Mój mąż pokłócił się z moją rodziną — czy można jeszcze wszystko naprawić?

— Nie będę już więcej słuchał tych twoich rodziców! — Tomek rzucił kluczami na stół, a ja poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła. W kuchni unosił się jeszcze zapach pieczonego schabu, a w powietrzu wisiała cisza, która bolała bardziej niż krzyk. Stałam przy zlewie, ścierając łzy razem z resztkami sosu z talerzy.

Wszystko zaczęło się podczas niedzielnego obiadu u moich rodziców. Mama, jak zwykle, nie mogła powstrzymać się od komentarzy na temat naszych finansów. — Może powinniście w końcu pomyśleć o kredycie na mieszkanie? — rzuciła niby od niechcenia, ale wiedziałam, że to ukłucie wymierzone prosto w Tomka. On zawsze był dumny z tego, że radzimy sobie sami, wynajmując kawalerkę na Pradze. Ojciec dorzucił swoje: — W twoim wieku miałem już trójkę dzieci i własny dom.

Tomek zacisnął szczękę. Widziałam to już wcześniej — ten moment, kiedy jego cierpliwość kończy się nagle i bez ostrzeżenia. — Może nie każdy musi żyć według waszego scenariusza — odpowiedział spokojnie, ale w jego głosie czułam napięcie. Mama spojrzała na mnie z wyrzutem, jakby to była moja wina, że nie potrafię „utrzymać” męża w ryzach.

Po obiedzie atmosfera była tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Tomek wyszedł pierwszy, trzaskając drzwiami. Ja zostałam jeszcze chwilę, próbując załagodzić sytuację. — On po prostu jest zmęczony pracą — tłumaczyłam się jak dziecko. Ale widziałam w oczach rodziców rozczarowanie i coś jeszcze — cień pogardy.

W domu Tomek milczał. Przez kolejne dni unikał rozmów o mojej rodzinie. Gdy próbowałam poruszyć temat, ucinał: — Nie chcę o tym gadać. Oni mnie nie szanują.

Zaczęłam czuć się rozdarta na pół. Z jednej strony kocham Tomka i wiem, jak bardzo stara się dla nas obu. Z drugiej — rodzina zawsze była dla mnie ważna. Każde święta spędzaliśmy razem, każde urodziny, imieniny… Teraz wszystko stanęło pod znakiem zapytania.

Najgorsze przyszło tydzień później, kiedy mama zadzwoniła z zaproszeniem na imieniny taty. — Przyjdziecie razem? — zapytała z nadzieją w głosie. — Nie wiem… Tomek chyba nie chce… — odpowiedziałam niepewnie.

— To może przyjdź sama? — usłyszałam w słuchawce chłodny ton.

Kiedy powiedziałam Tomkowi o zaproszeniu, wybuchł: — Nie zamierzam tam iść! Po co mam się znowu wystawiać na ich kpiny? Jeśli chcesz iść — idź sama.

Poszłam. Cały wieczór czułam się jak zdrajczyni. Mama pytała o Tomka tylko raz, potem już tylko wymienialiśmy uprzejmości. Ojciec udawał, że nic się nie stało, ale widziałam, jak patrzy na mnie z ukosa.

Po powrocie do domu Tomek siedział przy komputerze. Nawet nie spojrzał w moją stronę. — Dobrze się bawiłaś? — zapytał ironicznie.

— Tomek, proszę cię… Nie chcę wybierać między tobą a rodziną…

— Ale już wybrałaś — odpowiedział cicho.

Od tamtej pory nasze rozmowy stały się krótkie i powierzchowne. Każdy dzień był jak pole minowe. Bałam się zadzwonić do mamy przy Tomku, bałam się wspomnieć o rodzinie przy rodzicach. Czułam się samotna nawet wtedy, gdy siedzieliśmy razem na kanapie.

Próbowałam rozmawiać z Tomkiem. — Może spróbowałbyś jeszcze raz? Może byśmy wszyscy usiedli i spokojnie pogadali?

— Nie mam zamiaru nikogo przepraszać za to, że jestem sobą — odpowiedział stanowczo.

Zaczęłam szukać wsparcia u przyjaciółek. Jedna mówiła: — Musisz postawić granice rodzicom! Druga: — Nie możesz zostawić męża samego w tej sytuacji! Każda rada wydawała mi się dobra i zła jednocześnie.

Pewnego wieczoru usiadłam sama w kuchni i rozpłakałam się nad kubkiem zimnej herbaty. Przypomniałam sobie dzieciństwo — te wszystkie niedzielne obiady u dziadków, śmiechy przy stole, poczucie bezpieczeństwa. Teraz wszystko to wydawało się tak odległe…

Tomek wszedł do kuchni i przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu.

— Przepraszam… Nie chciałem cię ranić — powiedział cicho.

— Ja też przepraszam… Chciałabym tylko, żebyśmy byli rodziną…

Usiedliśmy razem przy stole. Po raz pierwszy od dawna rozmawialiśmy szczerze o tym, co nas boli. O tym, że on czuje się niedoceniany przez moich rodziców, a ja rozdarta między lojalnością wobec niego a potrzebą bliskości z rodziną.

Nie wiem jeszcze, jak to wszystko się skończy. Czy Tomek znajdzie w sobie siłę, by wybaczyć moim rodzicom? Czy oni będą potrafili zaakceptować go takim, jaki jest?

Czasem zastanawiam się: czy naprawdę musimy wybierać między miłością a rodziną? A może da się znaleźć drogę pośrodku? Co wy byście zrobili na moim miejscu?