Między zdradą a wybaczeniem: Dziennik Bożeny

Cześć, słyszysz mnie? Chciałabym otworzyć ci oczy…

Dziennik, 15 maja 2023

„Halo, słuchasz? Chcę ci tylko otworzyć oczy…”

Siedzę przy kuchennym stole, patrzę na filiżankę zimnej już kawy i czuję, jakby świat zatrzymał się w miejscu. Wczoraj wieczorem dowiedziałam się, że mój mąż, Andrzej, zdradza mnie od miesięcy. Nie wiem, co bardziej boli: sama zdrada czy to, że przez tyle lat żyłam w iluzji szczęścia.

— Bożena, musimy porozmawiać — powiedział cicho, kiedy wrócił do domu później niż zwykle. Jego głos był inny, jakby obcy. — To nie jest łatwe…

Nie patrzyłam mu w oczy. Wpatrywałam się w blat stołu, licząc rysy w drewnie. — Z kim? — zapytałam tylko. — Z kim mnie zdradziłeś?

Zamilkł na chwilę. — To nie ma znaczenia…

— Dla ciebie może nie ma! — krzyknęłam. — Ale dla mnie wszystko się zmieniło!

Wyszedł wtedy do salonu i zamknął za sobą drzwi. Siedziałam długo w ciszy, słysząc tylko tykanie zegara i własne myśli. Przez głowę przelatywały mi obrazy z ostatnich lat: wspólne wakacje w Tatrach, święta przy jednym stole, śmiech dzieci… Czy wszystko było kłamstwem?

Dzisiaj rano próbowałam zachowywać się normalnie. Nasza córka, Zuzia, szykowała się do szkoły. Miała na sobie nową sukienkę i pytała, czy ładnie wygląda. Uśmiechnęłam się do niej, choć w środku czułam pustkę.

— Mamo, czemu jesteś taka smutna? — zapytała nagle.

— Nic się nie stało, kochanie — skłamałam.

Kiedy wyszła z domu, pozwoliłam sobie na łzy. Płakałam długo, aż zabrakło mi sił.

Nie mogę wybaczyć. Nie da się tak po prostu zapomnieć o zdradzie. Z drugiej strony… czy żyłam źle przez te wszystkie lata? Mieszkanie w centrum Warszawy, wygodne życie. Nie mam prawa narzekać. A jednak…

Telefon zadzwonił nagle. To była moja siostra, Marta.

— Bożena, słyszałam… Andrzej cię zdradził? — jej głos był pełen współczucia.

— Tak — odpowiedziałam cicho.

— Co zamierzasz zrobić?

— Nie wiem…

— Bożena, nie możesz pozwolić mu tak po prostu wrócić! Musisz pomyśleć o sobie!

Zawsze była silniejsza ode mnie. Ja zawsze starałam się wszystko łagodzić, szukać kompromisów.

Wieczorem Andrzej wrócił wcześniej niż zwykle. Próbował ze mną rozmawiać.

— Bożena… Przepraszam. To był błąd. Nic dla mnie nie znaczyła…

— A ja? Co ja dla ciebie znaczę? — zapytałam przez łzy.

— Jesteś moją żoną. Matką moich dzieci. Chcę to naprawić.

— Nie wiem, czy potrafię ci jeszcze zaufać.

Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanki pytały, czy wszystko w porządku. Odpowiadałam mechanicznie: „Tak, wszystko dobrze”.

W nocy nie spałam. Myśli nie dawały mi spokoju: Czy powinnam odejść? Co z Zuzią? Jak powiedzieć rodzicom? Przecież zawsze byliśmy „tą idealną rodziną”.

W sobotę odwiedziła mnie mama.

— Bożenko, życie nie jest czarno-białe — powiedziała cicho, kiedy siedziałyśmy razem na balkonie. — Twój ojciec też nie był święty… Ale zawsze wracał do domu.

Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

— Chcesz powiedzieć, że mam mu wybaczyć?

— Chcę powiedzieć, że czasem trzeba pomyśleć o tym, co najważniejsze.

Ale co jest najważniejsze? Miłość? Prawda? Spokój dziecka?

Wieczorem usiadłam z Andrzejem przy stole.

— Musimy podjąć decyzję — powiedziałam stanowczo. — Nie mogę żyć w zawieszeniu.

Patrzył na mnie długo w milczeniu.

— Bożena… Ja naprawdę żałuję. Chcę być z tobą i Zuzią. Obiecuję ci…

Przerwałam mu gestem ręki.

— Obietnice już nic dla mnie nie znaczą.

Wyszłam wtedy z domu i poszłam przed siebie ulicami Warszawy. Miasto tętniło życiem: ludzie śmiali się w kawiarniach, dzieci biegały po placu zabaw. A ja czułam się niewidzialna.

Zatrzymałam się na moście i patrzyłam na Wisłę. Przypomniałam sobie czasy studenckie: jak marzyłam o wielkiej miłości, szczęśliwej rodzinie… Czy to wszystko było tylko złudzeniem?

Wróciłam do domu późno w nocy. Andrzej spał na kanapie w salonie. Weszłam do pokoju Zuzi i pocałowałam ją we śnie.

Następnego dnia postanowiłam pójść do psychologa. Potrzebowałam pomocy kogoś z zewnątrz.

— Bożeno, zdrada to zawsze trauma — powiedziała pani psycholog. — Ale to pani zdecyduje, co dalej zrobić ze swoim życiem.

Wracałam do domu z głową pełną myśli. Może powinnam zacząć od nowa? Może powinnam zawalczyć o siebie?

Wieczorem usiadłam do dziennika:
„Nie wiem jeszcze, co zrobię. Ale wiem jedno: już nigdy nie pozwolę sobie wmówić, że moje uczucia są mniej ważne niż wygoda czy pozory szczęścia.”

Czy można naprawdę wybaczyć zdradę? Czy warto poświęcać siebie dla dobra rodziny? A może czasem trzeba po prostu zacząć wszystko od nowa?