„W tym roku rezygnuję z obchodów Święta Dziękczynienia: Problemy finansowe i niewidoczne ciężary”
Święto Dziękczynienia zawsze było dla mnie i moich przyjaciół cenną tradycją. Co roku spotykamy się w domu któregoś z nas, każdy przynosi coś do jedzenia, a dzień spędzamy na śmiechu, wspomnieniach i dziękowaniu za to, co mamy. Nasze dzieci bawią się razem, tworząc własne wspomnienia, podczas gdy my, dorośli, nadrabiamy zaległości w rozmowach. To dzień pełen ciepła i wdzięczności, na który zawsze czekam z niecierpliwością.
Jednak w tym roku jest inaczej. W tym roku rezygnuję z obchodów Święta Dziękczynienia.
To nie była łatwa decyzja. W rzeczywistości rozważałam ją przez tygodnie. Ale prawda jest taka, że po prostu mnie na to nie stać. Rosnące koszty życia mocno uderzyły w moją rodzinę. Mój mąż stracił pracę sześć miesięcy temu i mimo nieustannych poszukiwań, nadal niczego nie znalazł. Moja praca na pół etatu ledwo pokrywa podstawowe potrzeby, a my sięgamy po oszczędności, by związać koniec z końcem.
Starałam się zachować pozory, nie chcąc obciążać przyjaciół moimi problemami. Ale gdy zbliżało się Święto Dziękczynienia, rzeczywistość naszej sytuacji stała się nie do zignorowania. Koszt wniesienia czegoś na stół, pieniądze na benzynę, by dojechać do domu przyjaciela, nawet myśl o kupnie nowego stroju na tę okazję – wszystko to wydawało się przytłaczające.
W końcu zebrałam się na odwagę, by powiedzieć przyjaciołom, że w tym roku nie będę mogła do nich dołączyć. Spodziewałam się, że zrozumieją, może nawet zaoferują słowa wsparcia. Ale ich reakcje mnie zaskoczyły.
„Daj spokój, to tylko jeden dzień,” powiedział jeden z przyjaciół lekceważąco. „Nie możesz przegapić Święta Dziękczynienia!”
Inny przyjaciel dodał: „Pokryjemy koszt twojego dania. To żaden problem.”
Ich słowa miały być pocieszające, ale sprawiły, że poczułam się jeszcze gorzej. Nie rozumieli, że nie chodziło tylko o pieniądze. Chodziło o wstyd związany z tym, że nie mogę zapewnić mojej rodzinie tego, co potrzebne, o stres związany z naszą sytuacją finansową ciążącą mi na barkach. Chodziło o poczucie porażki.
Próbowałam im to wyjaśnić, ale zbyli to machnięciem ręki. „Wszyscy mamy trudności,” powiedział jeden z przyjaciół. „Musisz po prostu przetrwać.”
Chciałam krzyczeć, że to nie jest takie proste, że ich trudności nie są takie same jak moje. Ale zamiast tego skinęłam głową i wymusiłam uśmiech, czując się bardziej odizolowana niż kiedykolwiek.
Gdy zbliżał się dzień Święta Dziękczynienia, coraz bardziej go unikałam. Moi przyjaciele nadal naciskali, bym do nich dołączyła, twierdząc, że bez mnie to nie będzie to samo. Ale ich nalegania tylko utwierdziły mnie w decyzji o pozostaniu w domu.
W poranek Święta Dziękczynienia obudziłam się z mieszanką ulgi i smutku. Ulgi, że nie muszę udawać i zakładać maski szczęścia. Smutku, że ominie mnie dzień, który zawsze przynosił mi tyle radości.
Zamiast spędzać dzień z przyjaciółmi, zostałam w domu z mężem i dziećmi. Przygotowaliśmy prosty posiłek i oglądaliśmy filmy w piżamach. To nie było Święto Dziękczynienia, jakie sobie wyobrażałam, ale było to na co nas było stać.
Gdy dzień dobiegał końca, nie mogłam pozbyć się uczucia samotności, które mnie ogarnęło. Moi przyjaciele pisali przez cały dzień, wysyłając zdjęcia i wiadomości o tym, jak bardzo mnie brakuje. Ale ich słowa wydawały się puste.
W tym roku Święto Dziękczynienia było bolesnym przypomnieniem wyzwań, przed którymi stoimy i dystansu, jaki te wyzwania stworzyły między mną a moimi przyjaciółmi. To był dzień, który podkreślił nie tylko to, za co jestem wdzięczna, ale także to, czego mi brakuje.