Kupiłam dom dla teściowej, a teraz szwagierka chce go przejąć – czy rodzina naprawdę jest najważniejsza?

– To nie jest sprawiedliwe, Aniu! – głos mojej szwagierki, Magdy, odbijał się echem po kuchni, w której jeszcze niedawno pachniało świeżo upieczonym chlebem. Teraz zapach ten mieszał się z goryczą i napięciem. Stałam przy zlewie, ściskając w dłoniach kubek z herbatą, który drżał mi w palcach.

– Magda, proszę cię, nie zaczynaj znowu – odpowiedziałam cicho, próbując opanować łzy. – To nie jest twój dom.

Magda spojrzała na mnie z pogardą. – A czyj? Twoja matka mieszka w swoim mieszkaniu, a moja mama powinna mieć prawo decydować, kto tu zamieszka! Ty nawet nie jesteś z tej rodziny!

Wtedy weszła teściowa, pani Halina. Jej twarz była zmęczona, oczy podkrążone od nieprzespanych nocy. – Dziewczyny, proszę was… Nie kłóćcie się przez dom. To miał być nowy początek dla wszystkich.

Ale to nie był nowy początek. To był początek końca naszej rodzinnej harmonii.

Zaczęło się niewinnie. Ja i mój mąż, Tomek, od miesięcy rozmawialiśmy o tym, że nasze dzieci – Zosia i Kuba – potrzebują własnych pokoi. Nasze dwupokojowe mieszkanie na warszawskim Ursynowie zaczęło nas dusić. Tomek zaproponował: „A może kupimy dom dla mamy? Ona zawsze marzyła o ogródku. My przejmiemy jej mieszkanie, a ona będzie miała spokój na starość.”

Pomysł wydawał się idealny. Pani Halina była zachwycona. Zaczęliśmy szukać domu na obrzeżach miasta – niedaleko Piaseczna znaleźliśmy mały, ale przytulny domek z ogrodem pełnym starych jabłoni. Wzięliśmy kredyt, sprzedaliśmy kilka rodzinnych pamiątek, nawet pożyczyliśmy od moich rodziców. Wszystko dla tej jednej chwili: kiedy pani Halina po raz pierwszy przekroczyła próg nowego domu i rozpłakała się ze szczęścia.

Przez kilka miesięcy wszystko układało się dobrze. My przeprowadziliśmy się do mieszkania po teściowej, dzieci miały własne pokoje, a pani Halina zaczęła hodować pomidory i róże. Ale wtedy pojawiła się Magda.

Magda zawsze była zazdrosna o brata. Młodsza ode mnie o pięć lat, wiecznie narzekała na swoje życie: „Marek mnie zostawił”, „Nie mam pracy”, „Mama cię bardziej kocha”. Kiedy dowiedziała się o domu, przyjechała z walizką i zamieszkała u matki „na chwilę”.

Chwila trwała już trzeci miesiąc. Magda rozgościła się na dobre: przestawiała meble, urządzała imprezy dla znajomych, a nawet zaczęła mówić sąsiadom, że to ona kupiła dom dla mamy.

Pewnego wieczoru usłyszałam przez przypadek rozmowę Magdy z jej nowym chłopakiem:

– Wiesz, jak mama umrze, ten dom będzie mój. Anka i Tomek nie mają prawa do niego – śmiała się głośno.

Zamarłam. Przez kilka dni nie mogłam spać. W końcu powiedziałam Tomkowi:

– Musimy coś zrobić. Magda zachowuje się tak, jakby to był jej dom.

Tomek wzruszył ramionami: – To przecież twoja siostra…

– Nie moja! Twoja! – wybuchłam.

Zaczęły się kłótnie. Magda coraz częściej prowokowała mnie przy matce Tomka:

– Aniu, może ty już sobie pójdziesz? To nie twoje miejsce.

Pani Halina próbowała łagodzić sytuację:

– Magda ma trudny okres… Dajmy jej czas.

Ale czas tylko pogarszał sprawę. Magda zaczęła sugerować matce, żeby przepisała na nią dom „na wszelki wypadek”.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie moja mama:

– Aniu, słyszałam od sąsiadki Haliny, że Magda chwali się domem jak swoim…

Poczułam się zdradzona. Przecież to my z Tomkiem wzięliśmy kredyt, to my płaciliśmy za remonty i ogrzewanie! Zaczęłam zbierać dokumenty: umowę kredytową, faktury za materiały budowlane, nawet zdjęcia z remontu.

W końcu postanowiłam porozmawiać z teściową:

– Pani Halino, musimy ustalić zasady. Ten dom jest pani własnością tylko dlatego, że my go kupiliśmy i płacimy raty. Magda nie ma do niego żadnych praw.

Teściowa spuściła wzrok:

– Wiem… Ale to moja córka…

– A ja? – zapytałam szeptem. – Czy ja nie jestem już częścią tej rodziny?

Wróciłam do domu roztrzęsiona. Tomek próbował mnie pocieszyć:

– Może Magda się ogarnie…

Ale Magda nie zamierzała odpuścić. Pewnego dnia przyszła do nas z listą żądań:

– Albo przepiszecie dom na mamę i mnie razem, albo powiem wszystkim w rodzinie, że wykorzystaliście mamę dla własnych korzyści!

Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Czy naprawdę doszło do tego, że własna rodzina szantażuje mnie i mojego męża?

Zaczęliśmy rozważać sprzedaż domu i spłatę kredytu – byle tylko odzyskać spokój. Ale wtedy dzieci zaczęły pytać:

– Mamo, dlaczego ciocia Magda jest taka zła?

Nie umiałam odpowiedzieć.

Dziś siedzę przy kuchennym stole i patrzę na zdjęcie naszej rodziny sprzed roku – wszyscy uśmiechnięci w ogrodzie pełnym kwiatów. Co poszło nie tak?

Czy naprawdę można ufać rodzinie bezgranicznie? Czy warto poświęcać swoje marzenia dla innych? A może powinnam była od początku postawić granice?

Czasem zastanawiam się: czy rodzina to naprawdę najważniejsza wartość? A wy – co byście zrobili na moim miejscu?