Testament na nocnym stoliku: Jak jeden dokument rozdarł moją rodzinę

– Co to jest? – zapytałam, trzymając w rękach złożoną kartkę papieru, którą znalazłam na nocnym stoliku mamy. Moje serce waliło jak oszalałe, a dłonie drżały tak mocno, że ledwo mogłam utrzymać dokument.

Mama spojrzała na mnie z kuchni, gdzie właśnie nalewała sobie herbatę. – Oddaj to, Marto – powiedziała cicho, ale stanowczo. – To nie twoja sprawa.

Ale już przeczytałam. Każde słowo wypaliło mi się w pamięci. „Cały majątek przekazuję mojej córce, Agacie.” Ani słowa o mnie. Ani jednej linijki. Jakby mnie nie było.

Wybiegłam z mieszkania, trzaskając drzwiami. W głowie huczało mi tysiąc pytań i żaden sensowny powód. Przecież zawsze byłam tą dobrą córką. Pomagałam mamie po śmierci taty, robiłam zakupy, dzwoniłam codziennie. Agata mieszkała w Warszawie, widywałyśmy się raz na kilka miesięcy. To ja byłam tą, która zostawała na święta, kiedy Agata wyjeżdżała z narzeczonym do jego rodziny.

Przez dwa dni nie odbierałam telefonów od mamy. W końcu przyszła do mnie sama. Usiadła na mojej kanapie i patrzyła na mnie tym swoim zmęczonym wzrokiem.

– Marta, to nie tak jak myślisz – zaczęła.

– A jak? – przerwałam jej ostro. – Bo wygląda na to, że po prostu mnie wykreśliłaś ze swojego życia.

Mama spuściła głowę. – To tylko wersja robocza… Jeszcze nie skończyłam… Chciałam porozmawiać z tobą i Agatą…

– Ale już napisałaś! – krzyknęłam. – Już podjęłaś decyzję!

Wtedy się rozpłakała. Po raz pierwszy od lat zobaczyłam moją mamę taką bezradną. Ale we mnie buzowała złość. Nie potrafiłam jej współczuć.

Przez kolejne tygodnie unikałyśmy się. Agata zadzwoniła do mnie po kilku dniach:

– Marta, mama mówiła mi o wszystkim. Przecież to nie jest ostateczne! Przestań się obrażać jak dziecko.

– Łatwo ci mówić – syknęłam. – Ty zawsze dostawałaś wszystko bez wysiłku.

– Co ty wygadujesz? – oburzyła się Agata. – Ty byłaś tą idealną córką! Ja zawsze byłam tą gorszą!

Rozłączyłam się bez słowa. W głowie miałam mętlik. Czy naprawdę byłam zazdrosna o siostrę? Czy może bałam się, że mama nigdy mnie nie kochała tak mocno jak ją?

Zaczęły się ciche dni i zimne rozmowy przez telefon. Mama próbowała zaprosić mnie na obiad, ale zawsze odmawiałam. W pracy byłam rozkojarzona, szefowa zwróciła mi uwagę, że popełniam błędy w raportach.

Pewnego wieczoru zadzwonił do mnie wujek Janek:

– Marta, twoja mama trafiła do szpitala. Miała atak serca.

Świat zawirował mi przed oczami. Pobiegłam do szpitala tak szybko, jak tylko mogłam. Mama leżała blada i słaba na łóżku, podłączona do kroplówki.

– Przepraszam… – wyszeptałam przez łzy.

Mama uśmiechnęła się słabo. – Ja też cię przepraszam… Nie chciałam cię skrzywdzić…

Wtedy pierwszy raz od dawna wzięłyśmy się za ręce.

Po wyjściu ze szpitala mama poprosiła mnie i Agatę na wspólną rozmowę. Siedziałyśmy przy kuchennym stole, jak za dawnych lat.

– Chciałam wam powiedzieć prawdę – zaczęła mama drżącym głosem. – Bałam się, że jeśli podzielę majątek po równo, znowu zaczniecie się kłócić… Zawsze rywalizowałyście o moją uwagę… Chciałam to jakoś rozwiązać… Ale chyba tylko pogorszyłam sprawę.

Agata spojrzała na mnie z wyrzutem:

– To ty zawsze byłaś tą lepszą! Mama ci ufała bardziej!

– A ty zawsze byłaś ulubienicą! – odpowiedziałam ostro.

Mama rozpłakała się na dobre.

– Nie chcę was stracić… Nie chcę, żebyście się nienawidziły przez pieniądze…

Zapanowała cisza. Wtedy zrozumiałam, że nie chodziło o testament ani o pieniądze. Chodziło o nasze relacje, o lata niewypowiedzianych żali i zazdrości.

Od tamtej pory próbujemy odbudować naszą rodzinę. Ale rana została. Czasem budzę się w nocy i myślę: czy naprawdę można wybaczyć wszystko? Czy jedna decyzja może przekreślić całe życie razem?

A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć komuś bliskiemu taką zdradę?