Zdrada po śmierci: Historia Magdy z Krakowa

– Magda, musisz być silna – powtarzała mi mama, ściskając moją dłoń tak mocno, że aż bolało. Ale ja nie czułam się silna. Czułam się pusta. Piotr nie żył. Mój mąż, mój najlepszy przyjaciel, ojciec naszej córki. Zginął nagle, wracając z pracy na motocyklu, który tak kochał. Policja powiedziała, że to był wypadek – deszcz, śliska nawierzchnia, pech. Ale ja nie mogłam w to uwierzyć.

Siedziałam w kuchni, patrząc na kubek po jego kawie, jeszcze nieumyte naczynia, jego kurtkę przewieszoną przez krzesło. Wszystko krzyczało jego imieniem. W powietrzu czuć było jeszcze jego perfumy. A ja miałam zorganizować pogrzeb. Miałam zadzwonić do jego rodziny, do przyjaciół, do kolegów z pracy. Miałam być tą silną Magdą, którą wszyscy znali. Ale ja byłam tylko cieniem samej siebie.

– Mamo, gdzie jest tata? – zapytała Zosia, nasza sześcioletnia córeczka, patrząc na mnie wielkimi oczami.
– Tata jest teraz w niebie, kochanie – odpowiedziałam drżącym głosem i przytuliłam ją mocno.

Wiedziałam, że muszę działać. Zadzwoniłam do jego siostry, Agnieszki.
– Magda… – jej głos był łamiący się – Jak to się stało? Przecież Piotr był taki ostrożny…
– Nie wiem… Nie rozumiem tego…

Przez kolejne dni żyłam jak w transie. Ludzie przychodzili i wychodzili z naszego mieszkania na Kazimierzu. Przynosili jedzenie, kwiaty, dobre rady. Każdy mówił mi, jak bardzo Piotr był wspaniałym człowiekiem. Każdy wspominał jego uśmiech, poczucie humoru, oddanie rodzinie.

A potem zaczęły się pojawiać pierwsze rysy na tym idealnym obrazie.

Najpierw zadzwoniła do mnie jakaś kobieta.
– Dzień dobry… Czy mogę rozmawiać z Piotrem? – zapytała niepewnie.
– Przykro mi… Piotr nie żyje – odpowiedziałam automatycznie.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Rozumiem… Przepraszam…
Rozłączyła się szybko.

Nie zwróciłam na to uwagi. Ludzie czasem dzwonią przez pomyłkę. Ale potem przyszła koperta adresowana do Piotra. Bez nazwiska nadawcy. W środku była kartka: „Spotkajmy się jak zwykle w środę o 18:00”.

Zaczęłam przeszukiwać jego rzeczy. W szufladzie biurka znalazłam drugi telefon. Był wyłączony, ale po podłączeniu do ładowarki pojawiły się dziesiątki wiadomości od „Kasi”.

„Tęsknię za Tobą.”
„Nie mogę się doczekać naszego spotkania.”
„Co powiedziałeś żonie?”

Serce waliło mi jak młotem. To nie mogła być prawda. Piotr mnie kochał. Byliśmy razem od studiów. Przeszliśmy przez tyle trudnych chwil – bezrobocie, choroba Zosi, kredyt na mieszkanie…

Zadzwoniłam do Agnieszki.
– Aga… Czy Piotr miał jakieś sekrety? – zapytałam cicho.
Po drugiej stronie długo panowała cisza.
– Magda… On czasem znikał na całe wieczory… Mówił, że ma spotkania służbowe… Ale nigdy nie pytałam o szczegóły.

Nie spałam całą noc. Przeglądałam zdjęcia w telefonie Piotra. Oprócz naszych rodzinnych zdjęć znalazłam fotografie z jakąś kobietą i małym chłopcem. Uśmiechali się do obiektywu w parku Jordana. Piotr trzymał chłopca za rękę.

Rano pojechałam do pracy Piotra – był inżynierem budowlanym w dużej firmie na Zabłociu.
– Pani Magdo… – sekretarka spojrzała na mnie ze współczuciem – Piotr był świetnym pracownikiem…
– Czy zna pani Kasię? – zapytałam nagle.
Sekretarka pobladła.
– To… To była koleżanka z innego działu… Ale ona już tu nie pracuje…

Znalazłam ją przez Facebooka. Kasia Nowak – zdjęcie profilowe z chłopcem na placu zabaw.
Napisałam do niej wiadomość: „Musimy porozmawiać o Piotrze.”
Odpisała niemal od razu: „Spotkajmy się dziś o 18:00 w kawiarni przy Plantach.”

Cały dzień chodziłam jak struta. Zosia pytała o tatę, mama próbowała mnie pocieszać, ale ja byłam już gdzie indziej – w świecie podejrzeń i lęku.

W kawiarni Kasia czekała już na mnie. Była młodsza ode mnie, miała delikatne rysy i zmęczone oczy.
– Wiedziałam, że kiedyś się spotkamy – powiedziała cicho.
– Jak długo to trwało? – zapytałam bez ogródek.
– Trzy lata… Poznałam go na szkoleniu firmowym… Nie wiedziałam na początku, że ma żonę i dziecko… Potem już nie umiałam odejść…
– Ten chłopiec… To jego syn?
Kasia skinęła głową i zaczęła płakać.

Wyszłam z kawiarni jak we śnie. Kraków wydawał się obcy i zimny. Przechodnie mijali mnie obojętnie. Czułam się zdradzona przez wszystkich – przez Piotra, przez rodzinę, przez życie.

W domu czekała na mnie mama.
– Magda… Co się stało?
– On miał drugą rodzinę… Synka…
Mama objęła mnie mocno i pozwoliła mi płakać jak dziecko.

Pogrzeb był cichy i skromny. Stałyśmy z Zosią przy trumnie Piotra i patrzyłyśmy na jego spokojną twarz. Obok stała Kasia z chłopcem. Nikt nie powiedział ani słowa.

Po pogrzebie zadzwonił do mnie adwokat Piotra.
– Pani Magdo… Musimy porozmawiać o testamencie.
Okazało się, że Piotr zostawił część majątku Kasi i jej synowi.

Rodzina Piotra była w szoku.
– To niemożliwe! – krzyczała Agnieszka – On by nas nigdy nie zdradził!
Ale dowody były niepodważalne.

Przez kolejne tygodnie próbowałam poskładać swoje życie na nowo. Zosia pytała coraz rzadziej o tatę. Ja uczyłam się żyć bez niego – bez jego żartów, bez jego obecności w łóżku obok mnie, bez jego wsparcia w codziennych sprawach.

Czasami myślę o Kasi i jej synku. Czy ona też czuje się zdradzona? Czy jej ból jest taki sam jak mój?

Często wracam myślami do tamtego dnia, gdy dowiedziałam się prawdy o Piotrze. Czy gdybym wiedziała wcześniej, podjęłabym inne decyzje? Czy można naprawdę znać drugiego człowieka?

Może każdy z nas nosi w sobie tajemnice, których nikt nigdy nie odkryje?

A Ty? Czy potrafiłbyś wybaczyć taką zdradę? Czy lepiej żyć w kłamstwie czy znać bolesną prawdę?