„To jest mieszkanie mojego syna, a ty tu jesteś nikim” – Jak jedno zdanie mojej teściowej zburzyło mój świat
– To jest mieszkanie mojego syna, a ty tu jesteś nikim – usłyszałam, zanim jeszcze zdążyłam rozpakować pierwszą walizkę. Stałam w przedpokoju, ściskając w dłoni klucz, który miał być symbolem nowego początku. Zamiast tego poczułam, jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg. Halina, moja teściowa, patrzyła na mnie z góry, jej oczy błyszczały chłodem.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Spojrzałam na Pawła – mojego męża – szukając wsparcia. On jednak tylko wzruszył ramionami i odwrócił wzrok. Wtedy po raz pierwszy poczułam się naprawdę sama.
Przeprowadzka do mieszkania Pawła była dla mnie spełnieniem marzeń. Po latach wynajmowania kawalerki na Pradze, wreszcie mieliśmy coś własnego. Własnego… Tak mi się wydawało. Paweł dostał mieszkanie po dziadkach, a jego mama od razu uznała to za swoją własność. Przychodziła codziennie, czasem nawet dwa razy dziennie. Przynosiła słoiki z ogórkami i bigosem, ale razem z nimi – swoje zasady.
– Nie stawiaj tych butów tutaj! – krzyczała pewnego ranka, kiedy próbowałam znaleźć miejsce na nasze rzeczy w ciasnej szafce w przedpokoju. – Tu zawsze stały buty Pawła! Ty się tu nie rządzisz!
Z każdym dniem czułam się coraz bardziej jak intruz we własnym domu. Paweł był bierny. – Daj spokój, mama się martwi – powtarzał. Ale ja widziałam w oczach Haliny coś więcej niż troskę. To była walka o władzę.
Pewnego wieczoru, kiedy wróciłam z pracy później niż zwykle, zastałam Halinę w naszej kuchni. Stała przy kuchence i mieszała zupę.
– Zrobiłam rosół dla Pawła. Ty pewnie i tak nie umiesz gotować – rzuciła przez ramię.
– Dziękuję, ale mogę sama ugotować obiad – odpowiedziałam cicho.
– Lepiej nie ryzykuj – uśmiechnęła się złośliwie.
Wtedy pękłam. Wybiegłam na balkon i rozpłakałam się jak dziecko. Czułam się upokorzona i bezradna. Zadzwoniłam do mojej mamy.
– Mamo, ja już nie daję rady…
– Kochanie, musisz postawić granice. To wasze życie, nie jej – powiedziała spokojnie.
Ale jak postawić granice komuś, kto nie uznaje żadnych granic?
Z czasem sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Halina komentowała wszystko: moje ubrania, sposób sprzątania, nawet to, jak rozmawiam z Pawłem.
– Kiedyś miał lepszy gust do dziewczyn – usłyszałam pewnego dnia przez przypadek.
Zaczęłam unikać wspólnych posiłków. Chodziłam do pracy wcześniej, wracałam później. Paweł tego nie zauważał albo nie chciał zauważyć. Kiedy próbowałam z nim rozmawiać, ucinał temat:
– Przesadzasz. Mama chce dobrze.
W końcu przyszedł dzień, który zmienił wszystko.
Była sobota rano. Siedziałam przy stole z kubkiem kawy, próbując zebrać myśli przed kolejnym dniem pełnym napięcia. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem.
– Znowu śpisz do południa? – Halina weszła bez pukania.
– Jest dziewiąta… – odpowiedziałam zmęczonym głosem.
– W tym domu nikt nie będzie się lenił! – krzyknęła i zaczęła sprzątać wokół mnie.
Wtedy coś we mnie pękło.
– Proszę wyjść! To jest mój dom! – krzyknęłam pierwszy raz w życiu na teściową.
Halina spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
– Twój dom? Bez mojego syna byłabyś nikim!
W tym momencie Paweł wszedł do kuchni. Spojrzał na nas obie i… stanął po stronie matki.
– Moja mama ma rację. To jej mieszkanie tak samo jak moje.
Poczułam się zdradzona. Wszystko we mnie krzyczało: uciekaj! Spakowałam kilka rzeczy do torby i wyszłam bez słowa.
Przez kilka dni mieszkałam u przyjaciółki. Płakałam nocami, analizowałam każdą rozmowę, każde spojrzenie Pawła i Haliny. Zrozumiałam jedno: nigdy nie będę tam u siebie.
Po tygodniu Paweł zadzwonił:
– Wrócisz?
– Nie wiem… Czy ty w ogóle mnie kochasz? Czy tylko swoją mamę? – zapytałam przez łzy.
Nie odpowiedział od razu.
– Nie wiem…
To wystarczyło. Wynajęłam małe mieszkanie na Ochocie. Zaczęłam od nowa. Było ciężko – samotność bolała bardziej niż upokorzenia Haliny. Ale z każdym dniem odzyskiwałam siebie.
Dziś wiem jedno: nikt nie ma prawa odbierać mi poczucia własnej wartości. Nawet rodzina mojego męża.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: ile jesteśmy w stanie poświęcić dla miłości? I czy warto walczyć o miejsce tam, gdzie nikt nas nie chce? Co wy byście zrobili na moim miejscu?