Rok bez odwiedzin, jeden telefon i niespodziewana prawda: Dlaczego teść pojawił się w naszym progu?
– Michał, odbierz, to twój teść – głos Magdy drżał, kiedy podawała mi telefon. Spojrzałem na wyświetlacz: „Tadeusz”. Rok ciszy. Ani jednego telefonu, żadnych życzeń na święta, żadnej wiadomości po naszym ślubie. A teraz dzwoni. W środku tygodnia, w środku mojego zmęczenia po dwunastogodzinnej zmianie na magazynie.
– Halo? – odezwałem się niepewnie.
– Michał, będę u was jutro. Muszę pogadać. – Głos Tadeusza był twardy, jakby nie prosił, tylko rozkazywał.
Nie zdążyłem zapytać o powód. Rozłączył się. Magda patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.
– Co się stało? – zapytała cicho.
– Nie wiem. Powiedział tylko, że przyjedzie.
Przez całą noc przewracałem się z boku na bok. Wspomnienia wracały falami: nasz ślub w urzędzie, skromny obiad w domu mojej mamy, spojrzenie Tadeusza pełne rozczarowania. „Tak się nie żeni córki”, rzucił wtedy pod nosem. Magda płakała całą noc. Od tamtej pory kontakt się urwał.
Następnego dnia siedzieliśmy w kuchni, czekając. Magda nerwowo poprawiała obrus, ja udawałem, że czytam gazetę. Punktualnie o 17:00 zadzwonił dzwonek. Tadeusz wszedł bez słowa powitania, rzucił kurtkę na krzesło i usiadł naprzeciwko nas.
– Dobrze wam tu? – zapytał chłodno, rozglądając się po naszym wynajmowanym mieszkaniu.
– Robimy, co możemy – odpowiedziałem ostrożnie.
– Magda, muszę z tobą porozmawiać na osobności – powiedział nagle.
Magda spojrzała na mnie pytająco. Skinąłem głową. Zostałem sam w kuchni, słysząc przez cienką ścianę stłumione głosy. Po chwili Magda wróciła blada jak ściana.
– Michał… Tata… On…
– Co się stało?
– On chce się do nas wprowadzić. Stracił pracę i mieszkanie. Nie ma dokąd pójść.
Poczułem, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Przez rok nie odezwał się ani słowem, a teraz oczekuje od nas pomocy? W głowie kłębiły mi się pytania: dlaczego nie powiedział wcześniej? Dlaczego nie próbował naprawić relacji?
Wieczorem usiedliśmy razem przy stole. Tadeusz patrzył gdzieś poza mnie.
– Wiem, że nie byłem najlepszym ojcem ani teściem – zaczął cicho. – Ale życie… czasem człowieka przegnie przez kolano. Straciłem wszystko przez własną głupotę. Hazard… długi…
Magda zaczęła płakać. Ja czułem tylko złość i bezsilność.
– Przez rok nie zadzwoniłeś nawet na urodziny Magdy – powiedziałem przez zaciśnięte zęby. – Teraz mamy cię przyjąć pod dach?
Tadeusz spuścił głowę.
– Nie proszę o litość. Proszę tylko o szansę. Pomogę wam, znajdę pracę, odwdzięczę się…
W nocy długo rozmawialiśmy z Magdą. Była rozdarta między żalem do ojca a współczuciem. Ja czułem się zdradzony – przez niego i przez los. Przez lata marzyliśmy o własnym kącie, odkładaliśmy każdy grosz na mieszkanie, a teraz mieliśmy dzielić naszą ciasną przestrzeń z człowiekiem, który nas odrzucił?
Pierwsze tygodnie były koszmarem. Tadeusz spał na kanapie w salonie, narzekał na jedzenie, krytykował moje zarobki i sposób wychowania dzieci (bo przecież „kiedyś to było inaczej”). Magda coraz częściej płakała po nocach. Ja zaciskałem zęby i wychodziłem do pracy wcześniej niż zwykle.
Pewnego wieczoru wróciłem do domu i usłyszałem kłótnię:
– Tato! Przestań! Michał robi wszystko, żeby nam było lepiej! – krzyczała Magda.
– A ty myślisz, że ja nie wiem lepiej? Całe życie harowałem!
Wszedłem do pokoju i spojrzałem mu prosto w oczy:
– Może czas nauczyć się pokory, Tadeusz.
Zamilkł. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy.
Kilka dni później znalazłem go siedzącego samotnie na ławce przed blokiem. Wyglądał na starszego niż kiedykolwiek.
– Michał… przepraszam – powiedział cicho. – Nie umiem być inny. Boję się… Boję się samotności bardziej niż biedy.
Usiadłem obok niego. Po raz pierwszy poczułem coś innego niż złość – współczucie? Może zrozumienie?
Od tamtej pory coś się zmieniło. Tadeusz zaczął pomagać w domu, znalazł dorywczą pracę na budowie. Przestał krytykować, zaczął słuchać. Nasze życie nadal było trudne, ale już nie tak pełne gniewu.
Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę wybaczyć komuś lata obojętności? Czy rodzina to tylko więzy krwi, czy coś więcej? Może każdy zasługuje na drugą szansę… Ale czy ja potrafię ją dać?