Testament, którego nie miałam poznać – historia o rodzinnych tajemnicach

– Co to jest? – zapytałam sama siebie, trzymając w dłoniach pożółkłą kopertę, którą przypadkiem znalazłam w szufladzie mamy. Serce waliło mi jak młot. Przecież miałam tylko poszukać starego albumu ze zdjęciami, a znalazłam coś, czego nigdy nie powinnam była zobaczyć. Testament. Mamy testament.

Przez chwilę stałam nieruchomo, jakby czas się zatrzymał. W głowie kłębiły mi się myśli: „Czy powinnam to czytać? Czy to w ogóle legalne? A jeśli dowiem się czegoś, czego nie chcę wiedzieć?” Ale ciekawość była silniejsza. Drżącymi rękami otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać.

Im dalej czytałam, tym bardziej czułam, jakby ktoś wyrywał mi serce z piersi. Moje imię nie padło ani razu. Wszystko – mieszkanie, oszczędności, nawet stary pierścionek po babci – miało przypaść mojemu bratu, Adamowi. Ja… byłam niewidzialna. Jakby mnie nie było.

Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Łzy kapały mi na kartkę, rozmazując atrament. „Dlaczego?” – powtarzałam w myślach. Przecież zawsze byłam tą „grzeczną córką”. To ja opiekowałam się mamą po operacji biodra, to ja dzwoniłam codziennie, pytałam, czy czegoś nie potrzebuje. Adam pojawiał się tylko od święta, a mimo to to on miał dostać wszystko.

Wieczorem zadzwoniłam do przyjaciółki, Magdy. – Muszę ci coś powiedzieć – wyszeptałam przez łzy.

– Co się stało? – zapytała zaniepokojona.

– Znalazłam testament mamy… i mnie tam nie ma. Nic. Nawet słowa.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Może to jakaś pomyłka? – próbowała mnie pocieszyć Magda. – Może napisała nowy?

– Ten był podpisany tydzień temu…

Nie spałam całą noc. W głowie przewijały mi się obrazy z dzieciństwa: mama trzymająca mnie za rękę w drodze do przedszkola, wspólne pieczenie pierników na święta, jej uśmiech, kiedy dostałam się na studia. Czy to wszystko było kłamstwem?

Następnego dnia pojechałam do mamy. Siedziała w kuchni, popijając herbatę z cytryną.

– Cześć, mamo – powiedziałam cicho.

– O, Aniu! Co za niespodzianka! – uśmiechnęła się szeroko.

Usiadłam naprzeciwko niej i przez chwilę milczałyśmy. W końcu zebrałam się na odwagę.

– Mamo… znalazłam twój testament.

Zbladła. Opuściła wzrok.

– Nie powinnaś była go czytać…

– Dlaczego mnie tam nie ma? – zapytałam drżącym głosem.

Mama długo milczała. W końcu westchnęła ciężko.

– To nie tak, jak myślisz…

– A jak? Bo wygląda na to, że po prostu mnie wykreśliłaś ze swojego życia!

– Aniu… Ty zawsze sobie poradzisz. Jesteś silna, niezależna… Adam… on sobie nie radzi. Wiesz, że ma długi, że ledwo wiąże koniec z końcem…

Poczułam, jak narasta we mnie gniew.

– To znaczy, że za to, że jestem odpowiedzialna i samodzielna, zostałam ukarana? Że nie zasługuję nawet na pamiątkę po babci?

Mama spuściła głowę.

– Nie chciałam cię skrzywdzić…

– Ale skrzywdziłaś! – krzyknęłam i wybiegłam z mieszkania.

Przez kolejne dni unikałam kontaktu z rodziną. Adam dzwonił kilka razy, ale nie odbierałam. Czułam się zdradzona przez wszystkich. Nawet tata milczał, jakby nic się nie stało.

W pracy byłam jak cień samej siebie. Szefowa zwróciła mi uwagę:

– Aniu, co się dzieje? Zawsze byłaś taka sumienna…

Nie potrafiłam odpowiedzieć. Jak wytłumaczyć komuś obcemu ból bycia niewidzialnym dla własnej matki?

Po tygodniu zadzwoniła mama.

– Aniu… proszę, porozmawiajmy jeszcze raz.

Nie chciałam jechać, ale coś mnie tknęło. Może potrzebowałam zamknięcia tej sprawy?

Mama czekała na mnie z herbatą i ciastem drożdżowym – moim ulubionym.

– Przepraszam – zaczęła od razu. – Wiem, że cię zraniłam. Chciałam dobrze… Adam jest słaby, pogubił się w życiu… Ty zawsze byłaś moją dumą. Myślałam, że nie będziesz potrzebować niczego ode mnie.

Popatrzyłam na nią przez łzy.

– Ale ja potrzebuję ciebie… twojego wsparcia, uznania… Chciałabym wiedzieć, że jestem dla ciebie ważna.

Mama ścisnęła moją dłoń.

– Jesteś najważniejsza. Przepraszam…

Nie wiem, czy potrafię jej wybaczyć. Może z czasem… Ale ta rana zostanie już ze mną na zawsze.

Czasem zastanawiam się: czy naprawdę można wybaczyć rodzicowi taką zdradę? Czy wy też kiedyś poczuliście się niewidzialni dla swoich najbliższych?