„Opiekowałam się Ojcem Mojej Synowej Przez 8 Lat Podczas Jego Choroby: Nikt Nigdy Mi Nie Podziękował”

Mam na imię Penelopa i przez ostatnie osiem lat opiekowałam się ojcem mojej synowej, Januszem. Kiedy Janusz zachorował, moja synowa Kasia i mój syn Bartek byli przytłoczeni własnymi obowiązkami. Mieli małe dzieci do opieki i wymagające prace, które zostawiały im mało czasu i energii na opiekę nad Januszem. Więc wkroczyłam ja.

Janusz był dla mnie obcym człowiekiem. Spotkaliśmy się kilka razy na rodzinnych spotkaniach, ale nigdy naprawdę się nie poznaliśmy. Kiedy zdiagnozowano u niego wyniszczającą chorobę, wiedziałam, że potrzebuje kogoś, kto będzie przy nim. Nie mogłam znieść myśli, że cierpi sam, więc zaoferowałam swoją pomoc.

Na początku były to drobne rzeczy—załatwianie sprawunków, gotowanie posiłków i pomoc w domowych obowiązkach. Ale wraz z pogarszaniem się jego stanu zdrowia, moje obowiązki rosły. Spędzałam coraz więcej czasu w jego domu, podając leki, pomagając w higienie osobistej, a nawet zostając na noc, gdy potrzebował stałej opieki.

To było wyczerpujące. Miałam swoje własne życie, swoje własne zainteresowania i swoje własne zdrowie do rozważenia. Ale odłożyłam to wszystko na bok, bo wierzyłam, że to właściwe postępowanie. Myślałam, że pomagając Januszowi, pomagam również mojemu synowi i synowej. Miałam nadzieję, że docenią poświęcenie, jakie ponoszę.

Ale z biegiem lat zdałam sobie sprawę, że nikt tego nie zauważał. Kasia i Bartek nigdy mi nie podziękowali. Nigdy nie uznali czasu i wysiłku, jaki wkładałam w opiekę nad Januszem. Zawsze byli zbyt zajęci, zbyt pochłonięci własnym życiem. Czułam się niewidzialna, jakby moje wkłady nie miały znaczenia.

Janusz zmarł w zeszłym roku. To był trudny czas dla nas wszystkich, ale poczułam ulgę. Myślałam, że może w końcu ktoś zauważy to, co zrobiłam. Ale dni zamieniły się w tygodnie, a tygodnie w miesiące i nadal nikt nie powiedział ani słowa.

Jestem głęboko zraniona. Nie żałuję pomocy Januszowi; wiem, że postąpiłam właściwie. Ale brak wdzięczności ze strony mojej własnej rodziny sprawił, że czuję się zgorzkniała i pełna żalu. Poświęciłam tak wiele i czuję, że to wszystko było na nic.

Próbowałam rozmawiać z Kasią i Bartkiem o tym, jak się czuję, ale oni zdają się tego nie rozumieć. Mówią mi, że byli wdzięczni, ale byli zbyt zajęci, by to wyrazić. Mówią, że czyny mówią głośniej niż słowa, ale czasami słowa też są ważne. Proste „dziękuję” znaczyłoby dla mnie wszystko.

Teraz zastanawiam się nad wszystkim. Czy postąpiłam właściwie? Czy było warto? Nie wiem. Wiem tylko, że czuję się niedoceniona i samotna. Dałam tak wiele z siebie i na końcu czuję, że to nie miało znaczenia.

Mam nadzieję, że dzieląc się swoją historią, inni zrozumieją znaczenie wdzięczności. Opieka nad chorym człowiekiem jest jednym z najtrudniejszych zadań, jakie można podjąć. Ma ogromny wpływ na twoje fizyczne i emocjonalne samopoczucie. Jeśli ktoś w twoim życiu dokonuje takiego poświęcenia, proszę poświęć chwilę na podziękowanie mu. Może to wydawać się małym gestem, ale może zrobić ogromną różnicę.