Mąż Ostrzegł Mnie Przed Rozpieszczoną Córką Szefa. Wiedziałam, że To Spotkanie Będzie Katastrofą, i Miałam Rację

Kiedy mój mąż, Tomek, powiedział mi o nadchodzących urodzinach swojego szefa, początkowo byłam podekscytowana. To była okazja, aby poznać jego kolegów z pracy i ich rodziny, i myślałam, że to będzie miły wieczór. Jednak Tomek szybko ostudził mój entuzjazm ostrzeżeniem.

„Tylko żebyś wiedziała,” powiedział, „mój szef ma córkę o imieniu Emilka. Ma pięć lat i jest bardzo urocza, ale też niesamowicie rozpieszczona. Przygotuj się na trochę dramatu.”

Kiwnęłam głową, starając się zachować otwarty umysł. W końcu, jak bardzo może być źle z jedną małą dziewczynką? Ale w miarę zbliżania się dnia imprezy, nie mogłam pozbyć się uczucia, że to spotkanie będzie katastrofą.

Impreza odbywała się w domu szefa Tomka, w rozległej rezydencji w ekskluzywnej dzielnicy. Kiedy szliśmy podjazdem, słyszałam dźwięki bawiących się dzieci i rozmawiających dorosłych. Wydawało się to typowym spotkaniem rodzinnym.

Zostaliśmy ciepło przywitani przez szefa Tomka, pana Kowalskiego, i jego żonę, którzy przedstawili nam swojego syna, solenizanta, oraz ich córkę, Emilkę. Emilka rzeczywiście była urocza, z kręconymi blond włosami i dużymi niebieskimi oczami. Miała na sobie falbaniastą różową sukienkę i błyszczące buty, które stukały o drewnianą podłogę podczas chodzenia.

„Cześć, Emilko,” powiedziałam z uśmiechem. „Jestem Sara. Miło cię poznać.”

Emilka spojrzała na mnie z góry na dół, a potem zwróciła się do swojej mamy. „Mamo, chcę nową sukienkę taką jak jej,” zażądała.

Pani Kowalska zaśmiała się nerwowo. „Może na twoje następne urodziny, kochanie.”

Wymieniłam spojrzenie z Tomkiem, który dał mi znaczący wzrok. To był dopiero początek.

W miarę upływu wieczoru zachowanie Emilki stawało się coraz trudniejsze do zignorowania. Rzucała napady złości z najmniejszych powodów, od nieotrzymania największego kawałka tortu po chęć otwarcia prezentów brata. Za każdym razem jej rodzice starali się ją uspokoić obietnicami przyszłych nagród lub spełniając jej żądania.

W pewnym momencie Emilka postanowiła bawić się nowym domkiem dla lalek, który został podarowany jej bratu jako prezent urodzinowy. Kiedy odmówił jej oddania go, krzyczała na całe gardło i rzuciła się na podłogę w napadzie wściekłości.

„Emilko, proszę,” powiedział pan Kowalski, próbując ją uspokoić. „To urodziny twojego brata. Musisz się dzielić.”

„Nie chcę się dzielić!” krzyczała Emilka. „Chcę to teraz!”

Tomek i ja patrzyliśmy z niedowierzaniem, jak pan Kowalski w końcu ustąpił i wręczył domek dla lalek Emilce. Solenizant wyglądał na przygnębionego, ale nie powiedział ani słowa.

W tym momencie czułam się niesamowicie nieswojo. Było jasne, że Emilka jest przyzwyczajona do dostawania tego, czego chce, bez względu na wszystko. Nie mogłam nie współczuć jej bratu, który wydawał się pogodzony z wybuchami siostry.

W miarę upływu wieczoru sytuacja tylko się pogarszała. Emilka postanowiła bawić się na zewnątrz w ogrodzie, mimo że robiło się ciemno i zimno. Kiedy jej rodzice powiedzieli jej „nie”, wybiegła na zewnątrz mimo wszystko, zmuszając pana Kowalskiego do pościgu za nią.

„Tomku,” szepnęłam, „myślę, że powinniśmy już iść.”

Kiwnął głową na zgodę. „Pożegnajmy się i wyjdźmy stąd.”

Znaleźliśmy pana Kowalskiego i jego żonę w ogrodzie, próbujących przekonać Emilkę do powrotu do środka. Po szybkim pożegnaniu udaliśmy się do samochodu.

Kiedy jechaliśmy do domu w milczeniu, nie mogłam nie odczuć ulgi, że wieczór dobiegł końca. Tomek pierwszy przerwał ciszę.

„Przepraszam za to,” powiedział. „Nie zdawałem sobie sprawy, że będzie aż tak źle.”

„To nie twoja wina,” odpowiedziałam. „Ale myślę, że możemy bezpiecznie powiedzieć, że spotkania z Emilką są wykluczone.”

Oboje zaśmialiśmy się, ale był to pusty śmiech. Wieczór był bolesnym przypomnieniem, że nie wszystkie spotkania rodzinne kończą się szczęśliwie.