, a tata tylko pokiwał głową ze smutkiem.
— Czasem lepiej znać najgorszą prawdę niż żyć w pięknym kłamstwie — powiedziała mama.
Teraz siedzę przy oknie i piszę te słowa do mojego dziennika. Nie wiem jeszcze, co zrobię dalej. Czy wrócę do Tomka? Czy będę potrafiła wybaczyć? Czy można odbudować coś, co zostało tak brutalnie zniszczone?
Może każdy z nas ma swoje sekrety i każdy dom nosi w sobie jakieś cienie? Czy warto walczyć o rodzinę za wszelką cenę? A może czasem trzeba pozwolić jej się rozpaść i zacząć wszystko od nowa?