Syn zaprosił mnie na obiad do nowego mieszkania. Kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam tam osobę, której nigdy nie chciałam spotkać…
— Mamo, już jesteście? — głos Michała rozbrzmiał zza drzwi, zanim jeszcze zdążyłam nacisnąć dzwonek. Stałam na wycieraczce, ściskając w jednej ręce ciasto marchewkowe, w drugiej doniczkę z fiołkiem. Serce waliło mi jak oszalałe, choć przecież to tylko niedzielny obiad u syna. Próbowałam się uśmiechnąć, żeby nie zdradzić nerwów.
Drzwi otworzyły się szeroko. Michał wyglądał na szczęśliwego, rozpromienionego. — Chodź, już czekamy! — powiedział i odsunął się, żebym mogła wejść. Przekroczyłam próg i od razu poczułam zapach świeżo malowanych ścian, zmieszany z aromatem pieczonego kurczaka. W salonie stała ona. Zamarłam.
— Dzień dobry, pani Aniu — powiedziała cicho, spuszczając wzrok. Znałam ten głos aż za dobrze. To była Ewa. Ewa, która dwadzieścia lat temu rozbiła moje małżeństwo. Ewa, która była kochanką mojego męża i przez którą mój świat rozpadł się na kawałki.
Poczułam, jak ciasto niemal wypada mi z rąk. Michał spojrzał na mnie z niepokojem. — Mamo? Wszystko w porządku?
Przełknęłam ślinę i zmusiłam się do uśmiechu. — Tak, tak… po prostu… nie spodziewałam się… — urwałam, bo nie wiedziałam, co powiedzieć. Ewa stała jak skamieniała, jej dłonie drżały.
— Mamo, Ewa jest mamą Kasi — powiedział Michał powoli, jakby tłumaczył coś dziecku. — Kasię już znasz, ale… nie mówiłem ci wcześniej o jej mamie. Chciałem, żebyście się poznały.
Kasia wyszła z kuchni z miską sałatki. — Cześć, pani Aniu! — uśmiechnęła się szeroko. — Mam nadzieję, że lubi pani kurczaka.
Przez chwilę miałam ochotę rzucić wszystko i wybiec z mieszkania. Przeszłość wróciła z całą mocą: łzy, krzyki, samotne noce po odejściu męża. Ale spojrzałam na Michała i zobaczyłam w jego oczach błaganie o spokój.
Usiedliśmy przy stole. Rozmowa była sztywna, pełna niezręcznych pauz. Ewa unikała mojego wzroku, a ja nie mogłam oderwać od niej oczu. Widziałam ją ostatni raz dwadzieścia lat temu, kiedy przypadkiem spotkałyśmy się w sklepie spożywczym. Wtedy uciekła przede mną jak spłoszona sarna.
— Mamo, Ewa pomaga nam z remontem — odezwał się Michał po chwili ciszy. — Jest architektką wnętrz.
— Tak… — dodała cicho Ewa. — Chciałam pomóc dzieciom urządzić się na nowo.
Czułam narastający gniew i żal. Jak ona śmie tu być? Jak może patrzeć mi w oczy po tym wszystkim? Ale potem spojrzałam na Kasię i Michała: młodzi, zakochani, pełni nadziei na wspólne życie.
— Pani Aniu… — zaczęła Ewa drżącym głosem. — Wiem, że nie mam prawa prosić o wybaczenie. Ale chciałam pani powiedzieć… bardzo żałuję tego wszystkiego. Wiem, ile bólu pani sprawiłam.
Zapanowała cisza tak gęsta, że słyszałam własny oddech. Michał ścisnął moją dłoń pod stołem.
— Mamo… wiem, jak to dla ciebie trudne — szepnął. — Ale ja kocham Kasię. Chciałbym, żebyśmy wszyscy mogli być rodziną.
Czułam łzy napływające do oczu. Przez lata budowałam wokół siebie mur z bólu i żalu. Teraz miałam wybór: albo pozwolę przeszłości zniszczyć przyszłość mojego syna, albo spróbuję wybaczyć.
Obiad minął w napięciu. Rozmawialiśmy o pracy Michała w urzędzie miasta, o studiach Kasi na politechnice, o planach na wakacje nad Bałtykiem. Ale cały czas czułam obecność Ewy jak cień za plecami.
Kiedy zbierałam się do wyjścia, Ewa podeszła do mnie w przedpokoju.
— Pani Aniu… jeśli kiedykolwiek będzie pani chciała porozmawiać… jestem gotowa wysłuchać wszystkiego — powiedziała cicho.
Patrzyłam na nią długo. Widziałam w jej oczach prawdziwy smutek i skruchę. Może przez te lata też cierpiała? Może jej życie nie było takie szczęśliwe, jak sobie wyobrażałam?
Wyszłam na klatkę schodową i poczułam ulgę pomieszaną z żalem. Wiedziałam jedno: już nigdy nie będziemy rodziną taką jak dawniej. Ale może możemy być inną rodziną? Może czasem trzeba pozwolić przeszłości odejść?
Czy potrafię wybaczyć komuś, kto odebrał mi wszystko? Czy jestem gotowa zrobić to dla szczęścia mojego syna? A wy… co byście zrobili na moim miejscu?