„Babciu, po co wydawać pieniądze na perfumy, skoro i tak będziesz pachnieć starością?”
Był chłodny niedzielny wieczór, kiedy udałam się do domu Agnieszki i Adriana. Mieszkają w przytulnym, podmiejskim osiedlu, gdzie każdy dom zdaje się rywalizować o najbardziej gościnny ganek. Nie odwiedzam ich tak często, jakbym chciała. Życie, z jego nieustającym tempem, często staje na przeszkodzie. Ale ta wizyta była wyjątkowa. Moja wnuczka, Aleksandra, właśnie skończyła trzynaście lat, i miałam dla niej starannie wybrany prezent – piękny, srebrny medalion, który mam nadzieję, że będzie cenić.
Agnieszka przywitała mnie przy drzwiach ze swoim zwykłym ciepłem. „Saro, tak dobrze cię widzieć!” zawołała, przytulając mnie. W środku, dom wypełniał kojący aromat pieczonego kurczaka i pieczonych ziemniaków. Adrian był w kuchni, dodając ostatnie szlify do posiłku, podczas gdy ich młodszy syn, Wojtek, był pochłonięty grą wideo w salonie.
Obiad był uroczy. Agnieszka i Adrian przeszli samych siebie z przygotowaniami, a rozmowa płynęła swobodnie. Jednak, w miarę upływu wieczoru, zauważyłam, że Aleksandra była cichsza niż zwykle. Zawsze była jasnym, ciekawym dzieckiem, chętnym do dzielenia się swoimi myślami i marzeniami. Ale tej nocy wydawała się odległa, jej oczy często skierowane na telefon.
Po kolacji wręczyłam Aleksandrze jej prezent urodzinowy. Otworzyła go z uprzejmym uśmiechem, dziękując mi, zanim odłożyła go na bok, ledwie rzucając na niego drugie spojrzenie. Moje serce trochę zatonęło, ale przypomniałam sobie, że zainteresowania nastolatków mogą być zmienne.
Wtedy, gdy sprzątaliśmy ze stołu, Aleksandra wygłosiła komentarz, który pozostałby ze mną długo po zakończeniu wieczoru. „Babciu, po co wydajesz pieniądze na perfumy? I tak będziesz pachnieć starością.” W pokoju zapadła cisza. Agnieszka rzuciła mi przeprosinami spojrzenie, ale słowa już trafiły w cel.
Śmiałam się z tego, mówiąc coś o cieszeniu się małymi przyjemnościami życia, ale w środku poczułam ukłucie. Słowa Aleksandry odbijały się echem w mojej głowie, nie dlatego, że były szczególnie bolesne, ale ponieważ podkreślały lukę, o której nie do końca zdawałam sobie sprawę, że istnieje między nami. Dla niej, moje perfumy – zapach, który wybrałam z troską, jeden, który przywoływał wspomnienia mojej młodości i marzeń – były tylko kolejnym przypomnieniem o nieuchronnym marszu czasu.
Wieczór zakończył się niedługo potem. Wymieniono uściski i obietnice częstszych odwiedzin. Ale gdy wracałam do domu, słowa Aleksandry pozostały. Były ostrym przypomnieniem o podziale pokoleniowym, o różnych światach, które zamieszkujemy, pomimo naszego wspólnego rodowodu.
Tej nocy, leżąc w łóżku, nie mogłam przestać zastanawiać się nad złożonościami starzenia się, bycia postrzeganym jako „stary” przez młodsze pokolenie. Komentarz Aleksandry, choć przypadkowy, otworzył śluzę myśli. Nie chodziło tylko o perfumy czy o medalion, który leżał zapomniany na jej komodzie. Chodziło o zmieniające się pływy, przesuwające się perspektywy i uświadomienie sobie, że z każdym mijającym rokiem luka między nami zdawała się poszerzać.