Moja najlepsza przyjaciółka wyszła za mojego byłego – a potem odkryła jego prawdziwe oblicze

– Nie wierzę ci, Anka! – krzyknęła Magda, a jej głos odbił się echem od ścian mojej kuchni. – Naprawdę myślisz, że to ja go do siebie przyciągnęłam? Że to ja rozbiłam wasz związek?

Patrzyłam na nią przez łzy. W rękach ściskałam kubek z zimną już herbatą. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. W głowie miałam mętlik – obrazy z przeszłości mieszały się z teraźniejszością. Przed oczami stanął mi tamten wieczór sprzed lat, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Magdę i Pawła razem.

– Nie wiem już, co myśleć – wyszeptałam w końcu. – Po prostu… nie rozumiem, jak mogłaś mi to zrobić.

Magda odwróciła wzrok. Jej dłonie drżały, a na policzkach pojawiły się czerwone plamy. – To nie było tak, jak myślisz. On… on był już wtedy daleko od ciebie. Przyszedł do mnie, kiedy byłaś załamana po śmierci mamy. Chciałam ci pomóc, a on…

Zacisnęłam powieki. Wiedziałam, że nie powinnam jej słuchać, ale nie mogłam przestać. Każde jej słowo wbijało się we mnie jak szpilka.

– Przyszedł do ciebie? – powtórzyłam z goryczą. – A ty go przyjęłaś. Tak po prostu.

Magda spuściła głowę. – Byłam samotna. Ty się ode mnie odsunęłaś…

Wtedy wszystko wróciło: pogrzeb mamy, puste mieszkanie, milczący telefon. Magda była wtedy jedyną osobą, która mogła mnie zrozumieć, a jednak czułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek.

– I co teraz? – zapytałam cicho. – Jesteście razem już pięć lat. Macie dziecko. Dlaczego przyszłaś do mnie właśnie dziś?

Magda spojrzała mi prosto w oczy. W jej spojrzeniu było coś nowego – strach? Rozpacz? – Bo on… Paweł… on chce odejść. Powiedział mi wczoraj, że… że znowu się w tobie zakochał.

Poczułam, jak świat wiruje. Przez chwilę miałam wrażenie, że zaraz zemdleję.

– Co ty mówisz? – wykrztusiłam.

– On… on twierdzi, że nigdy cię nie przestał kochać. Że ze mną był tylko dlatego, że ty go odtrąciłaś po śmierci mamy. Że teraz chce wrócić do ciebie.

Zapanowała cisza tak gęsta, że aż bolały mnie uszy. Słyszałam tylko własny oddech i tykanie zegara na ścianie.

– I co mam zrobić? – spytała Magda rozpaczliwie. – Powiedz mi, Anka! Co mam zrobić?

Nie wiedziałam. Przez tyle lat próbowałam zapomnieć o Pawle. O tym, jak mnie zostawił, kiedy najbardziej go potrzebowałam. O tym, jak potem zobaczyłam ich razem na rynku w sobotnie popołudnie – ona śmiała się do niego tak samo jak kiedyś do mnie.

Przez te wszystkie lata próbowałam ułożyć sobie życie na nowo. Pracowałam w szkole jako nauczycielka polskiego, opiekowałam się ojcem po udarze, wieczorami czytałam książki i oglądałam stare filmy. Czasem spotykałam się z koleżankami z pracy na kawie, ale nigdy nie potrafiłam nikogo pokochać tak jak Pawła.

A teraz on chciał wrócić.

Magda siedziała naprzeciwko mnie i płakała cicho. Widziałam jej łzy spływające po policzkach i czułam narastającą wściekłość – na nią, na Pawła, na siebie samą.

– A co z waszym synem? – zapytałam ostro.

Magda otarła oczy rękawem swetra. – Nie wiem… Nie wiem już nic.

Wstałam gwałtownie i zaczęłam chodzić po kuchni tam i z powrotem. Próbowałam zebrać myśli, ale wszystko mieszało się ze sobą: żal po mamie, zdrada przyjaciółki, powrót Pawła…

Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Spojrzałam na ekran: Paweł.

Nie odebrałam.

Magda patrzyła na mnie błagalnie.

– Proszę cię… Porozmawiaj z nim. Powiedz mu coś… Ja już nie mam siły walczyć.

Usiadłam ciężko na krześle i ukryłam twarz w dłoniach.

– Dlaczego to wszystko musiało się tak skończyć? – wyszeptałam bardziej do siebie niż do niej.


Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. Leżałam w łóżku i patrzyłam w sufit. Wspomnienia wracały falami: pierwszy pocałunek z Pawłem pod starym dębem nad Wisłą; wieczory spędzone na rozmowach o przyszłości; wspólne plany o domu z ogrodem gdzieś pod Krakowem.

A potem śmierć mamy i wszystko się rozsypało.

Pamiętam ten dzień jak przez mgłę: telefon ze szpitala, zimny głos lekarza, potem cisza w domu i pustka w sercu. Paweł próbował być przy mnie przez pierwsze tygodnie, ale ja go odpychałam. Nie chciałam nikogo widzieć ani słyszeć.

Nie zauważyłam nawet, kiedy zaczął znikać na coraz dłużej. Kiedy przestał dzwonić wieczorami i pisać wiadomości rano. Kiedyś znalazłam jego kurtkę pachnącą damskimi perfumami – wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to zapach Magdy.

Kiedy dowiedziałam się o nich… świat mi się zawalił po raz drugi.

Przez długi czas nie rozmawiałyśmy z Magdą wcale. Unikałyśmy się na ulicy, omijałyśmy wzrokiem podczas spotkań rodzinnych (nasze mamy były przyjaciółkami od podstawówki). Dopiero kiedy urodził im się syn, napisała do mnie krótką wiadomość: „Przepraszam”.

Nie odpisałam.


Następnego dnia Paweł czekał na mnie pod szkołą. Stał oparty o samochód i palił papierosa – ten sam gest co zawsze, kiedy był zdenerwowany.

– Anka… Musimy porozmawiać – powiedział cicho.

Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy bez słowa.

– Po co tu jesteś? – spytałam chłodno.

– Bo nie mogę już tak żyć. Z Magdą… to nie to samo. Nigdy nie było. Myślałem, że ją pokocham tak jak ciebie, ale…

Prychnęłam pogardliwie.

– Ale co? Znudziła ci się? Teraz chcesz wrócić do starego życia?

Paweł spuścił głowę.

– Wiem, że zawaliłem sprawę. Ale ty też mnie odtrąciłaś wtedy…

– Straciłam matkę! Potrzebowałam czasu!

– A ja potrzebowałem ciebie!

Zapanowała cisza pełna niewypowiedzianych pretensji i żalu.

– I co teraz? Myślisz, że zostawię wszystko i wrócę do ciebie? Że wybaczę ci te wszystkie lata kłamstw?

Paweł spojrzał na mnie błagalnie.

– Proszę cię… Daj mi jeszcze jedną szansę.

Poczułam łzy napływające do oczu.

– Nie mogę… Nie potrafię już ci zaufać.

Odwróciłam się i odeszłam bez słowa.


Minęły tygodnie. Magda wyprowadziła się z synem do matki pod Wieliczkę. Paweł próbował jeszcze kilka razy się ze mną kontaktować, ale za każdym razem odrzucałam jego telefony i wiadomości.

W pracy byłam coraz bardziej rozkojarzona; uczniowie patrzyli na mnie ze współczuciem, koleżanki pytały szeptem o moje zdrowie psychiczne. Ojciec zauważył zmianę we mnie i pewnego wieczoru powiedział:

– Aniu… życie jest za krótkie na żal i nienawiść. Musisz wybaczyć – sobie przede wszystkim.

Te słowa długo dźwięczały mi w głowie.

Któregoś dnia spotkałam Magdę na rynku. Stała przy fontannie z synkiem za rękę; wyglądała na zmęczoną i smutną.

Podeszłam do niej powoli.

– Cześć – powiedziałam cicho.

Spojrzała na mnie zaskoczona i przez chwilę milczała.

– Cześć…

Obie wiedziałyśmy, że nic już nie będzie takie jak dawniej. Ale może właśnie teraz mogłyśmy zacząć od nowa?


Czasem zastanawiam się, czy można naprawdę wybaczyć zdradę – sobie i innym. Czy warto trzymać się przeszłości czy lepiej pozwolić jej odejść? Może każdy z nas zasługuje na drugą szansę… Ale czy ja potrafię ją dać?