Tajemniczy list: miłość silniejsza niż przeszłość

— Mamo, może w weekend pojedziemy na wieś? Odpoczniemy, a ja połowię ryby — rzuciłem marzycielsko, dopijając herbatę. Byłem wykończony po całym tygodniu pracy na budowie. Słońce lało się z nieba, a ja, student ostatniego roku politechniki, musiałem dorabiać, żeby nie żyć wiecznie na koszt matki. Marzyłem o tym, że za rok skończę studia, znajdę pracę w zawodzie i wreszcie ożenię się z Zosią. Wszystko wydawało się takie proste.

Mama spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem, ale w jej oczach dostrzegłem cień niepokoju. — Sama nie wiem, Krzysiu… Dawno tam nie byliśmy. Ale może masz rację, przyda nam się trochę spokoju.

Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że ten wyjazd zmieni wszystko.

Wieś przywitała nas zapachem skoszonej trawy i śpiewem ptaków. Stary dom dziadków stał trochę przekrzywiony, ale wciąż miał w sobie coś magicznego. Zosia miała dojechać następnego dnia. Wieczorem usiadłem z mamą na werandzie, patrzyliśmy na zachód słońca i przez chwilę czułem się naprawdę szczęśliwy.

Następnego ranka postanowiłem posprzątać strych. Lubiłem grzebać w starych rzeczach — zawsze miałem nadzieję, że znajdę coś niezwykłego. Tym razem trafiłem na zakurzoną skrzynkę z listami. Jeden z nich był zaadresowany do mojej mamy, ale nigdy nie został otwarty. Zdziwiło mnie to — mama zawsze była bardzo sentymentalna i przechowywała wszystkie pamiątki.

Z wahaniem zaniosłem list do kuchni. — Mamo, znalazłem coś…

Spojrzała na kopertę i nagle pobladła. — Skąd to masz?

— Na strychu. Nigdy go nie otworzyłaś?

Przez chwilę milczała, a potem usiadła ciężko przy stole. — To list od twojego ojca…

Zamarłem. Ojciec odszedł od nas, gdy miałem sześć lat. Przez lata nie rozmawialiśmy o nim prawie wcale. Mama zawsze powtarzała, że tak będzie lepiej.

— Chcesz go przeczytać? — zapytałem cicho.

Pokręciła głową, ale po chwili zmieniła zdanie. — Przeczytajmy razem.

Drżącymi rękami otworzyłem kopertę. List był krótki:

„Kochana Marysiu,
Wiem, że zawiodłem Ciebie i Krzysia. Nie potrafię wrócić, ale chcę, żebyś wiedziała, że nigdy Was nie przestałem kochać. Wiem też, że nie jestem ojcem, na jakiego zasłużył nasz syn. Proszę, wybacz mi kiedyś.
Janek”

Siedzieliśmy długo w ciszy. W końcu mama zaczęła płakać. Przytuliłem ją mocno i wtedy zrozumiałem, jak bardzo przez te wszystkie lata była samotna.

Wieczorem przyjechała Zosia. Od razu wyczuła napiętą atmosferę.

— Co się stało? — zapytała delikatnie.

Opowiedziałem jej wszystko. Słuchała uważnie, a potem ujęła moją dłoń.

— Krzysiu… Może powinieneś spróbować odnaleźć ojca? Może on też czeka na ten krok?

Wybuchnąłem:

— Po co? On nas zostawił! Przez niego mama tyle wycierpiała!

Zosia nie odpuszczała:

— Ale czy nie chciałbyś poznać prawdy? Może to pozwoli wam obu zamknąć ten rozdział?

Tej nocy długo nie mogłem zasnąć. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: ojciec bawiący się ze mną w ogrodzie, jego śmiech… i nagłe zniknięcie. Pamiętałem łzy mamy i jej milczenie przez kolejne lata.

Następnego dnia postanowiłem porozmawiać z babcią. Może ona wiedziała coś więcej?

— Babciu… Dlaczego tata odszedł?

Staruszka spojrzała na mnie smutno.

— Twój ojciec był dobrym człowiekiem, ale pogubił się w życiu. Miał swoje demony… Zawsze żałował tego, co zrobił.

— Czy próbował wrócić?

Babcia skinęła głową.

— Przysyłał listy, ale twoja mama nie chciała ich czytać. Bała się kolejnego rozczarowania.

Wróciłem do domu z ciężkim sercem. Zosia czekała na mnie na werandzie.

— I co teraz? — zapytała cicho.

— Nie wiem… Może powinienem spróbować go odnaleźć.

Zosia uśmiechnęła się smutno.

— Cokolwiek zdecydujesz, będę przy tobie.

Przez kolejne dni szukałem informacji o ojcu. Okazało się, że mieszka niedaleko Poznania. Napisałem do niego list — pierwszy raz od tylu lat.

Czekałem na odpowiedź jak na wyrok. W końcu przyszła: krótkie zaproszenie na spotkanie.

Pojechałem tam sam. Serce waliło mi jak młotem, gdy zobaczyłem go w drzwiach małego mieszkania. Był starszy, zmęczony życiem, ale w jego oczach zobaczyłem znajome ciepło.

— Krzysiu…

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Przez chwilę staliśmy w milczeniu, a potem ojciec objął mnie niepewnie.

— Przepraszam…

Rozpłakałem się jak dziecko. Wtedy zrozumiałem, że przez całe życie brakowało mi tego jednego słowa.

Rozmawialiśmy długo — o przeszłości, o błędach i o tym, co jeszcze można naprawić. Ojciec opowiedział mi swoją wersję wydarzeń: o problemach finansowych, o depresji i o tym, jak bardzo bał się wrócić po wszystkim.

Wróciłem na wieś inny niż przedtem. Mama patrzyła na mnie pytająco.

— Spotkałeś go?

Skinąłem głową.

— I co teraz? — zapytała cicho.

— Chcę spróbować mu wybaczyć… Dla siebie i dla ciebie.

Mama rozpłakała się po raz drugi tego lata. Przytuliliśmy się wszyscy troje: ja, mama i Zosia.

Wieczorem siedziałem sam na werandzie i patrzyłem w gwiazdy. Myślałem o tym wszystkim, co się wydarzyło przez ostatnie dni. Czy naprawdę można zostawić przeszłość za sobą? Czy miłość jest silniejsza niż stare rany?

Może każdy z nas nosi w sobie jakiś list — niewysłany lub nieprzeczytany — który czeka na swój czas? Co by było, gdybyśmy odważyli się go otworzyć?