Nawigując przez Burzę: Moja Podróż z Pogarszającym się Stanem Babci

Babcia była osobą, która potrafiła rozświetlić pokój swoim śmiechem. Jej opowieści o dorastaniu na Mazowszu były legendarne w naszej rodzinie, pełne historii o wytrwałości i humorze. Ale wszystko zmieniło się w zeszłym roku, kiedy przeszła udar. Lekarze mówili, że to był lekki udar, ale pozostawił ją słabą i zależną w sposób, w jaki nigdy wcześniej nie była.

Pamiętam dzień, kiedy to się stało, jakby to było wczoraj. Byłem w pracy, kiedy zadzwoniła mama, jej głos drżał, gdy mówiła mi, że Babcia jest w szpitalu. Droga tam wydawała się wiecznością, a mój umysł błądził po najgorszych scenariuszach. Kiedy w końcu ją zobaczyłem, leżącą w tym szpitalnym łóżku, ledwo ją rozpoznałem. Kobieta, która kiedyś była tak pełna życia, teraz wydawała się taka mała i bezbronna.

Miesiące, które nastąpiły potem, były zamazane przez wizyty u lekarzy, sesje fizjoterapii i niekończącą się papierkową robotę. Babcia zamieszkała z nami, bo nie mogła już mieszkać sama. Na początku byłem optymistą. Myślałem, że poradzimy sobie jako rodzina, że znajdziemy nową normalność. Ale rzeczywistość uderzyła szybko i mocno.

Opieka nad Babcią jest wyczerpująca. Potrzebuje pomocy we wszystkim — od ubierania się po jedzenie posiłków. Jej pamięć nie jest już taka jak kiedyś i czasami nawet mnie nie rozpoznaje. To łamie serce widzieć ją w takim stanie i często czuję się przytłoczony frustracją i poczuciem winy.

Próbuję sobie przypominać, że to nie jej wina. Nie prosiła o to bardziej niż my. Ale są chwile, kiedy tracę cierpliwość, kiedy krzyczę na nią za zadawanie tego samego pytania po raz dziesiąty lub za odmowę przyjęcia leków. A potem pojawia się poczucie winy, ciężar na piersi, którego nie mogę się pozbyć.

Moje życie towarzyskie również zeszło na dalszy plan. Znajomi zapraszają mnie na spotkania, ale rzadko wychodzę. Trudno im wyjaśnić, dlaczego nie mogę po prostu zostawić Babci samej lub dlaczego jestem zbyt zmęczony, by się bawić. Starają się zrozumieć, ale jeśli tego nie przeżyliście, trudno naprawdę pojąć emocjonalne i fizyczne obciążenie opieki.

Są dni, kiedy czuję się jakbym tonął, jakbym tracił siebie w tym niekończącym się cyklu opieki i zmartwień. Tęsknię za osobą, którą kiedyś byłem — tą, która miała czas na hobby i śmiech. Teraz mój świat kręci się wokół wizyt u lekarzy i harmonogramów leków.

Chciałbym móc powiedzieć, że jest jakaś jasna strona, że rzeczy stały się łatwiejsze lub że znalazłem spokój z tą nową rzeczywistością. Ale prawda jest taka, że każdy dzień to walka. Kocham moją babcię bardzo, ale ta podróż jest daleka od łatwej. Jest chaotyczna i skomplikowana, pełna chwil zwątpienia i rozpaczy.

Na razie mogę tylko brać to dzień po dniu, mając nadzieję, że jakoś znajdziemy drogę przez tę burzę razem.