Zawsze byłam dla nich, teraz zostałam sama: Opowieść babci z Warszawy
– Mamo, możesz zostać z Olą do wieczora? – zapytała Ania, moja córka, w pośpiechu zakładając płaszcz. – Oczywiście, kochanie – odpowiedziałam bez wahania, choć w środku czułam już zmęczenie. Był listopadowy poranek, szary i zimny, a ja miałam przed sobą kolejny dzień z wnuczką. Tak wyglądało moje życie przez ostatnie piętnaście lat: dom, dzieci, wnuki. Zawsze na posterunku, zawsze gotowa pomóc.
Pamiętam, jak Ola była malutka. Miała dwa latka, kiedy Ania wróciła do pracy. Wtedy zaczęła się moja druga młodość – tak to wtedy nazywałam. Każdego ranka budziłam się z myślą, że jestem potrzebna. Gotowałam zupki, czytałam bajki, uczyłam pierwszych słów i kroków. Byłam dumna z tego, jaką jestem babcią. Nawet sąsiadki mówiły: „Pani Zosiu, pani to ma szczęście! Tyle czasu z wnukami!”.
Z czasem dołączył do nas Staś – syn mojego syna Piotra. Piotr i jego żona też liczyli na moją pomoc. Czułam się wtedy jak filar tej rodziny. Bez mojej obecności wszystko by się rozsypało – tak przynajmniej myślałam. Dzieci dzwoniły codziennie: „Mamo, możesz odebrać Stasia z przedszkola?”, „Mamo, Ola jest przeziębiona, zostaniesz z nią?”. Zawsze mówiłam „tak”, nawet jeśli bolały mnie plecy albo miałam własne plany.
Czas płynął nieubłaganie. Wnuki rosły, dzieci awansowały w pracy, coraz rzadziej potrzebowały mojej pomocy. Najpierw przestali dzwonić codziennie – potem już tylko raz w tygodniu. Z czasem kontakt ograniczył się do świąt i urodzin. W moim mieszkaniu zrobiło się cicho. Zegar tykał głośniej niż kiedykolwiek.
Pewnego dnia zadzwoniłam do Ani:
– Cześć córeczko! Dawno cię nie słyszałam…
– Mamo, przepraszam, mam tyle pracy… Ola ma korepetycje, potem treningi… Sama rozumiesz.
– Może wpadniecie na obiad w niedzielę?
– Zobaczę… dam znać.
Nie zadzwoniła. W niedzielę siedziałam sama przy stole, patrząc na puste krzesła. Przypomniałam sobie czasy, gdy dom tętnił życiem – śmiech dzieci, zapach rosołu, rozmowy do późna. Teraz cisza była nie do zniesienia.
Z Piotrem było podobnie. Ostatnio zadzwonił przed Wielkanocą:
– Mamo, wszystkiego najlepszego! Staś przesyła buziaki.
– Może przyjedziecie na święta?
– Wiesz… wyjeżdżamy do Zakopanego. Ale zadzwonimy!
Nie zadzwonili.
Zaczęłam się zastanawiać: gdzie popełniłam błąd? Czy byłam zbyt dostępna? Może powinnam była postawić granice? Przecież zawsze chciałam tylko ich szczęścia…
Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę sąsiadek na klatce schodowej:
– Moja córka dzwoni codziennie – chwaliła się pani Maria.
– A moja wnuczka przychodzi po szkole na obiad – dodała druga.
Zazdrościłam im tych relacji. Czułam się jak ktoś niewidzialny.
Postanowiłam napisać list do Ani i Piotra:
„Kochani, tęsknię za Wami. Brakuje mi naszych rozmów i wspólnych chwil. Wiem, że macie swoje życie i obowiązki, ale czasem chciałabym poczuć się potrzebna. Wasza mama”.
Nie dostałam odpowiedzi. Minęły tygodnie. W końcu zadzwoniła Ola:
– Babciu, mama mówiła, że pisałaś… Wszystko u Ciebie dobrze?
– Tak, kochanie… Tylko trochę samotnie.
– Może wpadnę po szkole?
Czekałam na nią cały dzień. Przyszła na chwilę – była zajęta telefonem i szybko musiała wracać do domu.
Zaczęłam wychodzić na spacery do parku. Tam spotykałam inne starsze panie – każda miała podobną historię. Jedna z nich powiedziała:
– Wie pani, kiedyś myślałam, że dzieci będą zawsze blisko… Ale każdy idzie swoją drogą.
Zrozumiałam wtedy, że nie jestem sama w swoim bólu.
Któregoś dnia Ania zadzwoniła niespodziewanie:
– Mamo… Ola ma studniówkę za miesiąc. Może pomogłabyś jej wybrać sukienkę?
Serce mi zabiło mocniej.
– Oczywiście! – odpowiedziałam z radością.
Przez chwilę poczułam się znów potrzebna. Ale wiedziałam już, że to tylko wyjątek od reguły.
Dziś siedzę przy oknie i patrzę na przechodzących ludzi. Każdy gdzieś pędzi, każdy ma swoje sprawy. Ja też kiedyś byłam w centrum rodzinnego świata – teraz jestem tylko tłem.
Czy naprawdę tak wygląda wdzięczność za lata poświęceń? Czy można nauczyć się żyć dla siebie po tylu latach życia dla innych? Czasem myślę: może powinnam była być bardziej egoistyczna? Ale czy wtedy miałabym prawo oczekiwać miłości i uwagi?
Może ktoś z Was zna odpowiedź…