To boli najbardziej: Moi rodzice traktowali mnie jak bankomat, a ja przez lata nie widziałem prawdy

— Michał, pożyczysz nam jeszcze te pięćset złotych? — głos mamy drżał, ale w jej oczach widziałem znajome już wyczekiwanie. — Wiesz, rachunki, leki… Tata nie dostał premii, a ja…

Zacisnąłem zęby. W portfelu miałem ostatnie osiemset złotych do końca miesiąca, a przecież musiałem jeszcze zapłacić za mieszkanie. Ale jak zwykle skinąłem głową i wyjąłem banknoty. Mama przytuliła mnie szybko, jakby bała się, że się rozmyślę.

Tak wyglądało moje życie od kilku lat. Odkąd tylko dostałem pierwszą pracę po studiach, rodzice regularnie prosili mnie o pieniądze. Najpierw były to drobne sumy — „na prąd”, „na leki”, „na święta”. Potem kwoty rosły, a ja coraz częściej musiałem rezygnować z własnych potrzeb. Nie kupiłem sobie nowego płaszcza od trzech zim. O wakacjach nawet nie marzyłem.

— Michał, ty jesteś taki dobry syn — powtarzała mama. — Twoja siostra to tylko myśli o sobie, a ty zawsze pomożesz.

Zuzanna rzeczywiście rzadko bywała w domu. Wyjechała do Poznania na studia i została tam na stałe. Rodzice mieli do niej żal, że „porzuciła rodzinę”. Ja zostałem w Warszawie, blisko nich. I to ja byłem tym dobrym synem.

Ale czy naprawdę byłem dobry? Czy tylko naiwny?

Pewnego dnia wróciłem wcześniej z pracy. Zastałem rodziców przy stole, śmiali się i przeglądali katalog biura podróży.

— Może Egipt? — tata wskazał palcem na kolorowe zdjęcie.

— Ale przecież nie mamy pieniędzy — powiedziałem cicho.

Mama spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.

— Michałku, przecież to tylko marzenia…

Ale kilka tygodni później zobaczyłem na ich Facebooku zdjęcia spod piramid. Uśmiechnięci, opaleni, z nowymi okularami przeciwsłonecznymi.

Wtedy coś we mnie pękło.

Zadzwoniłem do Zuzanny.

— Zuza, muszę ci coś powiedzieć. Rodzice… Oni chyba mnie wykorzystują. — Głos mi się łamał.

— Michał, przecież ja ci mówiłam! — wykrzyknęła siostra. — Oni zawsze tak robili! Pamiętasz, jak miałam 18 lat i chciałam kupić komputer? Mama powiedziała, że nie ma pieniędzy, a tydzień później kupili nowy telewizor!

Przez chwilę milczałem. Wspomnienia wracały falami: tata narzekający na brak pieniędzy na benzynę, a potem nowy samochód pod blokiem; mama płacząca nad rachunkami i jej kolejne drogie kremy w łazience.

— Ale przecież… Oni są naszymi rodzicami — powiedziałem cicho.

— Rodzice też mogą być toksyczni — odparła Zuzanna stanowczo. — Musisz się postawić.

Nie spałem całą noc. Przewracałem się z boku na bok, myśląc o tym wszystkim. Czy naprawdę byłem tylko źródłem pieniędzy? Czy ich miłość była warunkowa?

Następnego dnia pojechałem do nich. Siedzieli w kuchni, jak zwykle przy kawie.

— Musimy porozmawiać — zacząłem drżącym głosem.

Mama spojrzała na mnie z niepokojem.

— Co się stało?

— Wiem o waszym wyjeździe do Egiptu. Wiem też, że nie pierwszy raz prosicie mnie o pieniądze na coś innego niż mówicie. Czuję się… wykorzystany.

Tata odchrząknął nerwowo.

— Michał, przesadzasz. Przecież jesteśmy rodziną. Pomagamy sobie nawzajem.

— Ale ja nie czuję tej wzajemności — odpowiedziałem cicho. — Nigdy nie pytacie mnie, czy mam na czynsz, czy jestem szczęśliwy. Liczy się tylko to, ile mogę wam dać.

Mama zaczęła płakać.

— Jak możesz tak mówić! Przecież wszystko robimy dla ciebie!

Wyszedłem bez słowa. Czułem się winny i wściekły jednocześnie. Przez kilka dni nie odbierałem telefonów od rodziców. Dzwonili po kilkanaście razy dziennie. W końcu odebrałem.

— Michałku, wróć do nas… — szeptała mama przez łzy.

Ale ja już wiedziałem, że muszę postawić granice. Zacząłem chodzić na terapię. Rozmawiałem z Zuzanną coraz częściej. Powoli odzyskiwałem siebie.

Rodzice przestali prosić o pieniądze. Przez kilka miesięcy nasz kontakt był chłodny i oficjalny. Czułem żal i pustkę, ale też ulgę.

Dziś wiem jedno: miłość nie powinna być transakcją. Rodzina to nie bankomat ani karta kredytowa. Ale czy można naprawdę wybaczyć tym, którzy przez lata traktowali cię jak źródło dochodu?

Czy jestem złym synem, bo w końcu postawiłem siebie na pierwszym miejscu? Co wy byście zrobili na moim miejscu?