Za zamkniętymi drzwiami: Opowieść o przyjaźni, zazdrości i nowym początku po rozwodzie
– I co teraz, Anka? – głos Magdy przeszył ciszę mojego mieszkania, jakby ktoś nagle otworzył okno w środku zimy. – Z czego będziesz żyła?
Wpatrywałam się w jej twarz, szukając śladów troski, ale widziałam tylko coś, co przypominało ciekawość podszytą zazdrością. Moje dłonie zacisnęły się na kubku z herbatą. Jeszcze kilka miesięcy temu śmiałyśmy się razem z głupot, planowałyśmy wspólne wakacje, a teraz każda rozmowa była jak pole minowe.
– Dam sobie radę – odpowiedziałam cicho, próbując nie dopuścić do głosu łez. – Mam trochę oszczędności, a poza tym…
– Oszczędności? – przerwała mi, unosząc brwi. – Po tym, jak Michał cię zostawił, myślałam, że wszystko ci zabrał.
Zabolało mnie to bardziej, niż chciałam przyznać. Michał nie był potworem, nie zabrał mi wszystkiego, ale zostawił pustkę, której nie potrafiłam wypełnić. Magda zawsze była tą, która miała wszystko poukładane – mąż, dom, dwójka dzieci, stabilna praca. Ja byłam tą „artystyczną duszą”, która teraz, po rozwodzie, musiała nauczyć się żyć od nowa.
Wróciłam myślami do dnia, kiedy Michał spakował walizki. Stałam wtedy w przedpokoju, patrząc na jego plecy. – Przepraszam, Anka – powiedział. – Po prostu już nie mogę.
Nie płakałam wtedy. Płakałam dopiero później, kiedy zrozumiałam, że nie chodziło tylko o niego. Chodziło o mnie, o to, że przez lata zapomniałam, kim jestem. Teraz miałam szansę się odnaleźć, ale Magda nie ułatwiała mi tego.
– Wiesz, Anka – zaczęła znowu, tym razem łagodniej – ja się tylko martwię. Sama wiesz, jak ciężko jest teraz znaleźć dobrą pracę. A ty…
– A ja co? – przerwałam jej ostrzej, niż zamierzałam. – Myślisz, że sobie nie poradzę?
Zamilkła na chwilę. W jej oczach pojawiło się coś na kształt współczucia, ale też… ulgi? Czy naprawdę cieszyła się z moich problemów?
– Nie o to mi chodzi – westchnęła. – Po prostu… zawsze byłaś taka niezależna. A teraz…
– Teraz jestem rozwódką bez pracy i bez planu na życie – dokończyłam za nią gorzko.
W pokoju zapadła cisza. Słychać było tylko tykanie zegara i moje przyspieszone oddechy. Przypomniałam sobie, jak kiedyś Magda opowiadała mi o swoich kłótniach z mężem. Wtedy to ja byłam tą silną, która pocieszała i dawała rady. Teraz role się odwróciły i czułam się naga pod jej spojrzeniem.
Po jej wyjściu długo siedziałam w ciszy. Przeglądałam stare zdjęcia – nasze wspólne wypady nad morze, śmiech przy ognisku, wieczory z winem i rozmowami do rana. Gdzieś po drodze zgubiłyśmy siebie nawzajem.
Następnego dnia zadzwoniła mama. – Aniu, jak się trzymasz? – zapytała cicho.
– Dobrze, mamo – skłamałam. – Wszystko w porządku.
– Wiesz, że możesz wrócić do domu, jeśli chcesz…
– Nie chcę wracać – przerwałam jej szybko. – Muszę sobie poradzić sama.
Mama westchnęła ciężko. Wiedziałam, że chciała mnie chronić, ale ja musiałam udowodnić coś przede wszystkim sobie. Przez kolejne dni szukałam pracy, wysyłałam CV, rozmawiałam z ludźmi. Każda odmowa bolała coraz bardziej.
Pewnego wieczoru zadzwoniła Magda.
– Anka, przepraszam za wczoraj. Może spotkamy się na kawę?
Nie chciałam jej widzieć. Czułam się zdradzona przez własną przyjaciółkę. Ale zgodziłam się.
Spotkałyśmy się w naszej ulubionej kawiarni na Mokotowie. Magda przyszła spóźniona, jak zawsze.
– Wiesz – zaczęła niepewnie – chyba byłam dla ciebie za ostra. Po prostu… boję się, że cię stracę.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
– Stracisz mnie? Przecież to ja powinnam się bać.
– Nie rozumiesz – powiedziała cicho. – Zawsze ci zazdrościłam tej twojej odwagi. Ja nigdy bym się nie odważyła na taki krok. Nawet jeśli mój mąż mnie rani…
Zamilkła. Nagle zobaczyłam ją w innym świetle. Może jej pytania nie były tylko złośliwością? Może sama była zagubiona?
– Magda… – zaczęłam, ale nie wiedziałam, co powiedzieć.
– Może powinnam była cię wspierać, a nie oceniać – dokończyła za mnie.
Siedziałyśmy tak przez chwilę w milczeniu. Potem zaczęłyśmy rozmawiać – szczerze, bez udawania. O strachu, o samotności, o tym, jak trudno być kobietą w Polsce po trzydziestce, kiedy życie nie układa się tak, jak powinno.
Z czasem zaczęłam odnajdywać siebie na nowo. Znalazłam pracę w małym wydawnictwie. Nie była to praca marzeń, ale dawała mi poczucie sensu. Z Magdą powoli odbudowywałyśmy naszą przyjaźń, choć już nigdy nie była taka sama.
Czasem wracam myślami do tamtej rozmowy przy herbacie. Do bólu, który wtedy poczułam. Może musiałam przez to przejść, żeby zrozumieć siebie i innych?
Czy naprawdę można odbudować przyjaźń po zdradzie zaufania? A może czasem trzeba pozwolić odejść temu, co już nie pasuje do naszego nowego życia?